I jest rozdział na który sama czekałam.
Przepraszam za opóźnienie, jednak jest koniec roku i staram się podnieść jeszcze maksymalnie oceny.
Sue------------------------------------------------
Nadszedł ten dzień. Dzisiaj miał przyjechać Loïc.
Przygotowałam pościel, upiekłam obiad, poodkurzałam, starłam kurze i zapełniłam lodówkę jedzeniem.
Teraz siedziałam na krześle w kuchni, okropnie się stresując. A co jeśli nie będzie mu się podobać? A co jeśli mnie na żywo nie polubi? A co jeśli coś zepsuje?Usłyszałam dzwonek do drzwi. W końcu!
Podeszłam i otworzyłam.
Przedemną stała postać ubrana cała na czarno. Tak jak zwykle i ja. Dzisiaj jednak miałam na sobie bordowy sweter i tęczowe skarpetki przez co mój look nie wyglądał tak mrocznie.- Loïc...- Jęknęłam. Naprawdę bałam się tego spotkania.
- Zuza. - Uroczo się uśmiechnął.
- Shit... - Przyłożyłam rękę zamykając usta.
- Chodź tu. - Otworzył ramiona, a ja wtuliłam się w nie. Było mi błogo, cudownie ciepło i tak jakoś... bezpiecznie.
- Mój Boże, jak ja tego pragnełam. - Wyszptałam w jego ramię.
- Mogę wejść do środka?
- Jeszcze chwilkę. - Mocniej przycisnęłam się do ciała.
- Jasne. - Przeniósł ręce na włosy i zaczął je delikatnie głaskać.
Z niechęcią ale odsunęłam się od mojego przyjaciela.
- Cześć, wejdź proszę. - Przesunęłam się robiąc miejsce w przedpokoju. Loïc podniósł dwie walizki i przekroczył próg. - Zostaw to tutaj. - Nakazałam. - Tutaj będziesz spać. - Wskazałam sypialnie z beżowymi ścianami. - Jesteś głodny, zmęczony, spragniony? Chcesz się umyć?
- Nic z tych rzeczy. Chcę cię znów przytulić. Tylko bez świadków których mieliśmy na korytarzu.
- Był tam ktoś? - Wyszeptałam podbiegając do drzwi i wyglądając przez Judasza.
- Już sobie poszedł. Jakiś mężczyzna. Na około 25 lat. W niebieskiej bluzie. - Mateusz.
- Mogę? - Popatrzyłam znów na jego ciało. Kiwnął głową dając mi zgodę. A ja podeszłam i znów się wtuliłam.
Staliśmy tak jakiś czas. Aż zrobiło się dosyć niezręcznie. Puściłam go.
--------------------------------------------
Wyglądała uroczo, kiedy się rumieniła.
- Chodź nałożę ci łososia. - Powiedziała, a ja podreptałem za nią.
Kuchnia była urządzona w modnym teraz stylu. Białe szafki były bez klamek, wyglądało to dziwnie. Wiem, że sama go nie urzadzała, tylko kupiła gotowe, jednak jakoś to nie był jej styl. Szczególnie, że wszystko było białe, a do niej, tak samo jak do mnie pasowała czerń.
- Dużo, czy mało? - Obkreciła się w moją stronę.
- Średnio.
- Smacznego. - Postawiła przedemną talerz z czymś owiniętym w ciasto francuskie. Z jej wcześniejszego opisu wiedziałem, że w środku znajduje się łosoś i szpinak.
Zadzwonił telefon.
- Przepraszam. - Wstała od stołu i sięgnęła po niego. - Tak?... Nie mamo...mamo...- Popatrzyła na mnie i powiedziała nieme sorry. Wyszła do innego pokoju, żebym mógł zjeść w spokoju. - Mamo! Jest u mnie ktoś ważny.... - Słyszałem zza ściany. - Nie mogę teraz gadać....nie.....nie....może...nie wiem... za miesiąc.... tak, dobrze, dobrze....musze kończyć....co?..nie...pa.
- Przepraszam cie. -Weszła, kiedy właśnie skończyłem jeść. - I jak?
- Przepyszne, dziękuję. Pokażesz mi może plan dotyczący koncertu? Widziałem jak bardzo się tym stresowałaś...
- Chodź do salonu. - Wstawiłem talerz do zmywarki i przeszliśmy do innego pomieszczenia. - Proszę. - Podała mi plik kartek. Po chwili czytania odpowiedziałem.
----------------------------------------------
- Em..Okej, podoba mi się. - Zwrócił się w moją stronę.
- Mhm.
Nastała niezręczna cisza, która ciągnęła się wieczność. Nieśmiało spoglądałam na jego twarz.
Ciszę przerwał Loïc.- Już późno, może pójdę się kąpać, a później spać? - Podniósł się z kanapy.
- Jasne, ręcznik jest na pralce.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Lo poszedł, a ja zostałam sama. Wyszłam na balkon i zaczęłam podziwiać widok nocnego miasta.
Kiedy gadaliśmy wcześniej nie było między nami takiej dziwnej atmosfery. Jest moim idolem i zawsze otwartym człowiekiem. Czemu? Mam ci powiedzieć? Nie..chyba nie. Bo głupku on ci się podoba! Eh...
Trudno zdać sobie po jakimś czasie sprawę, że twoje marzenia są na prawdę nierealne. Fakt, przyjaźnicie się, ale to nie zabrnie aż tak daleko. Nie ma szans. "Nie ma szans, nie będziecie razem." "Nie damy rady? Jeszcze ci pokaże." - Powiedziałam kiedyś do byłej przyjaciółki.
Może trochę grałam, może nie. Ale muszę walczyć o to co pragnę.
I zdobędę to!------------------------------------------------
Dużo myślałem, zbyt dużo.
Podoba mi się, ale nie chce jej ranić. Pewnie ona we mnie nic nie widzi. To tylko przyjaźń.
Zostawię to. Nie chce później żałować.----------------------------------------------------
I jak wyszedł? Jakieś wrażenia, skargi, zażalenia?
CZYTASZ
Dam radę // Loïc Nottet ✔
FanfictionHistoria o zwykłej nastolatce z Polski i przebojowym chłopaku z Belgii. Niemożliwe? Nic nie jest niemożliwe. STARA WERSJA