NICOLAS POV
- Pierdolone korki. - Wkurwiałem się jeszcze bardziej. Zachciało mi się wracać do domu na weekend. - A mogłem zostać u siebie. Od kiedy kurwa są korki przed Cambridge.
Zostało mi tak właściwie kilka mil do miasta, jednak zamiast jechać musiałem stać w korku spowodowanym wypadkiem przez zjazdem do Cambridge. Zbliżał się już wieczór, a ja obiecywałem Evie, że będę na obiad, teraz to kurwa na kolacje.
Po prawie pół godzinnym postoju udało mi się wydostać z tej pieprzonej drogi. Zbliżała się już ósma, co więc oznaczało, że nie było opcji, abym zdążył na kolację. Sprawdziłem jeszcze kilka razy telefon, jednak nie miałem żadnej wiadomości, są dlatego dwie opcje. Pierwsza, Evie obraziła się na mnie i nie będzie ze mną rozmawiać przez cały weekend, druga to młoda wyszła na miasto i nie jest tego świadoma, że nie ma mnie jeszcze w domu.
Błagałem w myślach, aby była to właśnie druga opcja. Uwielbiam wracać do domu ale nie teraz, gdy miałem na głowie do zaliczenia egzamin. Pod dom podjechałem grubo po ósmej, przed garażem stał samochód mojej matki, a w domu paliły się światła. Zaparkowałem samochód na chodniku, po czym zabrałem z tylnego siedzenia mały karton.
- Może pudełko słodyczy naprawi mój błąd. - Mruknąłem pod nosem.
Jednak w domu panowała cisza, a drzwi były otwarte.
Dziwne.
- Och, Evie to ty? Mogłaś zadzwonić, że wracasz wcześniej, nie musiałabyś wracać pieszo! - Usłyszałem krzyk swojej matki, a po chwili jej kroki. Jakie musiało być jej zdziwienie kiedy zamiast córki zobaczyła swojego marnotrawnego syna. - O boże, Nico, co ty tutaj robisz? - zapytała zdziwiona. - Nie wiedziałam, że wracasz!
- Niespodzianka mamo. - Zaśmiałem się, po czym przytuliłem kobietę. Moja matka była ubrana w swój ikoniczny dres z Juicy Couture, na którego widok nieświadomie zacząłem się śmiać.
- No i z czego się tak śmiejesz, co? Że matce nie powiedziałeś, że wracasz? - Uszczypnęła mnie lekko w bok, na co pokiwałem głową.
- Po prostu ten twój dres, za każdym razem gdy wracam, to masz go na sobie.
- Synek, ja w nim śpię, gotuje, sprzątam, chodzę do pracy, ja w nim żyję. - Zachichotała. - Och, chodź do środka, zostało kolacji. Evie powinna być później.
- Mamo, zaraz jest dziewiąta, a jej nie ma w domu. - Powiedziałem dość ostrym tonem.
- Jesteś jak ojciec, ona nie ma piętnastu lat, a zresztą jest w bibliotece. No chodź na to jedzenie, pewnie jesteś głodny.
- W bibliotece? - Parsknąłem śmiechem. - Mamo ja też tak mówiłem, a potem co? Odbierałaś mnie z ojcem z domu znajomego bo nie byłem w stanie wrócić do domu.
Kobieta podniosła ostrzegawczo palec, po czym pokiwała głową. Nie mogłem uwierzyć w to, jakie głupie wymówki znalazła sobie moja siostra. Jeśli chciała iść na imprezę to mogła powiedzieć, że nie wiem idzie się uczyć do koleżanki, a potem zasnęła u niej. Zdecydowanie muszę nauczyć ją lepszych wymówek.
- Jeśli nie wierzysz to sam jedź i ją odbierz, i tak miałam zaraz się ubierać i jechać. Chyba wiesz gdzie jest biblioteka, co? - Zapytała podejrzliwie.
- Skoro nalegasz, i tak mamo. Pamiętam gdzie jest biblioteka, takich miejsc się nie zapomina, prawda? Tylko odłożę to do Evie pokoju. - W momencie kiedy chciałem ruszyć w stronę schodów, poczułem mocne szarpnięcie za rękę.
- O nie nie nie, tylko nie w butach! Dopiero co podłogi umyłam, nie nauczyłam cię tego? - Zapytała zbulwersowana, na co ja odpowiedziałem tylko śmiechem.
Cała Kris Key i te jej zasady. Zdjąłem z nóg buty, po czym ruszyłem do pokoju dziewczyny. Nic się nie zmienił. Dalej panuje w nim biel i nieskazitelna czystość. Może jedynie na ścianach pojawiło się kilka nowych zdjęć i plakatów. Odłożyłem na łóżko zapakowany karton, aby przyjrzałeć się jednemu ze zdjęć, na którym widoczna była uśmiechająca się moja siostra z jakąś dziewczyną. Uśmiechnąłem sam się do siebie. Doskonale znałem to miejsce. Ikoniczne miejsce nad jeziorem, to tam zawsze odbywały się największe imprezy.
Wróciłem na dół, przy okazji informując matkę, że wrócę za kilkanaście minut. Wsiadłem do swojego mercedesa i chwilę później ruszyłem pod bibliotekę. Jeśli młoda w ciągu dziesięciu minut nie wyjdzie, będzie oznaczać to, że miałem rację, a Evie świetnie się bawi na jakiejś imprezie. Zaparkowałem na jednym z wolnych miejsc parkingowych. Mijały minuty, a mojej siostry dalej nie było i w momencie, w którym chciałem napisać sms'a do mojej matki, że miałem rację, usłyszałem jak drzwi zaczęły się otwierać.
Spojrzałem w stronę wejścia do biblioteki, a zza drzwi wyłoniła się... kurwa moja siostra. Czyli ona naprawdę tutaj była, nie było opcji, żeby weszła innym wejściem. Dla upewnienia się zmrużyłem oczy, by dostrzec jeszcze lepiej dziewczynę i o dziwo, to naprawdę była ona. Brunetka rozejrzała się po parkingu po czym zauważając mój samochód, zamiast do niego iść to pokazała mi środkowego palca.
Kurwa, czyli była zła.
Evie nie miała w planach przyjścia do mnie. Stała tuż koło drzwi biblioteki z oplecionymi wokół brzuchu rękami. Jednak moją uwagę przykuło coś innego. Tuż po mojej siostrze z biblioteki wyszła jeszcze jedna osoba. Dziewczyna w czarnej bluzie, rozejrzała się niepewnie po parkingu po czym ruszyła w stronę ulicy. Jej ciemne, długie włosy były rozwiane przez dość, upierdliwy wiatr. Przy sobie miała czarny plecak, a na szyi widoczne były słuchawki, które już po chwili założyła na uszy. Przyglądałem się jeszcze chwilę dziewczynie, do momentu, gdy do samochodu weszła moja siostra.
- Tak. Się. Kurwa. Nie. Robi. - Powiedziała ostrym tonem, po czym rzuciła na tylne siedzenie swój plecak. - Obiecujesz mi, że będziesz na obiad, czekałam jak głupia i co? Ciebie nie było.
- Evie, miałem dłużej zajęcia, potem musiałem wrócić do mieszkania i przyjechać tutaj. - Spojrzałem na dziewczynę, a na jej twarzy była widoczna złość. - No już się nie złość, w końcu złość piękności szkodzi, tak?
- Nie zesraj się.
- A więc tak się odzywasz do starszego brata... świetnie. Zawsze mogę powiedzieć mamie, że odebrałem cię z nielegalnej imprezy znad jeziora, wiesz, że mi uwierzy. - Kurwa, jasne było to, że nie uwierzyłaby mi. Jednak na twarzy dziewczyny pojawiła się szczypta niepewności.
- A masz coś dla mnie? - Zapytała nieśmiało.
- Zostawiłem w domu. - Przewróciłem oczami, po czym powoli wyjechałem z parkingu tej nieszczęsnej biblioteki. - Co to za dziewczyna? Wyszła chwilę po tobie. - Zapytałem Evie w momencie, w którym minęliśmy na ulicy dziewczynę z biblioteki.
- Nie wiem, pewnie jakaś ze szkoły, a co?
- A nic, myślałem, że to twoja jakaś koleżanka i byłyście razem. - Skłamałem.
- Nie no co ty, zapewne jest ona z ostatniej klasy, dlatego jej nie znam. - Zapewniła mnie. - Jestem tak kurewsko głodna, że zaraz chyba zjem moje notatki.
- Poczekaj aż wrócimy do domu, mama mówiła, że zrobiła swoje popisowe danie.
- Tylko nie to... - Zrzuciła zmartwiona. - Wiesz czym jest jej popisowe danie? Pierdolona, spalona jajecznica, uwierz, że nie chcesz tego jeść. - Kiwała głową z politowaniem.
- Co to McDonald? - Zaproponowałem.
- Czytasz mi w myślach.
Uwierz, że chciałbym czytać w myślach. A najbardziej w swoich. Jeszcze wtedy nie wiedziałem co zrodzi się w moich myślach. Nie wiedziałem, jak bardzo będę tego żałować.
CZYTASZ
CONFESSION OF LOVE
RomanceTo właśnie my śmialiśmy się w ciemności i byliśmy przerażeni, że to zgubimy. Staliśmy na sufitach. Błagałam, abyś pokazał mi świat, a pokazałeś mi miłość. Dziękowałam Bogu za ciebie. Charlotte Westwood nigdy nie sądziła, że w jej życiu może pojawić...