Rozdział 46

150 16 2
                                    

-Czyli mówisz, że jutro jedziecie na delegację do królowej Historii, by potwierdzić wszystko co do wyjazdu poza mur? - zapytała Hange, kręcąc się żywiołowo na sofie obok mojego brata. Od białego rana było zebranie w gabinecie Erwina dla małej ilości osób. Aiko, ja, Levi, Hange i sam Smith. Ustalaliśmy nasze ostateczne zamierzenia, trasę przejazdu, godziny, zaopatrzenie, finanse i wiele innych rzeczy, od których zaczęła mnie już boleć głowa po czterdziestu minutach.

-Tak, pojedziesz ze mną Levi. - powiedział Erwin, kiwając głową na czarnowłosego, który opierał się o drzwi ze skrzyżowanymi rękoma. Stałam naprzeciw niego, po drugiej stronie pokoju, przy uchylonym oknie. Pogoda okazała się dzisiaj łaskawa, bo w nocy padał deszcz, dzięki czemu było teraz bliżej dwudziestu kilku stopni, a nie tak jak przez ostatnie kilka tygodni - ponad trzydzieści.

-Będzie Szef, tak? - zapytałam, patrząc uważnie na blondyna.
-Kazał przydzielić kogoś z was do ochrony na spotkaniu, podobno wśród niektórych osób z arystokracji budzą się zapędy buntownicze. - odpowiedział spokojnie.
-Aż mi się rzygać chce, gdy o nim myślę. - burknął posępnie Levi. Mógł sobie na to pozwolić w tak wąskim i prywatnym gronie. Hange spojrzała na mnie uważnie.

-Nie jesteś na niego wściekła, że zostawił cię na pastwę losu z ogromną dziurą w bebzolu? - zapytała.
-Mógł mnie dobić, więc nie ma tragedii. - odparłam, wzruszając ramionami. Levi prychnął pod nosem.

-Też mi łaska.
-Levi, nie teraz jest czas na zażalenia. Nora, kto pojedzie nas ochraniać? Pamiętaj, że ty nadal jesteś na zwolnieniu. - powiedział twardo Erwin. Skinęłam głową na swojego brata. Ufam mu w stu procentach.

-Aiko pojedzie. - odpowiedziałam pewnie. Poza tym na spotkaniu może wychwycić jakieś ciekawe informacje.

-No to ustalone, Szef przyjedzie tutaj z samego rana. Lepiej mu się Nora bez potrzeby nie pokazuj. A ty, Levi, błagam cię, zachowaj swój zwyczajowy chłód względem niego. - zarządził twardo Erwin, na co czarnowłosy skinął niechętnie głową. Mój brat wstał powoli z sofy i podszedł do mnie, wyciągając papierosa. Spokojnym ruchem go odpalił, aż końcówka zajarzyła się na pomarańczowo, a szary dym uniósł się cienką strużką do góry i wyleciał mozolnie przez okno.

-Musimy, Aiko, przetestować te włócznie, które niedawno skonstruowałeś. Jesteś pewien, że zadziałają na Opancerzonego? - spytała Hange, uważnie przypatrując się mojemu zamyślonemu bratu i poprawiając brązowego kucyka. Spojrzałam na Aiko, którego pomarańczowe tęczówki wodziły po opustoszałym dziedzińcu. Miał lekko żółtawe zęby od długotrwałego palenia tytoniu, ale nie odejmowało mu to zbytnio od urody. Właściwie był to jego jedyny mankament. Ogromny, postawny, wysoki, umięśniony. Górował sylwetką w salonie i jakby samym opanowaniem dawał znać, że zdecydowanie warto go słuchać.

-Możemy to zrobić w najbliższych dniach, dzisiaj w nocy skończyłem już swój projekt. - odpowiedział, zaciągając się gryzącym dymem. Wszyscy w pokoju ciekawsko na niego spojrzeli.

-Kolejna broń przeciwko tytanom? - dopytała Hange. Mój brat pokręcił głową, wyrzucając kiepa przez okno.

-Ulepszony manewr? Byleby znów linki nie pękły na testach. - mruknął Levi, patrząc na mnie ukosem. Przewróciłam oczami. Nie moja wina, że jeden ze zwiadowców wleciał idealnie na mój tor lotu tamtego feralnego dnia.

-Nie, żadna broń. Zastanawiałem się po prostu co zrobimy z Equmem. Jest dobrym strzelcem, więc myślę, że nie trzeba go zwalniać jeśli wciąż będzie mógł chodzić. - odpowiedział Aiko. Zmarszczyłam brwi.

-Musiałaby mu stopa odrosnąć. - mruknęłam, krzyżując ręce na piersiach. Cokolwiek co znajduje się w gabinecie Hange i będzie służyć do wpakowania sobie do ryja jest co najmniej rzeczą alarmującą. A wątpię w jakieś tytanie eliksiry, które pozwolą na odrośnięcie kończyny.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz