NICOLAS POV:
Krążyłem po mieszkaniu już od dwóch godzin. Czarne myśli krążyły nad moją głową. Charlotte nie odpisywała mi już drugi dzień. Co się z nią dzieje? Do kogo mam napisać, aby dowiedzieć się, czy wszystko z nią w porządku?A co jeśli miała wypadek?
A co jeśli... nie chciała mieć po prostu ze mną kontaktu?
Ale dlaczego nie napisała zwykłego, żegnaj.
W tym momencie nie obchodził mnie fakt, że jest środek tygodnia. Zabrałem kluczyki z szafki i wręcz biegiem, ruszyłem w stronę samochodu. Winda jakby dłużyła mi się niemiłosiernie. Dzięki Bogu, czekał już na mnie odśnieżony samochód.
Droga do Cambridge, dłużyła mi się niemiłosiernie. Przez śnieg, na drodze co jakiś czas były wypadki, co wydłużało trasę. Kurwiłem jak popierdolony. Przez całą drogę, przyjebałem kierownicy z pięć razy.
Może mnie za to ona znienadzwieć.
Po ponad półtorej godzinnej drodze, stałem pod domem rodziców. Było już grubo po południu. Na dworze robiło się coraz ciemniej oraz chłodniej. Evie powinna być już dawno w domu. Wziąłem kilka głębokich oddechów, aby unormować moje zdenerwowanie i stres związany z całą sytuacją.
Na odśnieżonym podjeździe stał samochód ojca, koło, którego stały świąteczne dekoracje. Podświetlane bałwany czy prezenty, idealnie komponowały się z śniegiem. Jednak to lampeczki, które były zawieszone na dachu, dodawały klimatu świąt. Uśmiechnąłem się lekko na ten widok, jednak moja radość nie trwała za długo. Uśmiech znikł mi z twarzy, w momencie, gdy przekroczyłem próg domu. Zrzuciłem z nóg buty, i nie zajmując sobie głowy przywitaniem z rodziną, ruszyłem na górę.
Nie zapukałem nawet do drzwi. Otworzyłem je z impetem, aby na łóżku zauważyć dziewczynę w słuchawkach. Ta podniosła głowę, a na mój widok, psiknęła radośnie. Evie uśmiechała się od ucha do ucha. Młoda podbiegła do mnie, aby rzucić mi się w ramiona. Przytuliłem ją, przy okazji głaszcząc po plecach.
- Co ty tutaj robisz?
- Musimy pogadać.
- O czym? - zapytała zdziwiona. Musiała się zdecydowanie zestresować, gdyż momentalnie odsunęła się ode mnie. - Nie gadaj, że rzuciłeś studia, idioto.
Coś gorszego.
Zakochałem się.
Nie skomentowałem jej słów. Upewniłem się, że na korytarzu nikogo nie ma, aby chwilę później zamknąć drzwi na klucz. Usiadłem na łożku siostry, która chwilę później dołączyła do mnie. Evie siedziała po turecku, przyglądając mi się ze zdziwieniem.
- To będzie dużo informacji na raz, ale tylko ty możesz znać prawdę. Pamiętasz jak z dwa albo trzy miesiące temu, odbierałem się spod biblioteki? - Evie, kiwnęła potwierdzająco głową. - Pytałem się wtedy ciebie o jedną dziewczynę. Chodziło mi o Charlotte, tą, z którą robiłaś projekt. Coś mnie zaintrygowało. Zaciekawiła mnie. Dlatego, kiedy dowiedziałem się, że robicie razem projekt, postanowiłem to wykorzystać, Evie.
- Odwiozłem ją raz do domu, i to było to nasze jedyne i ostatnie spotkanie. Tak mogło ci się wydawać. Jednak przyjechałem jakiś czas później do miasta, aby spotkać ją, znowu. Potem kolejny raz i kolejny. Nie wiem kiedy stało się to czymś, nie wiem? Normalnym? Przyjemnym? Tak właściwie to zaczęliśmy się spotykać. Polubiłem ją, wiesz? Jest piękna, inteligentna i tak cholernie tajemnicza. Była nawet u mnie kilka razy, poznała moich przyjaciół.
- Nico...
- Jednak musieliśmy to ukrywać. Przecież jest ona młoda ode mnie. Opowiada mi, że jej rodzice są zbyt opiekuńczy. A ja sam, nie wiedziałem jak ty możesz na to zareagować. Byliśmy sekretem. Evie, ja nie wiem, w którym momencie zatraciłem się dla niej. Jestem w stanie zrobić dla niej wszystko. I w tym momencie to robię. Muszę cię o coś spytać, Evie. Charlotte nie odpisuję, nie oddzwania od dwóch dni, ja kurwa nie wiem, czy zrobiłem coś nie tak, czy ona myśli, że zrobiła coś nie tak. Nie pozwolę jej odejść tak bez słowa. Nie wiem, może coś jej się stało? Cholera wie.
- Nicolasie... - Siostra szepnęła na tyle cicho, jakby bała się, że ktoś może nas podsłuchiwać. - Zakochałeś się?
- Nie wiem... chyba?
- Kochasz ją?
- Myślałem, że kochałem Aurorę, jednak to jest coś innego... nigdy nie czułem czegoś takiego, co do Charlotte. - Bałem się spojrzeć w twarz siostrze. Okłamywałem ją przez tygodnie, a ona od zawsze była moją osobą.
- Nico... - zaczęła. - Tak mi przykro. Cholernie, mi przykro.
- O czym ty... - i wtedy zobaczyłem jej twarz. Wiedziała. Coś się stało Charlotte. Kurwa.
- We wtorek, kończyłam później zajęcia. Rozpoznałam jej mamę, przecież mało kto chodzi w policyjnym mundurze. Zabierała wszystkie rzeczy z jej szafki. Podsłuchałam rozmowę... mojej nauczycielki z mamą Charlie. Nico, jej nie ma. Wyprowadziła się.
Krzyki. Miliony głosów. Przekleństwa. Toczyły w mojej głowie bitwę. Przecież, to nie może być prawda, tak? Powiedziałaby mi o tym, racja?
Przecież nie obiecywałaby mi, że nie odejdzie, gdyby to planowała. Ja pierdole.
Kurwa.
- Kurwa. - Łgałem jak dziecko. Nie wiem, tak właściwie, w którym momencie zacząłem płakać. Łzy ciekły mi po twarzy. Ciepły dotyk dłoni siostry, starał się dodać mi otuchy. - Tylko nie to znowu.
- Tak mi przykro...
Dusiłem się słonymi łzami.
Straciłem ją. Ponownie kogoś straciłem. Jednak tym razem kogoś na prawdę. Kogoś kto był drugą litera ja. Kogoś, dla kogo zacząłem żyć. Kogoś, kogo nauczyłem żyć.
Nie potrafiłem jednak zrozumieć jednego. Dlaczego odeszła bez słowa. Przecież... obiecywała.
W tym momencie, okazało się, że miłość to kurwa. Że jest ona pieprzoną manipulantką. To wszystko było tylko fikcją. Jakby moje życie było pierdoloną książką i pozostawiłbym ją w najgorszym momencie, nie chcąc dotrzeć do końca, do happy endu.
Chyba, że w naszej książce, nie było ono pisane.
CZYTASZ
CONFESSION OF LOVE
RomanceTo właśnie my śmialiśmy się w ciemności i byliśmy przerażeni, że to zgubimy. Staliśmy na sufitach. Błagałam, abyś pokazał mi świat, a pokazałeś mi miłość. Dziękowałam Bogu za ciebie. Charlotte Westwood nigdy nie sądziła, że w jej życiu może pojawić...