Z pierwszymi dniami października można było zauważyć diametralnie zmieniającą się pogodę. Słońce skrywało się za szarymi, gęstymi chmurami. Ulice były całe pokryte spadającymi liściami, które co jakiś czas rozwiewał doskwierający wiatr. Na ulicach Cambridge panowała już typowa jesienna pogoda. Fani Halloween rozpoczynali przygotowania do ozdabiania w charakterystyczny sposób swoich ogródków. Przechadzając się po mieście, łatwo było dojrzeć już porozstawiane dynie, czy powieszone pajęczyny na drzwiach czy oknach.
Przyglądałam się naszemu ogródków, na który miałam doskonały widok ze swojego pokoju. Pozgrabiane liście, odsłaniały już zżółkniętą trawę, a przy kamiennej ścieżce, zauważyłam rozstawione ogrodowe lampy, które nocą rozświetlały to miejsce.
Niechętnie odsłoniłam jeszcze bardziej roletę w swoim pokoju, po to by mogło trafić do niego jeszcze więcej światła. Przeczesałam dłonią włosy, które następnie szybkim ruchem związałam w koka. Jako iż była sobota, moje włosy nie były najświeższe, nie było przecież sensu ich myć, skoro i tak siedziałam w domu.
Wyszłam z pokoju, zostawiając przy tym otwarte drzwi. Byłam sama w domu, a więc nie musiałam stosować się do zasad mojej matki. Gloria była fanatyczką zasad, czystości i innych gówien. Otworzyłam lodówkę, w której leżało kilka już przygotowanych dań, niektóre z nich były w pudełkach, a inne jeszcze w naczyniach. Moja matka zawsze tak robiła, gdy w pracy musiała siedzieć praktycznie całe dnie, a mój ojciec siedział na uniwersytecie. Wzięłam do ręki pudełko z zrobionymi już naleśnikami. Nie miałam nawet zamiaru ich podgrzewać, byłam kurewsko głodna i nawet nie siadając przy stole zaczęłam jeść naleśniki z pudełka. Czasami ciężko było mi to przyznać ale moja matka, jak chciała, to potrafiła zrobić coś dobrego. Zjadłam dwa naleśniki, przy tym zostawiajac jednego, abym nie musiała myć po nich pudełko. Wrzuciłam resztki mojego śniadania do lodówki, a po chwili usiadłam na skórzanej kanapie w salonie. Położyłam nogi na drewnianym stoliku, uważając by niczego nie strącić. Chociaż już nie raz pragnęłam „przypadkowo" mocniej uderzyć w stolik, by psychopatyczna figurka buldoga spadła i roztrzaskała się na małe części. Mój ojciec miał niespełnioną fantazję o psie, dlatego kupował ich figurki. Nie mogliśmy mieć psa, ojciec siedział cały czas w pracy, tak samo matka, a ja znając życie, gdybym siedziała w domu, nie miałabym siły wyjść z nim na spacer.
Nie raz tata opowiadał mi historię o tym, jak mieszkał jeszcze w rodzinnym domu. Wychowywał się on na wsi, żył pośród zwierząt, dlatego nagle odcięcie się od nich działało na niego dość... dziwnie. Moi dziadkowie mieli farmę, może nie za dużą jednak pamiętam jak za dzieciaka, zaczepiałam raz to kury, a raz to biegające po pastwisku konie. Jednak po ich śmierci wszystko zostało sprzedane, ani mój ojciec ani jego rodzeństwo nie mieli czasu, by tym się zająć. Mój tata ma dwie siostry, z najstarszą nie mamy praktycznie kontaktu, przez to, że żyje ona setki kilometrów od nas i dość średnio potrafi używać czegoś takiego jak telefon, czy internet. Natomiast z drugą, młodszą mamy już kontakt, a raczej to ja mam. Ciocia Ariel trzy lata temu miała wypadek, poważny wypadek, w którym został uszkodzony jej rdzeń kręgowy. Od tamtego momentu nie może chodzić, a jej codziennością stał się wózek.
Początkowo wszyscy byli przejęci stanem kobiety, pomagali jej, rodzice opłacali rehabilitacje, jednak w momencie, gdy nie przyniosła ona żadnych skutków, a lekarze powiedzieli stop, wszystko się zmieniło. Mój ojciec coraz rzadziej odwiedzał siostrę, a matka praktycznie kompletnie zaprzestała kontaktu. Nie raz słyszałam w kłótniach, jak matka wrzeszczała o to, że zmarnowali tyle pieniędzy. Jednak nie widziała tego, że bez tych pieniędzy Ariel i jej mąż nie poradziliby sobie. Nie zaprzestałam kontaktu z ciocią, mimo wielu próśb matki. Dalej odwiedzam kobietę, czasami wujek Richard, dzwoni do mnie z prośbą o pomoc. Boi się zostawiać kobietę samą, gdy musi iść z jednej pracy do drugiej. Z chęcią odwiedzałam rodzinę, Ariel od momentu wypadku stała się dla mnie, drugą matką... lepszą matką. Mimo tego, że to właśnie ja pomagałam jej w najprostszych sprawach, to właśnie ona rozmawiała ze mną o tym, o czym bałam się porozmawiać z rodzicami.
CZYTASZ
CONFESSION OF LOVE
RomanceTo właśnie my śmialiśmy się w ciemności i byliśmy przerażeni, że to zgubimy. Staliśmy na sufitach. Błagałam, abyś pokazał mi świat, a pokazałeś mi miłość. Dziękowałam Bogu za ciebie. Charlotte Westwood nigdy nie sądziła, że w jej życiu może pojawić...