17

233 20 2
                                    

Nie spytałam wcześniej, więc robię to teraz.
Czy taka forma - widziana z punktów dwóch osób wam odpowiada?
Proszę o szczerą odpowiedz.
Sue.

---------------------------------------------------

Dzień przed moim wyjazdem przygotowywałem się do snu. Po kąpieli, w łazience przeczesywałem mokre włosy. W tedy otworzyły się drzwi.

- Kurde! Przepraszam. - Zuza zilustrowała mnie wzrokiem. - Myślałam, że już poszedłeś spać. - Stała w samej bieliźnie, próbując chociaż minimalnie zasłonić się ręcznikiem.
Nie była chuda, nie była gruba.
Nie miała balonów, ale nie była też deską.
Miała idealnie wymierzone kształty.

----------------------------------------------------

Pomimo, że powinnam sobie pójść, to zostałam w łazience, a nawet zbliżyłam się o kilka kroków.

Stał bez koszulki, z ręcznikiem luźno zwisającym na biodrach. Widziałam jego nagi tors i miałam ochotę go tam dotknąć. Tak na prawdę to miałam ochotę dotykać go wszędzie.

-------------------------------------------------

Podeszła, więc ja też to zrobiłem.

Chciałem ją pocałować, dotknąć włosów, szczęki, ramion, dłoni, brzucha, talii, piersi, bioder, ud, stóp, no i wszystkiego czego nie powinienem.
Cholera.
Za bardzo się podnieciłem, więc szybko wyminąłem ją i pobiegłem do sypialni.

---------------------------------------------------

Czułam się zakłopotana. Bez sensu się tak gapiłaś. Nigdy nie widziałaś męskiej klaty? Idiotka. Zepsułaś wszystko. Ale... ale co? On w sumie też się patrzył. Nie, od razu wyszedł. Nie prawda. Minęło trochę czasu. Tylko dla mnie. Na pewno było to tylko kilka sekund, ale ja odczułam to w jebanym slow motion. Wszystko zepsułam. Nie powinnam była tam wchodzić.

Trochę żałowałam, lecz leżąc w łóżku nie umiałam już go sobie wyobrazić normalnie ubranego. Stał przedemną tylko w ręczniku na biodrach i z mokrymi włosami z których nadal kapało.
Zasnęłam z tą wizją przed oczami.

---------------------------------------------------

Obudziłem się około czwartej trzydzieści.
Przez długi czas leżałem i przypomniałem sobie wczorajsze wydarzenia.

Stwierdzając, że i tak nie zasnę wyszedłem z pokoju. Miałem zamiar coś zjeść, więc skierowałem się prosto do kuchni. Byłem na tyle zasypany, że nie zauważyłem zapalnego światła w tym pomieszczeniu. Dotarło do mnie, że ktoś tu jest dopiero, kiedy zobaczyłem Ją stojącą w krótkich spodenkach i luźnej koszulce, która udawała piżamę.
Schyliłem głowę, szepnąłem dzień dobry, nastawiłem wodę na herbatę i chciałem wyjść. Ale w tedy ona się odezwała.

- Przepraszam, że wczoraj.... że tak weszłam bez pukania...nie powinnam. - Nie widziała mnie, nie podniosła wzroku.

- Nic się nie stało.

-------------------------------------------------

- Sorry... - Ośmieliłam się zerknąć na Loïc'a. Można powiedzieć, że doznałam lekkiego szoku, kiedy dostrzegłam, że mój współlokator ma na sobie tylko dresy. Rozbudziło to tylko moją bujną wyobraźnię.

- Dzisiaj wyjeżdżam. - Lo zręcznie zmienił temat.

- O której?

- O 10:12 mam samolot.

- Mhm. - Co innego miałam odpowiedzieć. Było mi źle, że mogłam inaczej wykorzystać spędzony razem czas.

------------------------------------------------

Może mi się wydawało, może mój mózg płatała mi figle, albo może Zuza pożerała mnie wzrokiem. Myślę, że ja nie byłem w tym gorszy. Kręciła mnie i to bardzo.
Ale ty jej nie kręcisz. Pocałuj ją. Nie. Teraz. Zrób to! I tak wyjeżdżasz. Jeśli się nie uda, to się już po prostu nie spotkacie.

Podszedłem i niepewnie złapałem ją za talie. Jejku, była taka ciepła i taka miękka.
Zbliżyłem nasze twarze i patrząc jej głęboko w oczy zrobiłem pierwszy krok.
Złączyłem nasze usta.
Jak niewyobrażalne było moje szczęście, kiedy oddała pocałunek.

--------------------------------------------------

Nie mogłam w to uwierzyć.
Zrobił to.
Pocałował mnie.

Wplotłam palce w jego miękkie włosy i przycisnełam się ciaśniej do jego ciała. Gładził mnie po plecach.

Jejku jak było mi cudownie.

--------------------------------------------------

Nie umieliśmy się od siebie oderwać.

Chociaż dawno już woda w czajniku się zagotowała.
Chociaż powinienem się pakować.
Chociaż dzwonił mi telefon.
Chociaż byłem bardzo głodny.
Chociaż stałem gołymi stopami na zimnych kafelkach.
Chociaż zaczął padać deszcz.
Chociaż z tego powodu zaczęły trzaskać wszystkie dzwi.

To miałem ją. Przed sobą. I mogłem ją całować. Tak długo jak zechce. Nie konkretnie, bo przecież musze wrócić do domu. Ale teraz mam ją tylko dla siebie.

------------------------------------------------

Można powiedzieć, że zakończenie pocałunku było jak wyrwanie się z jakiegoś czaru.
Koło nas panował całkowity chaos. Wszystkie książki i przepisy spadły z szafek i rozasypały się po podłodze.
Owoce zleciały razem z miskami na ziemię. Przyprawy się rozasypały. Szafki się otworzyły. Drzwiczki trzaskały. Światła nie świeciły. A prądu nie było.

Okazało się, że zaczęła się burza.

Szybko zaczęliśmy biegać, zamykać okna i robić porządek.

Skończyło się tak, że staliśmy przyklejeni do siebie wśród względnie ogarniętego bałaganu.

- Myślę, że cię chyba kocham. - Wyszeptałam w jego gołe ramię.

- Ja chyba też tak myślę.

Zostań.

Dam radę // Loïc Nottet ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz