Rozdział 21.

314 9 1
                                    

Elena

Nim się obejrzałam, tuż przed linią startu stanęła dziewczyna, ubrana w naprawdę skąpe spodenki, kowbojki i krótki top.
W jej dłoni widniała czerwona bandana. Z ręką na biodrze uniosła bandanę na głowę. Na ten gest silniki zawrzały.

Poczułam ciarki na swoim ciele. Przymknęłam powieki i z przyjemnym wdechem zabranym do swoich płuc, odchyliłam głowę. Nie wiedziałam, ze adrenalina połączona z narkotykiem może działać tak cholernie dobrze na mnie i moją zamgloną od myśli głowę.

- Gotowi?! - krzyknęła, a jej głos wbiegł w moje ciało, muskając każdy mój nerw.
Uchyliłam powieki.
Światła każdego z zawodników zaczęły migać.

A po chwili upuściła bandanę na ziemię. Samochody wystartowały. Pisk opon i kurz spod nich rozniosły się po całym torze. Minęły zebrany, krzyczący i dopingujący ich tłum i wjechały pod wiadukt, gdzie nie było uch już widać.

- Zasady się lekko zmieniły. - odezwała się dziewczyna po mojej prawej. Przeniosłam na nią swoje rozbiegane spojrzenie. - Teraz okrążeń mają osiem, a podczas nich...

- Wszystkie chwyty dozwolone. Ważne by wygrać. - odezwał się za naszymi plecami Crabtree, przez co lekko się wzdrygnęłam.
Przestraszył mnie.

Nicholson uderzyła go za to w ramię, ale już po chwili przerzucił je przez jej szyję.
Miałam ochotę rzygnąć tęczą.

- Wszystko poszło? - zapytała, na co chłopak skinął głową.

- Wszystko. Zgodnie, jak miało być. - potwierdził, a ona wtuliła się w jego bok.
Samochody przejechały zaraz obok nas z pierwszym okrążeniem. Ku naszemu niezadowoleniu, prowadził Logan.

Oczywiście tylko naszemu, ponieważ parę metrów dalej widziałam dwóch brunetów i czarnowłosą dziewczynę, którzy z wielką wrzawą dopingowali swojego zawodnika.
Rick też spojrzał w tamtym kierunku.

- No proszę, Wood i jego ekipa się dziś pofatygowali? - sarknął.
Możliwe, że powiedział to trochę zbyt głośno, a cała tamta trójka nie stała od nas bardzo daleko.

Dziewczyna obróciła głowę w naszą stronę i zlustrowała nas nieprzyjemnym spojrzeniem, klepiąc po chwili chłopaka koło siebie.
Ciemne tęczówki zlustrowały najpierw mnie, a następnie wpatrywały się w chłopaka obok Kai. Dreszcz przeszedł po całym moim organizmie, zanim jego miejsce zastąpiła adrenalina i dziwne uczuci łaskotania w całym ciele.

Znałam go. Pamiętałam przebłyski z imprezy na jachcie, kiedy to tańczyłam z nim podczas urodzin Nicholson. Jego ciemne oczy prześladowały mnie raz po raz w koszmarach, kiedy wydarzenia sprzed roku atakowały moją głowę wspomnieniami.
To od jego interwencji wszystko się zaczęło. Od tamte nocy już nic nie było takie jakie na początku myślałam, że jest.

Poczułam złość. Agresję buzującą w moim wnętrzu. Chciałam tam podejść i napluć mu na twarz. pracował dla kogoś z tych, którzy zniszczyli mi życie. Pracował dla tego, kto zabił Erica.
Postawiłam trzy stanowcze kroki do przodu, zanim złapało mnie czyjeś silne ramię. Widziałam, jak dziewczyna z drugiej strony również została zatrzymana przez ramię ciemnookiego.

- Przestań Nowa. Nie chcemy zbędnych problemów. - głos Ricka był odległy. Wiedziałam, że stoi tuż obok mnie, ale przez szumiącą w moich uszach krew, słyszałam go jakby zza grubej ściany.

Podmuch wiatru spowodowany przejazdem samochodów wybudził mnie z transu. Zamrugałam parę razy i odwróciłam głowę w stronę toru. Jedyne co udało mi się zauważyć to wył czarnego Dodga, zanim kolejne samochody zasłoniły mi widok na wjazd pod wiadukt.
Asher prowadził. To było dla nas najważniejsze.

- Wood ma swoje cele i żaden z nich nie jest wygranie z naszym kartelem. - uniosłam spojrzenie na bruneta, który odsunął się od czerwonowłosej i wsunął papierosa między swoje wargi. Po chwili odpalił go, zaciągając się tytoniem. - Nikt dokładnie nie wie, o co poszło rok temu z tą dziunią, ale zostawiła go i chłop się szybko po tym nie pozbierał. - ponownie przeniosłam wzrok na chłopaka stojącego parę metrów od nas.

Był wysoki, postawny i umięśniony. Jego ramiona otaczał czarny materiał sztucznej skóry, który napinał się przy każdym ruchu jego rąk. Jego włosy były w nieładzie a wargę miał lekko spuchnięta.
Nie wyglądał na osobę, która bałaby się czegokolwiek. Mogłabym się nawet posunąć do stwierdzenia, ze nie wyglądał na osobę, która w ogóle potrafiła czuć. Minę miał nietęgą, a mięśnie żuchwy napięte. Postawa jego ciała mówiła o tym, że był wkurwiony, wyprowadzony z równowagi.

Czarnowłosa dziewczyna coś do niego mówiła, jednak on zdawał się nie zwracać uwagi na jej pierdolenie. Obserwował tor, mimo że z tej perspektywy nie było jeszcze widać nadjeżdżających w następnym okrążeniu samochodów.

- Szuka rozrywki albo kolejnego nielegalnego zarobku. - zamrugałam szybko i przeniosłam swoje spojrzenie na chłopaka nade mną. - Z tego co wiem, zrezygnował z walk.

- Znowu? - Kaia odezwała się wręcz z ogromnym niedowierzaniem w głosie.

- Co w tym takiego dziwnego? - zapytałam, marszcząc brwi. Oparłam się bokiem o barierkę, wyciągając dłoń przed siebie. Wszyscy usłyszeliśmy warkot silników. Samochody ponownie wjechały na tor. Poczułam przyszłym adrenaliny kiedy wychylając się za barierkę, byłam bliska dotknięcia pojazdów zawodników. Jeden krok dzielił mnie od przekroczenia granicy między bezpieczeństwem a zagrożeniem.

Ale zanim zdążyłam podjąć decyzję, koś pociągnął mnie w przeciwnym kierunku. Szarpnięcie nie było mocne, ale wystarczyło, abym otrząsnęła się z chwili błogiego stanu.
Nie mogłam winić swojej głowy za beztroskość jaką złapała po zażyciu narkotyku. Panowałam nad sobą, choć miałam ochotę wskoczyć na ten tor i biec za zawodnikami.
Lepiej.

Chciałam dołączyć do Ashera w jego samochodzie. Ponownie poczuć powiew zagrożenia na swoich karku. Oddech zbliżającej się...

- Słuchasz mnie, Nowa? - odleciałam.
Ponownie.

- No mów. - chrząknęłam, starając się nie pokazać swojego zagubienia.
Rick westchnął, odrzucając niedopałek na ziemię.

- Tu nie chodzi o samą rezygnację, a o powód. - nie mogłam się powstrzymać. Ponownie spojrzałam w stronę tajemniczego chłopaka, który aurą ciemności otaczał wszystko wokół. Lgnęłam w jego stronę jak ćma do światła i nie chodziło tu o pociąg seksualny. Tu po prostu wygrywała zwykła ciekawość. - Parę lat temu zrezygnował z walk, odcinając się od Tiona i jego syna. Każdy to zrozumiał, bo jego starzy wyjechali ze stanów, więc poszła plota, że zostawili mu niezły 'spadek' i przestał widzieć sens w walkach.

- To po co wracał do walk? - pytanie samo nasunęło się na moje usta. Nicolas Wood stał przede mną jako nijaka legenda całego stanu Kalifornia. Nie znałam go. Znaczy, wiedziałam o jego rodzicach, ale o nim samym we Włoszech nie mówiło się za dużo.

- Pojawiła się jakaś dziewczyna, która podpadła Venomowi. Spisała się na straty i walki dedykowane miały ją uratować.

- Walki? - wypalałam dziurę w plecach chłopaka. Opierałam się ramieniem o barierki i skanowałam jego sylwetkę, dokładnie przyglądając się też jego znajomym.

- Były cztery walki. Wszystkie miał wygrać, zgodnie z umową między nim a Venomem. Ale przegrał jedną i dziewczyna uciekła.

- Byli razem? - to było głupie pytanie. Głupie tak samo jak to, że Rick opowiadał mi tę historię. Skąd mógł to wiedzieć? Plotki ot jedyne źródło informacji w tym świecie.
Dlaczego więc Nicolas Wood tak bardzo mnie interesował? Nie powinien... Ale przyciągał jak cholerne złotko wrony. Jak słodki zapach osy.

- To była pierwsza laska jaka go usidliła od czasów niechlubnego skandalu między nim a Luizą.

- Jak miała na imię?

- Nikt w sumie dokładnie nie wie... - przerwał mu jazgot silników. Samochody przejechały po torze sygnalizującym tym ostatnie trzy okrążenia. Nie skupiłam się na tym kto prowadził. Cała moja uwaga była poświęcona Woodowi przede mną. - Są pogłoski, że związał się z córką Walkerów.

I jakby ostatnie słowo wypowiedział ciszej. Wyszeptał je wręcz.
A mimo to ciemnooki i tak spojrzał w naszą stronę. Jego wzrok skanował Nicholson, Ricka i zatrzymał się na mnie.
Nie odwróciłam spojrzenia. Nie mogłam. Prąd przeszedł dreszczem po całym moim kręgosłupie, a ja miałam wrażenie, że na parę sekund czas się zatrzymał.
Kolana mi zmiękły.

Now it's done, My Love #2 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz