Rozdział 17 Gdy szkielet w zbroi wsiada na wierzchowca...

9 0 0
                                    

- Moje wizję nigdy się nie mylą, John. Zapamiętaj to sobie. - powiedziała Raya.
- Ja nie twierdzę inaczej, tylko nie mogę w to uwierzyć. - Powiedziałem zdezorientowany.
- To co teraz? - Spytał Tomas - Mówiłaś, że naszym dzieciom grozi niebezpieczeństwo.
- Ja tak nie mówiłam to wy to dopowiedzieliście. - Fukneła - Lecz nie twierdzę, że jest inaczej. A... I zanim to wypadnie mi z głowy musicie wiedzieć, że... - Ucięła.
- Wygląda na to, że nic nie wiemy... - Wyszeptałem.
- Oj... Nie bądź już taki w czarnym humorze skąpany... Zawsze można sprawdzić. Powróżymy sobie, co wy na to? - Powiedziała podekscytowana Raya.
- Rayu, nie poznaje cię. Pamiętam jak mówiłaś, że już nigdy nie będziesz wróżyć. - powiedział zaskoczony Tomas.
- Karty już przygotowane. - Powiedziała wskazując stolik zagracony kartami.
- Od początku to planowałaś. - Stwierdziłem. Dziwne, nie pamiętam kiedy ze sobą tak swobodnie rozmawialiśmy. Nawet jeszcze się nie kłócimy. 
- Wybierzmy po jednej. - Powiedziała i wybrała kartę.
Patrzę przez okno.
Jest pochmurnie i zdaje się, że ostatnie nietypowe zachowania pogody wpłynęły na kolor chmur. - Że też nie udało mi się temu zapobiec... Żałuję, że zawiodłem...
- John, karta... - Upomniał mnie Tomas. 
Spojrzałem na stolik. Przejechałem wzrokiem po wszystkich kartach i ostatecznie wybrałem tą leżącą na środku stolika.
Raya jednym gestem sprzątnęła pozostałe karty i zajrzała do tej, którą wylosowała.
Czułem podenerwowanie. Nie tym co miałem na karcie, co tym co powiedziała mi Raya... Moja córeczka... - Czy to prawda, czy złudzenie?
Siedzimy w ciszy. I czas ucieka... A my siedzimy... Zupełnie, jakbyśmy zostali zamrożeni... Nikt się nie odzywa, nikt nawet nie drgnie i nie przełamie tej ciszy...
Siedzimy tak długo, że na zewnątrz nastała już noc.
W saloniku Rayi zrobiło się już tak ciemno, że jedyne światło padało z zapalonych świec. Hhmm... I po tylu latach - znowu siedzimy razem przy jednym stole... Rozstaliśmy się w kłótliwej atmosferze i raczej unikaliśmy siebie do dziś. A teraz nagle siedzimy, jakby nigdy nic przy stoliku i wróżymy z kart. Można by pomyśleć, że czas się cofnął... I, że nadal jesteśmy młodymi dzieciakami rozwiązującymi problemy wtajemniczonych, a czasem wpadającymi po uszy w dużo grubsze sprawy. 
Hhmm... Co się tak naprawdę wydarzyło, że nasza przyjaźń prysła?
Znowu spojrzałem przez okno. Nie dostrzegłem niczego oprócz ciemności...
- Karta, którą trafiłam to umiarkowanie - Przełamała narastającą ciszę Raya - czyli czeka mnie kompromis.
- Głupiec - Odparł Tomas - Jeśli dobrze pamiętam ta karta oznacza przygodę.
- Dobrze pamiętasz. - Pochwaliła - Chyba nie myślałeś, że zapomniałeś?
- Dawno nie wróżyłem z tarota. - Oznajmił ściskając kartę.
Przełknąłem ślinę i odwróciłem swoją. 
Zobaczyłem szkielet w zbroi, który siedzi na koniu.
Zrobiło mi się zimno.
- Śmierć... - Wyszeptałem.
- Wygląda na to, że czeka cię zmiana w twoim życiu. - Powiedziała Raya przyglądając się karcie.
- Z jednej strony wszystkiego można się spodziewać po osobie, która bez przerwy kłamie. - Rzucił Tomas, a ja poczułem, że podnosi mi się ciśnienie. 
- Nigdy cię nie okłamałem! - Krzyknąłem ze złości. - Kiedy to do ciebie dotrze? Nigdy nie skłamałem!
Zerwałem się z miejsca.
- Ech. Nic nie trwa wiecznie. - Westchnęła przygnębiona - Nawet skłócone osły po latach wracają do sprzeczki. - Mruknęła - Chłopaki, zdaje się, że mam wam sporo do opowiedzenia.
- Kłamca. - Fuknął Tomas.
- Nigdy nikogo nie okłamałem! - Powtórzyłem zupełnie ignorując słowa Rayi.
- Normalnie, jak świnia z małpą! - Trzasnęła ręką w stół - Uspokójcie się, bo urwę wam języczki i tyle powiecie, co nic!
Zamilkliśmy.
- No nareszcie. - Westchnęła z założonymi rękami - Myślałam, że się przez was nie przebiję. A teraz siad i ani mru, mru.
- Ale... - Zaczął Tomas.
Spojrzałem na Raye. Marszczy brwi, a w jej niebieskich oczach buchają iskierki.
- Siad! - Nakazała. Raya zawsze była dominująca, a jej zdanie nie łatwo było podważyć. 
Usiedliśmy bez słowa.
Zapadła cisza.
Raya tylko pomrukiwała coś niezrozumiałego pod nosem. Rozumiem, że musi się wyładować, ale nie wiedza tylko podnosi mi ciśnienie. Co ona chce powiedzieć?
Spojrzała na nas poważnie.
- Pamiętacie Hadeona i naszą kłótnie, prawda? - Zgodnie pokiwaliśmy głowami - Czy nie wydaje wam się dziwne, że pokłóciliśmy się dopiero po rzekomym powstrzymaniu naszego dawnego towarzysza?
- Właściwie to tak... - Odparł Tomas.
- John, a pamiętasz, jak Hadeon żywił zazdrość kiedy zacząłeś umawiać się z dziewczyną, która mu się podobała?
Pokiwałem głową.
- A pamiętasz, że nawet jej rodzice oddali jej rękę Hadeonowi?
- Jak mógłbym zapomnieć... - Wyszeptałem.
- Ale ona i tak wolała zostać z tobą i uciekła z domu.
- Tak...
- Czy nie uważasz, że Hadeon mógł poczuć się urażony?
- Taki był. - Odparł Tomas zaskakując mnie - Pamiętasz, jak po tym, jak się oświadczyłeś Lucja nagle zerwała zaręczyny.
- Tak... - Pamiętam, że długo to przeżywałem.
- Słyszałem jej rozmowę z Hadeonem. To on ją do tego zmusił i groził jej twoją śmiercią. Pamiętam, jakby to było wczoraj. - Wyjaśnił.
Zacisnąłem dłoń.
- Tak, też to pamiętam. - Powiedziała Raya - Przyszła potem do mnie cała zapłakana... Biedactwo... Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Nie chciała wrócić do domu, bo ci zdecydowaliby za nią o jej życiu i nie była w stanie wrócić do ciebie.
Czułem, że coś się we mnie gotuję. - Nie sądziłem, że tyle działo się za moimi plecami.
- Widział w tobie rywala, John. - Dodał Tomas. - Takiego, którego za wszelką cenę chciał się pozbyć.
- Tak... Pamiętam, że jak się dowiedział, że jesteście parą wyszedł i trzasnął drzwiami... Myślałam, że nie wróci, ale jednak się myliłam. Wrócił zaskakująco spokojny. Po tym, jak zerwaliśmy kontakt miałam kilka sennych koszmarów. Widziałam w nich Hadeona. Widziałam, jak podszywa się pod każdego z nas. Zupełnie jakby zależało mu na tym by nas ze sobą skłócić... Ale zlekceważyłam to, bo myślałam, że Hadeon dawno był martwy, że nie udało nam się go uratować z mroku.
Zaczynałem wbijać sobie paznokcie w dłonie.
- Śniło mi się, że posługiwał się przyrodnią siostrą Lucji. To ona spaliła wszystkie notatki Tomaska i zrzuciła winę na John'a.
- Przyrodnia siostra Lucji... - Wyszeptałem.
Nagle ktoś zapukał do drzwi.
Raya wstała i podeszła do nich.
- Zaprosiłaś jeszcze kogoś? - Spytał zaskoczony Tomas.
- Nie - Odparła - Chyba, że żywego ducha.
Otworzyła drzwi.
- A! - Odskoczyła. - Nie sądziłam, że moje słowa mogą mieć taką moc... 
- Co się stało?! - Wstałem od stołu i przybliżyłem się do drzwi.
Zamarłem.
To zjawa... Chyba... Unosi się nad ziemią... Zaskakujące...
Rozglądam się.
Raya stoi, jak wryta. Tomas za nią. - Zdaję się, że wszyscy ją widzimy. To duch kobiety...
Ściskam dłonie.
Ja... Ja...
Miała na sobie białą, rozerwaną sukienkę. Nie miała butów, a po ramieniu spływała jej krew. Cała była mokra, a jej włosy nie były równej długości. Jej martwe oczy wypełniał smutek.
Ją znam...
- On mnie zabił. - Szepnęła rozgoryczona.
Te słowa mnie rozbudziły.
- Kto cię zabił, moja droga? - Spytała Raya podchodząc bliżej ducha.
- On... - Odpowiedziała - Ten o którym mówicie... Nasłał na mnie Morrigan. - Oznajmiła - Ten człowiek... Nie był wcale ludzki... On tu był przed dwoma laty... Zdaje się, że czegoś szukał...
On... Nie... Morrigan... Gdzieś już słyszałem to imię... 
- Czyżby Hadeon cię zabił? - Spytał z niedowierzaniem Tomas - Wiedziałem, że nie ma dobrego serca, ale by kogoś zabić?
Morrigan...
- Dlaczego to zrobił? - Spytała Raya.
Patrzę na smutną twarz zjawy. Mam wrażenie, że patrzy na mnie i tylko na mnie. Ignorując moich towarzyszy. 
Ten duch... Ta kobieta... Czyżby to Lara? - Przyrodnia siostra mojej żony...
Przełknąłem ślinę.
Nie jestem w stanie nic z siebie wydusić. Hadeon... Morrigan... 
- Powodów było wiele... Któregoś razu widziałam, jak spala jakieś stare książki. - Powiedziała ciągle patrząc w moją stronę.
- Moje książki o portalach i przejściach, które mu pożyczyłam. - Stwierdziła Raya.
- On powiedział, że nie ma zamiaru mieć litości... - Wyszeptała po czym zniknęła.
- Czyli jednak... - Zaczął Tomas.
- Skłócił nas... - Dokończyłem - Chciał nas wszystkich zniszczyć.
Nawet moją rodzinę...

Strażnicy Brama CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz