Rozdział 1 Nietypowa pogoda

11 2 0
                                    

- I jak tam deszczowy poranek? Muszę przyznać, że takiej pogody nigdy na oczy nie widziałem i.... -  wyłączyłam budzik.
- Dlaczego ustawiłam sobie radio jako budzik? Żeby co rano dowiadywać się pogodowych newsów? Ech... - fuknęłam rozdrażniona.
Z trudem podniosłam się z łóżka i poszłam wyszorować zęby. Chętnie pospałabym jeszcze. Czemu muszę się tak wcześnie zrywać?
Lusterko nad umywalką ukazało moją niewyspana twarz posypaną piegami oraz rozkręcone na wszystkie strony silnie rude włosy. Fioletowa piżama całkowicie gryzła się z tym kolorem, ale nie przeszkadzało mi to zbytnio. Zdążyłam już się przyzwyczaić do swojego wyglądu. I cóż... Ciężko dobrać pasujące ubrania.
Nigdy nie byłam za specjalnie wysoka, ani ładna i kiedyś, gdy byłam młodsza bardzo chciałam pozbyć się piegów i rzucającego się w oczy koloru włosów. Marzyłam by być taka, jak modelka. Idealna. Perfekcyjna.
Do ideału mi daleko. - stwierdziłam rozżalona, gdy miała jedenaście lat.
Od tamtej pory już nigdy nie próbowałam na siłę w sobie coś zmieniać. Musiałam się pogodzić z tym, że zawsze będę ruda i brzydka.
Dzisiejszego ranka nie miałam motywacji do tego by wyszykować się do szkoły. Najchętniej zostałaby w domu i poleniuchowała. Albo coś... Zawsze znalazłabym jakieś ciekawsze zajęcie.
Westchnęłam.
- Czemu muszę tak wcześnie wstawać? - pytałam siebie co jakiś czas - Czy coś by się stało, gdybym zaczynała lekcję o dziesiątej? - jak zwykle musiałam trochę ponarzekać.
Wyszłam na korytarz.
Wolnym krokiem podeszłam do okna i ku mojemu zdziwieniu pogoda faktycznie była dość nietypowa. Padał deszcz koloru intensywnej zieleni i świeciło słońce jakby chciało powiedzieć:

,,Świecę, więc jest ciepło ".

Wróciłam do swojego pokoju i niechętnie zbliżyłam się do szafy. Zaczęłam w niej grzebać i szukać czegoś fajnego. Ale czy dla takiej osoby, jak ja istnieją super pasujące ciuchy?
- To? - spytałam siebie patrząc na biały sweter - Nie! - odrzuciłam ubranie stanowczo na łóżko.
- A może to? - patrzyłam na najzwyklejszą czarną bluzę.
Warknęłam. Naprawdę nie mam ochoty by cokolwiek zrobić.
- Okropnie ponure! - wyrzuciłam ubranie za siebie.
Bluza wylądowała na oparciu od krzesła.
Ostatecznie wyjęłam z szafy kolejne ubrania i postanowiłam, że tę będą w porządku na dzisiejszy ranek. - Albo wystarczająco dobre.
Białą koszulkę z czarnym napisem: ,,Odmienność jest domeną" wpasałam w jeansy.
Włosy zawiązałam w niesforny kucyk, a wysuwające się pasemka przypięłam zielonymi spinkami.
- Mam nadzieję, że pogoda się poprawi. - wyszeptałam z nadzieją - Nie chciałabym iść w deszczu... A może pojadę deskorolką, a potem skoczę do skateparku? - zastanawiałam się.
Zeszłam po schodach do kuchni i zjadłam solidne śniadanie przygotowane przez mamę.
Sprawdziłam, czy mam wszystko w plecaku i pomału zaczęłam się zbierać.
Założyłam czarną kurtkę i już sięgałam po buty, gdy...
- Zniknęły! - wypaliłam bezradnie - Gdzie są moje buty?
Spojrzałam na zegarek za pięć minut powinnam wyjść, ale nigdzie nie było moich budów!
- Przecież w skarpetkach nie pójdę! Ojejciu, gdzie one mogły się podziać?
Zaglądałam pod krzesła i stoliki, nawet zajrzałam do szafy stojącej w przedsionku, w każde możliwe miejsce, ale nigdzie nie było moich butów.
Pobiegłam po schodach na górę do swojego pokoju.
Rozejrzałam się.
- Pod biurkiem? - zajrzałam - Nie ma.
Podbiegłam do łóżka. Kucnęłam i zajrzałam pod nie.
- Są - uradowałam się ocierając czoło. - Nareszcie.
Wcząłgałam się pod łóżko po buty.
Westchnęłam.
Spojrzałam na zegarek.
- Super, teraz na pewno się spóźnię. - wymamrotałam.
Założyłam pośpiesznie białe buty z motylami i zbiegłam z powrotem do kuchni. Zarzuciłam plecak i wzięłam deskorolkę pod ramię.
Wybiegłam z domu.

Na moje szczęście przestało już padać i mogłam poruszać się w miarę sprawnie. Po deszczu został jedynie mokry asfalt, lecz niebo wyglądało zdecydowanie inaczej, niż zazwyczaj. Było matowo zielone.
- Dziwne... - wymamrotałam - Ale w ostatnim czasie nic mnie nie powinno zaskoczyć.

Strażnicy Brama CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz