8

198 16 0
                                    

Uwaga! W tym rozdziale znajdują się przekleństwa oraz brzydkie słowa. Ponad to scena bójki. (Próbowałam ją dobrze napisać, dajcie znać jak mi poszła.)
Przepraszam za mini spojler, lecz czułam się w obowiązku poinformować was o tym.
Mam nadzieje, że rozdział nie będzie miał większego pływu na następne. Jeżeli nie chcesz słuchać (czytać) ciężkiego języka, przejdź dalej.
Sue

-----------------------------------------

- Zuzia, Zuza no weź! Obraziłaś się czy co? Zuza!

- Nie wiem o czym mówisz.

- Wiesz, dobrze o tym wiesz!

Robiłam szybkie kroki w glanach, a za mną dereptały białe szpileczki Emmy.

- Do cholery zatrzymaj się!

- Po co?

- Bo chce kurwa pogadać!

- Nie przeklinaj.

- To się kurwa zatrzymaj!!

Nagle stanęłam w miejscu. Blondynka nie zdąrzyła wyhamować i wpadła prosto na mnie.

- Słucham. - Mówiłam ostrym tonem. Grałam twardą, byłam twarda. - Mów.

- Nie wiem co się stało, ale nagle się nie spotykamy, nie rozmawiamy normalnie, przyjaźnimy się, potrzebuje kontaktu z tobą!

- Weź sobie kurwa daruj, nie jestem w nastroju na takie gadanie.

- Co mam sobie darować?

- Udajesz, że się przyjaźnimy. A na prawdę od roku masz mnie głęboko z dupie. Chcesz tylko mojej porażki. - Em próbowała mi przerwać. - Ja mówię. Przemawia przez ciebie fałsz i to taki głęboki. Kiedyś, może tego nie widziałam, teraz zauważam jaką suką wewnątrz jesteś.

Niebezpiecznie zaczęłyśmy się do siebie zbliżać.

- Ja jestem suką? No proszę, proszę emo szmata! - Wymachiwała mi przed twarzą swoim palcem zakreślając szlaczek.

- Zamknij swój niewyparzony ryj, kurwo!

- Jeb się stuknięta wariatko!

Przegieła. A ja nie myślałam co robię, po prostu szarpnęłam jej blond kite. Moja chuda koleżanka zrewanżowała się tym samym. Stałyśmy tak na środku szkolnego korytarza szarpiąc się za włosy, dopóki nie podniosłam nogi z założonym na niej glanem i nadepnęłam na jej nowiuteńkie Louboutin'y.

- Ty suko! - Em rzuciła się na mnie z paznokciami idealnie spiłowanymi w szpic.

Na podłogę kapała krew, nie wiem czyja była. Mijały minuty, a jej przybywało.
Nie czułam bólu, tylko żelazny posmak w ustach i chęć dalszej walki.

------------------
Pół godziny później
------------------

- Jak wy, dwie, dobrze wychowane dziewczyny mogłyście to zrobić? Zawsze byłyście grzeczne. Co się z wami stało?

Co chwile rzucałyśmy sobie z moją byłą "przyjaciółką" wściekłe spojrzenia. Rozmawiałyśmy używając tylko oczu.

Twoja wina

Pieprz się

Kurwa

Szmata

- Wytłumaczy mi to ktoś? Co się stało? - Nikt się nie odezwał. - Zuzia. - Dyrektorka obróciła się w moja stronę i oczekiwała odpowiedzi. Długo walczyłam sama ze sobą, aby nie zacząć wydzierać się na całe gardło.

- Nie będę się użerać się z fałszywymi ludźmi, dla których liczy się tylko wygląd i którzy desperacko szukają popularności.

- Tak? - Em zabrała głos. - A ty lepsza. Myślisz, że jakiś sławny gościu wszystko rzuci i pobiegnie do ciebie? Nie licz na to mała.

- Jeszcze się przekonasz, mała. - Starałam się wyglądać groźnie, widziałam, że udaje mi się to w przeciwieństwie do Emmy, której mina teraz była na prawdę żałosna. Nauczyłam się już kiedyś grać rolę, od zawsze robie to perfekcyjnie - Szmato. - Nie wydałam z siebie tego słowa, tylko poruszyłam wyraźnie ustami.

- Wezwałam waszych rodziców. Zaraz powinni się tu pojawić. - W tym momencie do gabinetu wbiegły dwie zmartwione kobiety.

- Zuźka, kotku nic ci nie jest? Twoja twarz... - Mama obracała moją głową oglądając wszystkie widoczne na niej rany. - Jesteś cała poobijana i podrapana. Kto ci to zrobił kotku? - Odpowiedź była raczej oczywista, więc skierowałam wzrok na Emme. Jej nogi miały wiele siniaków, miałam nadzieję, że któraś z kości nie wytrzymała uderzeń glana i jest złamana, albo chociaż zmiażdżona. Porównując się do niej wyglądałam lepiej. Szpilki zrobiły wiele szram na mojej skórze, przebiły ją i teraz ciekła mi po niej krew, jednak nie były tak efektywne jak moje obuwie.
Pani Agnieszka, mama Emmy robiła u niej takie same oględziny jak moja u mnie.
Kiedy kobiety skończyły, niezadowolone podeszły do dyrektorki. Stały chwile razem mocno gestykulując. Rozmawiały zawzięcie. A ja tylko siedziałam nie pokazując po sobie bólu jaki odczuwałam szczególnie przy oku i na policzku. Rana wywołana paznokciami Emmy na pewno była już zakażona. Miałam potrzebę rozpłakania się, jednak mocno z nią walczyłam. Nie dam jej tej satysfakcji.
Mamy w końcu dogadały się z dyrektorką i rzucając przelotne "do widzenia", zaciągnęły nas do wyjścia.

Kiedy siedziałam w aucie, przypadkiem zerknęłam na swoje odbicie w bocznym lusterku. Wyglądałam naprawdę źle. Miałam podbite oko, ranę zrobioną jakby przez pazury kota i spuchnietą, rozwaloną wargę. Uroku nie dodawał mi również rozmazany makijaż, ani potargane włosy.

Mama nic nie mówiła. Była dobita całą tą sytuacją. Nigdy z nikim się nie biłam, dlatego nie przywykła, jak większość matek osób z naszej szkoły. Mam nadzieje, że nie dowiedziała się o moich nieobecnościach, w tedy dopiero miałabym na prawdę przesrane.

Dam radę // Loïc Nottet ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz