Rozdział 29.

281 8 4
                                    

Elena

Postawiłam kropkę przy 'S' zaraz za swoim nazwiskiem.
Podpisałam dokumenty, załatwione przez Aidena i Ashera.
Wysoka, ciemnoskóra kobieta stała w naszym salonie ubrana w ciemny garnitur. Wysokie szpilki dodawały jej gracji, ale i kolejnych centymetrów, przez jakie wglądała niczym żyrafa.

Tak.
Myślałam o urzędniczce 'żyrafie', podpisując dokumenty małżeńskie.

Cóż za absurd.

- Na mocy nadanego mi prawa stanu Kalifornia, ogłaszam, że pani Elena Russo i Pan Asher River zostali małżeństwem. - niski głos kobiety na oko po czterdziestce, ogłosił to, co wiedziałam, że się stanie, ale mimo wszystko nie byłam w stanie wypowiedzieć tego na głos.

Po mojej prawej stała Kaia, po prawej Rivera Rick. Za nami stał pilnujący wszystkiego Aiden, który jako pierwszy zaczął powolnie klaskać.

Atmosfera była napięta.
Można było kroić ją cholernym nożem.

Aiden w końcu przestał i jedynie chrząknął.
Kaia pochylała się wówczas nad papierem i jako świadek, składała podpis na dokumentach zaraz obok parafki Ricka.

- Mega super się ogląda ten wasz szczęśliwy teatrzyk, ale zostały nam dwie godziny do konkurencji, a Black musi wiedzieć, że jesteś już nietykalna. - rzucił lekko z przekąsem, na ostatnie słowa przewracając oczami. - Więc jeśli szanowna para królewska pozwoli, oddalę się z dokumentami, gdy wy będziecie sobie kurwa płodzić psa.

- Płodzić psa? -rzucił cicho, z niedowierzaniem Rick.
Zmarszczyłam brwi w niezrozumieniu.

- Na dziecko to was raczej nie stać. - parsknął, wsuwając dłonie do kieszeni swoich spodni. - I nie radzę wam go tworzyć.

- Spierdalaj Aiden. - ton Ashera był nieprzyjemny, gdy odezwał się do chłopka, przekazując mu dokumenty. Po chwili Aiden zbił z nim męską piątkę i skinął głową. - I dziękuję.

- Dziwnie się na ciebie patrzy River. - skwitował, zanim prychnął pod nosem. - Z miłością ci nie do twarzy. - ale zanim zdążyłam wyprosić go z mojego domu, ten wyszedł, trzaskając drzwiami.

Zostaliśmy we czwórkę. Urzędniczka ścisnęła nasze dłonie i wyszła krótko po Aidenie, z którym miała ugodę, aby nie odezwać się ani słowem na temat naszego ślubu. Ja również postanowiłam nie zmieniać nazwiska. Dokumenty wejdą luką prawniczą w życie, więc musiałabym wyrobić swój nowy dowód osobisty czy nawet paszport - a z tym wiązało się więcej niebezpieczeństwa, że ktoś nas znajdzie.

I tak żyłam już bez telefonu i kontaktu ze światem zewnętrznym. Rick i Asher mieli takie na kartę, aby móc porozumiewać się głównie z klientami oraz O'Nealem czy Aidenem. Kaia korzystała z tego, należącego do Ricka, aby codziennie dzwonić do Mayi.

Wszystko się skomplikowało. Nasze życia obróciły się w złą stronę i zostaliśmy przestępcami.
I jak cholernie źle by to nie brzmiało - trzymając rękę Ashera, wiedziałam, że nie ważne co wydarzy się dalej, on zostanie.

Był już w końcu mój.

- Dwie godziny. - westchnął Rick, na którego słowa jedynie skinęłam głową.

Bo co miałam zrobić?
Co było dalej?

- Trochę mało... - dodała Kaia, a jej głos mimo cichego westchnienie, był przepełniony zadowolonym tonem. Zmarszczyłam brwi, obracając się w stronę tej dwójki. Stojąc pośrodku małego salonu, poczułam jak dłoń Asha ściska moją mocniej. Spojrzenie Nicholson było pełne obłędu, które kojarzyłam z młodzieńczych lat.

Miała plan.
Taki, który zazwyczaj nikomu się nie podobał, na który wpadła sama i który zapewne jest równie trzepnięty co ona.

Tak jak urodziny w klubie ze striptizem, do których koniec w końcu nie doszło.

- Kaia? - spytałam niepewnie, widząc, jak dziewczyna powiększa swój uśmiech na ustach. Po chwili szeroki wyszczerz, rozpromienił jej twarz.
Usłyszałam ciche westchnienie dezaprobaty ze strony Rivera.

- Nicholson uznała, że potrzeba ci trochę rozrywki. - skwitował, na co ponownie zmarszczyłam brwi. Oni wszyscy mówili jakimś cholernym szyfrem.

- Słucham? - nawet nie dostałam odpowiedzi. Pisk mojej przyjaciółki sprawił, że lekko się przestraszyłam. Podeszła do mnie w podskokach i poczułam, jak wpina mi coś we włosy. Biały, lekko transparenty i delikatny materiał spłynął na moje ramiona. Zaskoczona jej ruchem, uniosłam spojrzenie na zadowoloną czerwonowłosa, która klasnęła w dłonie i pobiegła w stronę aneksu kuchennego.

- Kaia robi ci wesele. - odezwał się szept przy moim uchu. Z rozchylonymi ustami, spojrzałam na Crabtree'ego, który jedynie wzruszył ramionami i przeszedł przede mną, wyciągając z kieszeni krótki, czarny materiał wyglądający jak szeroka wstążka.

- Ty też zamierzasz się w to bawić? - sarknął Ash w jego stronę, gdy ten przesunął materiał jego jasnej bluzy i zawiązał czarną muszkę pod jego szyją.

Ja chyba śniłam.

- Umówiliśmy się, że zrobimy wszystko, żebyś zapamiętała ten dzień mimo chujowych warunków. - mruknął ponownie Rick, puszczając oczko w moją stronę. Jego uroczy uśmiech rozczulił moje serce, tak samo jak jego słowa.
Przeniosłam swoją uwagę na lekko poirytowanego Ashera, który poczuł, jak mocniej ściskam jego rękę. Skinął głową w stronę Crabtree'ego, a gdy ten stanął parę kroków dalej, spojrzał na mnie i lekko przewrócił oczami.

- Nie patrz tak na mnie... - szepnął, przedzierając twarz dłonią.

- Niby jak? - oparłam głowę na jego klatce piersiowej, stanąć przed chłopakiem. Oplotłam jego ramionami swoje ciało i pozwoliłam samej sobie na dłuższe wstrzymanie oddechu.
Nie chciałam, żeby to wszystko się kończyło. Żeby okazywało się snem, z którego wybudzę się w swoim pokoju z koszmarnym kacem i zjazdem po dragach.

A przecież wcale tego nie chciałam.
Wolałam cierpieć w teraźniejszości i czuć się kochana przez Ashera, niż ponownie żyć bez niego.
Bo moje życie bez Ashera Rivera nie miało sensu.

-Hej! Jeszcze nie! - podskoczyłam przestraszona krzykiem Kai. Odsunęłam się od Asha i spojrzałam na czerwonowłosą, która niosła bukiet pięknych, białych róż ozdobionych goździkami tego samego koloru. Wręczyła mi bukiet, wtulając swoje ramiona w moje ciało. - Nie byłam fanką waszej dwójki razem, ale River potrafi być czasem mniejszym skurwysynem niż na co dzień, a bywa tak tylko wtedy, gdy jesteś przy nim.

Now it's done, My Love #2 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz