Rozdział 6.

357 8 4
                                    

Rick

Otuliłem nagie ciało Kai swoją dłonią i musnąłem jej skroń swoimi ustami.

Wiedziałem, że go nie była zgoda.
Nasz związek już dawno poszedł w piach i to przeze mnie.
Ale chwile takie jak ta, gdzie na chwilę zapominaliśmy o wszystkim wokół, i zatracaliśmy się w sobie nawzajem, była momentem, kiedy zaczynałem wierzyć, że może być dobrze.
Że w końcu nam wyjdzie. 

Sięgnąłem po telefon leżący na podłodze koło wysokiego materaca. Nasunąłem pościel na śpiącą Nicholson i podniosłem się do pozycji siedzącej. Odblokowałem urządzenie, widząc na ekranie kilka powiadomień o nieodebranych połączeniach z nieznanego numeru. Zmarszczyłem brwi kompletnie nie rozpoznając rzędu dziewięciu cyferek na swoim wyświetlaczu.

Jednak pierwsze dwie cyfry numeru kierunkowego dały mi do myślenia.

Usłyszałem kroki, a po chwili trzy głośne uderzenia w drzwi mojej sypialni. Przewróciłem oczami, zdając sobie sprawę z tego, kim była osoba dobijająca się do mojej sypialni. Westchnąłem, wstając ociężale z wygodnego materaca.

Złapałem za bokserski leżące niedaleko mnie na podłodze i nasunąłem je na siebie, odwracając się w stronę białej, drewnianej płyty. Zacisnąłem palce na telefonie i przekręciłam klucz w zamku, otwierając drzwi Asherowi.

- Co jest? - zagadnąłem od razu, spoglądając na jego pobladłą twarz i pogniecione ubranie. W mojej dłoni dalej świecił ekran telefonu. Mój przyjaciel wyglądał na przerażonego, a w jego oczach tlił się strach.

- Mamy problem. - wysapał, wchodząc do sypialni, gdzie Nicholson dalej spała.
Jego rozbiegane spojrzenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że znowu brał. Westchnąłem więc, rozważając w głowie opcję wyrzucenia go za drzwi.
Denerwował mnie. Rozumiałem wszystko, naprawdę. Ale ten człowiek stawał się żywym duchem wyniszczając się tylko dlatego, że nie potrafił poprosić o pomoc.

- River, uwierz mi, że twoje problemy związane z brakiem towaru dla siebie albo kolejnymi natrętami domagającymi się zwrotu, interesuje mnie tyle, co ciepła wódka i naprawdę...

- Pamiętasz tego chłopaka, którego mamy we Włoszech? - zagadnął, przerywając mi. Przybrałem na twarz grymas niezrozumienia, bo przez chwilę nie miałem zielonego pojęcia, o czym mówił. - Theodor Parker? Diler z Long Beach?

- Kurwa ten, który poleciał za Eleną. - rzuciłem głośniej, przez co Kaia przebudziła się tuż za plecami siedzącego na skraju łóżka Ashera. Blondyn jedynie pokiwał głową.

- Dzwonił do mnie. - wsunął nerwowo dłoń we włosy. - Russo ma na pieńku z...

- Kurwa Asher, co ty tu robisz? - odezwała się zaspanym głosem dziewczyna leżąca tuż za Riverem. Ten jedynie przewrócił oczami. - Jestem naga, jest środek nocy, a ty znowu ćpałeś. - skwitowała, na co w odpowiedzi dostała jedynie srogie spojrzenie chłopaka.

- Pierdoli mnie to Nicholson. - prychnął, ponownie zwracając się w moją stronę. - I nie ćpałem od wczoraj.

- Gratuluję pierdolonej silnej woli. - jęknęła męczeńsko, rzucając się głową na poduszkę. - Możecie mi powiedzieć, co się dzieje? Wyglądacie, jakby co najmniej porwali wam pół towaru.

Uśmiechnąłem się na jej komentarz.

- Mam cynk od Theo, ze Elena ma problem z jednym z... - tym razem wypowiedź Asha przerwał dzwonek mojego telefonu. Trójka i dziewiątka z przodu wskazywały na połączenie z Włoch.
Numer nie był zastrzeżony.

Spojrzałem na ekran smartfona, a następnie na Ashera, który z lekko rozchylonymi ustami spoglądał na wyświetlający się numer. Wiedziałem, że myślał to tym samym co ja. Że w jego głowie również pojawił się ten jeden, niepokojący czarny scenariusz.

Wypuściłem powietrze spomiędzy warg i odebrałem, włączając głośno mówiący. Kucnąłem przd Asherem i siedziałem cicho, patrząc na wzrastającą liczbę sekund, odliczających od początku połączenia.
Czekałem, aż osoba po drugiej stronie się odezwie. Poza szumem i odgłosami ulicy nie słyszałem żadnego głosu.

- Tu Matteo. Brat Eleny.

Spojrzeliśmy po sobie z Riverem. Nachyliłem się do głośnika telefonu, gotowy coś odpowiedzieć. Asher mnie jednak powstrzymał, a po chwili starszy Russo na nowo się odezwał:

- Elena ma problem. Potrzebuje was. - westchnął. - A ja potrzebuję jej.

Now it's done, My Love #2 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz