Rozdział 9

349 12 0
                                    

Asher

Oparcie drewnianego krzesła owiało chłodem moje ramiona, kiedy wpatrywałem się w policjanta siedzącego przede mną. Funkcjonariusz spisywał moje dane i zeznania, słuchając ich w kółko od godziny.
Starał się ze mnie coś wyciągnąć informacje, których nie miałem.
Oficjalnie ich nie miałem.

- Godność? - zapytał po raz kolejny, kiedy od nowa zdawał się przeprowadzić całe przesłuchanie.

- Asher Percy River. - odpowiedziałem bez żadnych ogródek i sprzeciwów, bo w tym momencie zdawałem sobie sprawę, że nawet jeśli coś ukrywam, to oni nie mają jak się o tym dowiedzieć.
Czułem się pewnie, będąc przesłuchiwanym.

- Data urodzenia? - surowy ton funkcjonariusza przerwał tylko ślizgający się po kartce długopis.

- Piąty czerwca, rok dwutysięczny.

- Pozwolenie na broń wydane dwa lata temu, przewóz broni zgodny z prawem. - prychnąłem pod nosem na jego stwierdzenie.
Oczywiście, że nic z tego nie było zgodne z prawem, ale teraz on o tym nie wiedział i dowiedzieć się nie miał.

Uniósł na mnie spojrzenie i posłał niemą groźbę w moim kierunku. Uniosłem zakute w kajdanki dłonie, broniąc się jedynie gestem.

- Dlaczego zabrałeś ze sobą broń do biblioteki? - zapytał mnie, odkładając długopis na metalowy blat biurka.

- Użyłem jej w ostateczności w obronie własnej, więc nie powinno was interesować, dlaczego w ogóle ją tam miałem. - wzruszyłem ramionami i zbliżyłem się do policjanta, opierając przedramiona na blacie. - Jestem niewinny. Broniłem siebie i kogoś. Zatrzymałem jednego z napastników. Jeszcze mi nie dziękujecie za odwalenie waszej roboty?

Policjant uderzył dłonią w stół, dając mi jasno do zrozumienia, że doprowadziłem go do skraju wytrzymałości. Uśmiechnąłem się głupio w jego stronę i czekałem na jakąkolwiek reakcję.
Mogli mnie zatrzymać jedynie za atak na tego idiotę. Niepotrzebnie na ich oczach go uderzyłem, inaczej mógłby jakoś wybrnąć o obronie własnej. Nie mieli podstaw, aby mnie tu trzymać, za to, za co chcieli.

Wszystko w ich aktach się zgadzało, byłem tutaj z bronią legalnie i nie rozpętałem tego co działo się w bibliotece.

Policjant wymienił porozumiewawcze spojrzenia wraz z drugim, stojącym w rogu małego pokoju przesłuchań. Ten po chwili podszedł do mnie i rozkuł z kajdanek. Od razu przetarłem bolące nadgarstki, spoglądając na funkcjonariuszy przede mną.

- Zabierz go za szkło. - odpowiedział ten przesłuchujący mnie. Drugi jedynie kiwnął głową w odpowiedzi i wyprowadził nie na korytarz.

Usiłowałem ignorować obecność niskiej brunetki, która siedziała na plastikowym krzesełku i runęła w moją stronę kiedy wyszedłem z pokoju przesłuchań. Nie spojrzałem w jej stronę, jednak kątem oka zauważyłem, jak policjant zaprasza ją do pokoju, gdzie wcześniej siedziałem ja.

A mnie wepchnęli do pomieszczenia obok, gdzie za weneckim lustrem mogłem obserwować, oraz słuchać tego co mówią.
Cholerne gnoje, sprawdzają moje zeznania.

- Siedzisz i słuchasz. Żadnych przekrętów River. - rzucił do mnie szorstko, sadzając na plastikowym krześle.

- Moglibyście mieć trochę wygodniejsze krzesła, bo czuję, jak wbija mi się...

- Stół dziób. - nie odezwałem się już więcej.

- Godność? - zadał pytanie policjant przesłuchujący Russo. Poczułem ucisk w klace piersiowej kiedy widziałem, jak bardzo się stresowała. Dłonie jej drżały, a głos załamał:

- Elena Margaret Russo. - policjant zapisał, przechodząc do kolejnego pytania.

- Data urodzenia?

- Dziewiąty września, dwa tysiące pierwszy rok. - funkcjonariusz ponownie, jedynie zapisał informacje i przeszedł dalej.

- Co wydarzyło się w bibliotece miejskiej, dzisiaj we wczesnych godzinach popołudniowych, kiedy spędzała tam pani czas z Asherem Riverem? - słuchałem kolejnych słów opuszczających usta funkcjonariusza i z każdym kolejnym z nich, miałem ochotę zerwać się z miejsca i przejść do nich przez tą pieprzoną szybę.

Now it's done, My Love #2 [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz