Myślicie że to łatwe? O nie, nie, moi drodzy, mylicie się. Okropieństwo! Ciągnie cie do chłopaka z którym chwilowo dzielisz mieszkanie. Chcesz go przytulać, całować, dotykać jego ciała. Chcesz po prostu coś zrobić. Ale nie możesz, bo wiesz, że on tego nie odwzajemnia. Chcesz być z nim, ale status przyjaciółki również ci odpowiada. Nie możesz, nie chcesz tego zmieniać.
- Loïc, wyjdź proszę!
- Jeszcze chwilkę!
Po raz dwudziesty w ciągu kwadransu próbowałam dobić się do łazienki.
- I tak będziesz miał tam swój zespół włącznie z makijażystką.
- Po pierwsze wizażystka. Po drugie nie mam zespołu, ani tym bardziej prywatnej wizażystki.
- No i co. Wyjdź, proszę! Ja też mam dzisiaj ważny dzień!
- Chcesz wejść to naciśnij klamkę głupku.
- Serio? - Zrobiłam to co kazał. - Nie mogłeś mi wcześniej powiedzieć?
- Nie prosiłaś o to co trzeba.
Chciałam się na niego rzucić z pięściami, ale nie w wściekłości, lecz żartobliwie. Skończyło by się tak, że w końcu przygniótł by cię swoim ciężarem, popatrzył w oczy i zaczął szaleńczo całować. Poczułam, że moje policzki płoną, więc dla bezpieczeństwa wróciłam do sypialni pod pretekstem ubrania się. I z ust przeszedł by niżej i niżej i jeszcze niżej. Dość!! Nie. Nie. Nie. Nie. Starczy mi, że z nim mieszkam, a ty mózgu pogarszasz to. Nie mów, że nie podoba ci się ta wizja. Nawet w myślach umiałam się zarumienić. Podoba, ale starczy.
Chciałam jak najprędzej zająć się czymś, więc otworzyłam szafę i zaczęłam ją przegrzebywać w poszukiwaniu odpowiedniego stroju.
Sweter zbyt niechlujny, sukienka zbyt elegancka, t-shirt zbyt zwykły, koszula zbyt wyjątkowa.
Obcasy nie bo to plenerowa impreza, glany nie bo lato, trampki są zniszczone i rozklejone, klapki nie, bo to nie plaża.Aaaaaaaaa!
W końcu z braku laku sięgnęłam po nie elegancką, ale nie niechlujną czarną koszulkę, spodenki przed kolano i trampki pod kostkę. Makijaż nie różnił się od tego jaki zwykle sobie robiłam. Włosy delikatnie zakreciłam na lokówce i puściłam wolno, aby spływały falami po moich ramionach.
------------------------------------------------
Zuza biegała po domu jak opętana. Powtarzała kilka razy jedną czynność. Na przykład zauważyłem, że pudełko od chusteczek chigienicznych prostowała do lini stołu już cztery razy. Nie wiem w czym jej ono przeszkadzało. Ustawione było równo, a ona dalej je przestawiała.
A to ja powinienem być zdenerwowany. Z tego co wiem Zuzia organizowała już koncerty, więc o co chodzi? Może jest to dla niej ważne z faktu, że to twój koncert. Nie bądź głupi. Na pewno to nie jest prawdą. Albo jest. Ona na pewno nic do mnie nie czuje.
- Idziemy? - Zilustrowała mnie wzrokiem, a później siebie. - Mogę tak iść? Czy niezbyt? - Zrobiła krzywą minę.
- Wyglądasz ładnie, możesz tak iść. Ja też nie mam na sobie garnituru.
- W sumie... - Podeszła do szafy i znów zaczęła poszukiwania czegoś odpowiedniejszego. - Wiem! - Podskoczyła i pobiegła do pokoju.
Zawiesiła na szyi długi naszyjnik, założyła baletki, a usta posmarowała błyszczykiem. Wyglądała pięknie. Poprawiła przed lustrem szybko włosy.
Wyszliśmy.-------------------------------------------------
Nigdy nie stresuje się prowadząc samochód. Nigdy. Więc nie rozumiałam do końca czemu czuje to co teraz.
Boje się, że skręce nie w tą stronę. Że spowoduje wypadek, albo stłuczke, albo cokolwiek, gdzie Loïc'owi coś się stanie.
Jadę wolniej niż zwykle, lecz nie za wolno aby być na miejscu o czasie. Lo nie zwraca uwagi na drogę, ani mijające nas budynki. Czyta mój notatnik w którym znajduje się cały plan koncertu. Sam napisał sobie na małej karteczce piosenki, które ma wykonać. I tak na prawdę to byłoby na tyle z jego przygotowania.--------------------------------------------
Docieramy na miejsce. Zapoznaje się z wszystkimi. Robimy krótką próbę. Później schodzę ze sceny, idę się wyciszyć. Wyciągam telefon, przeglądam instagrama, facebooka. I chociaż nigdy nie byłem fanem przesiadywania na portalach społecznościowych, to sprawia mi to przyjemność.
Siedzę za sceną. Od Odry dzieli mnie jakiś budynek. I dobrze. Nikt mnie nie widzi i ja również nikogo nie widzę. Stresuje się. Nie pokazywałem tego, ale taka jest prawda. Boje się to zawalić. Boje się, że zawale coś a ona to zobaczy...Słyszę szum ludzi, z czasem ich przybywa, robi się coraz głośniej. Słyszę skrawki rozmów, mówią po polsku więc prawie nic nie rozumiem. Lecz wyłapuje również język angielski. Jakaś osoba mówi, że nie może się doczekać.
Zerkam na zegarek. Za minutę 20:00.Głęboki wdech.
Poprawienie ciuchów.
Wyłączenie telefonu.
Sprawdzenie listy piosenek.
Uśmiech.
Wydech.
I wchodzę na scenę.
----------------------------------------------
Jutro wyjeżdżam w miejsce bez internetu, lecz postaram się napisać chociaż dwa rozdziały w tym czasie.
Trzy dni i długa droga do celu = dużo wolnego czasu, który można sobie umilić albo czytaniem, albo pisaniem, albo słuchaniem muzyki. (W moim przypadku.)Miłych wakacji :)
Sue
CZYTASZ
Dam radę // Loïc Nottet ✔
Fiksi PenggemarHistoria o zwykłej nastolatce z Polski i przebojowym chłopaku z Belgii. Niemożliwe? Nic nie jest niemożliwe. STARA WERSJA