Rozdział 26.

320 8 4
                                    

Elena

Każdy kolejny oddech pojawiał się w moich płucach automatycznie. Umiałam to robić, nie musiałam tego kontrolować.
A jednak cztery dni wcześniej nie potrafiłam zabrać wdechu.

Cztery dni.
Byłam nieprzytomna cztery dni i pięć godzin.
Nie pamiętałam praktycznie nic, od momentu kiedy uderzyłam telefonem o ścianę w sypialni Ashera.

A teraz leżałam w ciemnym pokoju, którego nie znałam. Drewno otaczało mnie z każdej strony tak samo jak zapach lasu. Deszcz uderzał w szybę i rytmicznie wyznaczał kolejne mijające sekundy.
Wpatrywałam się w chłopaka, który ze szklaną wody w dłoni starał się ją we mnie wpoić wraz z informacjami.
Ale dla mnie to, co mówił, było bajką. Kłamstwem.

- Przestań. - nakazałam mu, odsuwając od swojej twarzy naczynie z wodą. Nie chciałam ani pić, ani słuchać jego wyssanych z palca historii. - Okłamujesz mnie.

- Gdybym chciał cię okłamać, to bym się nawet nie wysilał, aby co cokolwiek powiedzieć. - skwitował sucho, co ja przyjęłam dopiero po chwili.

Nie chciałam tego przyznawać, ale niestety miał rację. Mógł mnie oszukać na wiele sposobów, a jednak starał się wszystko przetłumaczyć.

I mimo wszystko to, co mówił, miało sens, w obliczu tego, gdzie się znajdowałam.

- Co tu robię? - spytałam szeptem, podkulając otulone kocem nogi. Ułożyłam brodę na swoich kolanach i mimo niewygodnej pozycji na materacu łóżka, wpatrywałam się w chłopaka, doszukując się najmniejszego drgania jego powieki.

Wiedziałam kiedy kłamał.
A przynajmniej miałam taką nadzieję.

- Gdy zadzwoniłaś do matki, od razu wiedzieliśmy, że zaczną nas namierzać. Zrobienie tego nawet z innego kraju nie jest trudne, jeśli ma się odpowiedni sprzęt. Z dokładnością jest problem, ale oni wiedzieli, że siedzisz w stanach ze mną. Dodatkowo...

- Asher. - przerwałam mu, widząc, jak mota się w słowach i biega spojrzeniem po całym pomieszczeniu. To było to niego cholernie niepodobne. Asher rzadko bywał zdenerwowany na tyle, aby nie móc opanować swoich emocji. Zwłaszcza przerażenia, którym teraz emanował. - Do brzegu.

- Ja również mam na pieńku z policją, Russo. - westchnął w końcu, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Ostre spojrzenie chłopaka sprawiało, że chowałam się sama w sobie. Miałam ochotę skulić się jeszcze bardziej, tym razem naprawdę znikając. - Kiedy zadzwoniłaś do matki, wiedziałem, że musimy uciekać z mieszkania. To mogły być minuty, jakie dzieliły nas od złapania przez policję. A nikt nie miałby pewności, czy nie jest ona skorumpowana.

W zatraceniu się był jeden problem - zapomnienie.
Kiedy silne uczucia, nieważne jak dobre, brały nade mną górę - ja zapomniałam o wszystkim, co złe, nielegalne i niemoralne - a w czym brałam udział.

Uciekłam do Ashera przez Blacka. To wszystko kręciło się wokół karteli.
A jednak dopiero w tamtym momencie, siedząc skulona na łóżku w nieznanym mi miejscu, uświadomiłam sobie, że utknęłam w bagnie większym, niż sięgały tego moje wyobrażenia.

- Ale co ja robię akurat tutaj? - ponowiłam swoje pytanie, akcentując ostatnie słowa gestem dłoni. Otaczało mnie drewno i było to aż nadto przytłaczające. Wszystko dalej odbijało się echem w mojej głowie, a dodatkowo dalej czułam się osłabiona. Zmęczenie brało nade mną górę, mimo że przespałam ponad cztery doby.

Blondyn przez dłuższy moment nie odezwał się ani słowem. Jego błękitne tęczówki wpatrywały się w jeden punkt.
A byłam nim ja.
Świdrował spojrzeniem po mojej twarzy, szukając w niej odpowiedzi. Nie byłam gotowa dowiedzieć się tego, co chciał mi powiedzieć, ale obydwoje doskonale wiedzieliśmy, że innego wyjścia nie było. Lawina runęła, w momencie gdy zaczął mówić na nowo.

- Pamiętasz, jak rozmawialiśmy jeszcze we Włoszech o tym, czego może chcieć Black? - pytanie było raczej retoryczne, bo odpowiedź znał doskonale. Skinęłam jednak głową, bardziej na znak, aby kontynuował. - Black porwał Mayę.

Zamarłam.

- Co? - moje usta same wykrzywiły się w grymas, pytając niemo z niedowierzaniem.
Cisnęło mi się wiele pytań na język. Połowa z nich rozmnażała się w mojej głowie w postaci myśli, które ponownie wprawiły mnie w niepokój i ból głowy.

- Kaia i Rick jadą właśnie upewnić się, że Maya jest już bezpieczna. - uspokoił mnie, chociaż ta informacja wcale nie ukoiła moich nerwów. - Black wykorzystał fakt, że Maya uciekła od nas podczas gdy powinna być w szkole i po prostu ją porwał jako kartę przetargową.

- Jaką kartę? Co chciał w zamian? - bałam się. Cholernie bałam się tego co chce mi powiedzieć. Bałam się, że to, co działo się podczas gdy ja dochodziłam do siebie, mogło mnie zniszczyć bardziej niż mogłam to sobie wyobrazić.

Now it's done, My Love #2 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz