20

187 13 5
                                    

Przepraszam.

Nie usuń.

Sorry.

Usuń.

:)

Nie.

:(

Też nie.

Dziękuję.

Za co?

Naprawdę świetnie się bawiłem.

Bez sensu. Usuń.

Dzięki, że mogłem u ciebie mieszkać.

Usuń.

Kocham cie.

Nie wysłałem. Rzuciłem telefon na łóżko i poszedłem do kuchni.

- Kochanie?

------------------------------------------------

Powinnam zadzwonić.
Powinnam.
Powinnam.
Powinnam.

Włączyłam Skype i zerknęłam na znajomych.
Nie ma Loïc'a.
Czemu?
Już jest w domu. Na pewno. Dlaczego nie napisał do tej pory?

-------------------------------------------------

Zamknąłem się w pokoju z kanapką w ręce.
Musze do niej zadzwonić, napisać, zrobić coś.

Otwieram Skype.

-------------------------------------------------

Kropka z czerwonej zamieniła się na zieloną.

Co teraz?

---------------------------------------------------

Na pewno zauważyła, że wszedłem. Powinienem napisać.

------------------------------------------------

Cześć

Cześć

...

Jak podróż? - Spytałam bardziej z grzeczności niż ciekawości.

Okej.

Mhm. To fajnie.

Rozmowa się urwała, czułam, że to z mojego powodu tak się dzieje. Że nie powinnam była się tak zatrzymywać.

------------------------------------------------

Zaryzykowałem i kliknąłem obrazek słuchawki.
Odebrała.
Zaskoczył mnie widok dziewczyny w mojej bluzie.
Wyglądała cudownie i uroczo zarazem, jednak coś zmieniło się od mojego wyjazdu.

- Co z twoimi włosami? - Były krótsze i pofarbowane na ciemną czerwień.

- Potrzebowałam zmiany. - Machnęła lekceważąco dłonią.

------------------------------------------------

- Podoba mi się. - Uśmiechnął się rozbrajająco. - Naprawdę, ładnie ci.

- Dziękuję. - Schowałam zarumienione policzki za włosy.

- Hej, słuchaj...... przepraszam, że tak odbiegłem...

- Nic się nie stało. Ja również przepraszam, że tak się obraziłam.

- Okej.

- Okej.

----------------------------------------------------

- Kochanie. - Mary weszła z filiżanką do mojej sypialni. - Przyniosłam ci herbatę.

- Dziękuję. - Odebrałem napój.

Robiąc pierwszy łyk spojrzałem na minę Zuzi.

- Kochanie? - Była ewidentnie oburzona. - Kochanie... - Powtórzyła do siebie. - Ty świnio!

---------------------------------------------------

Zamknęłam laptopa i prawie rzuciłam nim o ścianę.

Głos tej kobiety był taki...taki...ona go kocha...a on..a on ją...
Nie!
Dlaczego mi to zrobił. Palant. Idiota. Dupek. Ham.

Miałam kilka wyjść.

1. Zacząć krzyczeć.
2. Rozwalić laptopa.
3. Zatrzeć ślady naszego kontaktu.
4. Zniszczyć wszystko.
5. Pojechać do Belgii i osobiście ją zamordować.
6. Zamordować jego.
7. Zabić się.
8. Pójść spać.

Wersja ósma była najbardziej rozsądna, chociaż zabicie siebie nie było taką złą opcją.

Szczelnie odkryłam się kołdrą tworząc pewnego rodzaju namiot. Nie chciałam już nigdy wychodzić.
Lecz po chwili dotarło do mnie czyj zapach mnie otacza. Loïc'a. Do tego czasu nie płakałam. Teraz z moich oczu poleciały łzy. Szybko zerwałam ze siebie bluzę.

Czemu ja? Nie mógł sobie znaleźć lepszej osoby do zranienia?
Naprawdę mi na nim zależało.

-----------------------------------------------

Cholera. Cholera. Cholera. Cholera.

- Przepraszam. - Wyszeptałem w pustkę.


Dam radę // Loïc Nottet ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz