Po wczorajszym eksperymencie społecznym mojej matki, polegającym na wydarciu się na mnie bez żadnego powodu, nie miałam najmniejszej ochoty wstawać dzisiaj z łóżka. Jednak moją motywacją był fakt, że dzisiejszego dnia nie miałam połowy zajęć z powodu zbliżającego się meczu koszykówki i trwających do niego przygotowań. Moja szkoła była organizatorem tego meczu, a więc to do nas zjadą się okoliczne szkoły.
Niechętnie odsłoniłam rolety w oknach, a promienie słoneczne zaczęły od razu mnie razić. Przymknęłam lekko oczy, marszcząc przy tym czoło. Bez zbędnego zastanawiania się nad egzystencją, ruszyłam do łazienki. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam, było założenie soczewek. Nienawidziłam okularów, które musiałam nosić już od dzieciństwa. A jako dziecko, noszenie okularów było powodem do wstydu, ponieważ to inne dzieciaki wyśmiewały się z ciebie. Stąd wziął się mój kompleks okularów, cudem udało mi się namówić rodziców na zmianę z nich na soczewki. W moich czarnych oprawkach widziała mnie tylko moja rodzina, nikt więcej, no i dzieciaki z podstawówki ale to stare czasy.
Zabrałam się za szybki makijaż. Grubą warstwą korektora przykryłam sińce pod oczami i kilka niesfornych pryszczy, które nie miały zamiaru zniknąć z mojej twarzy. Czasami zastanawiałam się czy jeśli nie przyległa by do mnie łatka tej dziwnej, nielubianej kujonki, to czy miałabym normalne życie. Takie, którym żyją moi znajomi z klasy. Wiele razy zastanawiałam się czy odnalazłabym się na imprezie pełnej alkoholu, czy może wtedy inni polubiliby mnie. Czy może wtedy nie naśmiewali by się ze mnie. A może należałabym do grupy tych fajnych dzieciaków. Mimo tego, że największy okres bycia klasowym pośmiewiskiem już minął i po prostu z biegiem czasu wszyscy przestali zwracać na mnie uwagę, dalej byłam sama. Nikt nie chciał z własnej woli siedzieć ze mną w ławce, wykonywać projektu, czy nawet ćwiczyć w parze na zajęciach.
Rozczesałam swoje ciemne, a wręcz czarne włosy, upewniając się przy tym czy nie widać tego, że wczorajszego wieczoru nie miały kontaktu z wodą. Byłam wykończona, dlatego też odpuściłam sobie wczoraj umycie włosów. Na szczęście moje włosy były dla mnie łaskawe i dzisiejszego poranka wyglądały one jak świeżo umyte.
Założyłam na siebie grubą, szarą bluzę, która była zdecydowanie na mnie za duża, po czym wyszłam z łazienki. Do moich nozdrzy dostał się od razu zapach śniadania.
Czyżby moja matka miała dobry humor po wczorajszej grandzie?
Zaśmiałam się sama do siebie w myślach. Ta kobieta jest zmienna, jednego dnia potrafi wydrzeć się na ciebie, a drugiego traktować cię jak najlepszą istotę na świecie. Jednak w salonie, ani kuchni nie było mojej matki. No oczywiście, jak ja mogłam pomyśleć, że ta kobieta zrobi śniadanie. Zza kuchenną ladą widziałam swojego ojca, który był ubrany z czerwony fartuch. Uśmiechnęłam się sama do siebie, gdy zauważyłam staruszka robiącego tosty. Uwielbiałam mojego ojca. Chociaż jednocześnie nienawidziłam w nim tego, że nie stawał za mną w kłótniach z matką, mimo tego w głębi serca zdawałam sobie z tego sprawę, że nie chciał, abym się z nią kłóciła.
- Dzień dobry, masterchefie. - Uśmiechnęłam się.
- Cześć kochanie, mama wyszła wcześniej, więc stwierdziłem, że zrobię nam śniadanie. Dawno nie jedliśmy razem śniadania, co? Albo ja musiałem wcześniej wyjść do pracy, albo ty już wcześnie rano szłaś na zajęcia. - Mężczyzna plątał się po kuchni, tak jakby był w swoim żywiole. Już nie raz widziałam gotującego tatę, myślę, że to go zdecydowanie odpręża. Po wielu kłótniach tata po prostu szedł do kuchni i gotował nam kolację, byśmy mogli zjeść chociaż jeden posiłek wspólnie.
- Tak... dawno nie jedliśmy śniadania razem. - Pokiwałam lekko głową, by potwierdzić słowa ojca. Usiadłam na jednym z krzeseł przy stole i z uśmiechem przyglądałam się staruszkowi.
CZYTASZ
CONFESSION OF LOVE
RomanceTo właśnie my śmialiśmy się w ciemności i byliśmy przerażeni, że to zgubimy. Staliśmy na sufitach. Błagałam, abyś pokazał mi świat, a pokazałeś mi miłość. Dziękowałam Bogu za ciebie. Charlotte Westwood nigdy nie sądziła, że w jej życiu może pojawić...