Stoję w miejscu.
Wokół mnie pienią swe paszczę, przeklęte stworzenia...
Bestie rozchichotały się piskliwie, aż poczułam nieprzyjemne ukłucie w uszach. Cóż... Znowu proszę się o kłopoty. Hhhm... Ale po długich poszukiwaniach wreszcie udało mi się znaleźć tę hybrydy. - Nie sądziłam jednak, że jest ich tak dużo. Jeszcze chwilę temu miałam nadzieję, że to chociaż jedna poczwara, ale się myliłam...
- Teraz jesteś w naszych sidłach. - powiedziała bestia stojąca na przeciw mnie.
Po jej długich zębach skapywała krew... Zapewne pamiątka po ostatniej ofierze... To chyba zły pomysł, że jestem tu sama. Równie dobrze mogłabym poprosić o pomoc, jakiegoś wilkołaka. - Gdybym tylko, jakiegoś znała... - Co ja tu robię? - Cóż... Moje pomysły bywają zaskakujące i niebezpieczne...
Przecieram oczy. - Kto wie może to tylko jakaś iluzja. - Ale coś mi mówi, że się na to nie zapowiada. To co teraz zrobię równa się z totalną głupotą.
- Ktoś was stworzył na swoją korzyść... - nawiązuję z nimi rozmowę, jest to za razem jeden z głupszych pomysłów na jaki kiedykolwiek wpadam. Staram się brzmieć pewnie, ale moja improwizacja nie stawia na wszystkie środki bezpieczeństwa. - I za pomocą waszej siły pozbywa się ludzi.
- Chcesz wiedzieć, jak to zrobił? - spytała szaleńczo bestia po mojej lewej.
Czyli mam rację co do pierwszego założenia. Chociaż bardziej zastanawia mnie jaki był powód stworzenia hybryd. Może to tylko ma odwrócić moją uwagę od czegoś innego? Czujności nigdy za wiele.
Hybryda ta cała jest pokryta futrem i bez przerwy się śmieje. - To pewnie jakaś mieszanka wilkołaka i czegoś... - Aż boję się pomyśleć czego. Hhmm... Raczej nie chcę się tego dowiedzieć, ale chyba ta wiedza będzie przydatna.
- Hmm... - udaję zainteresowanie. Zupełnie nie wiem, gdzie poprowadzi ta rozmowa.
- Milcz, głupi! - syknęła bestia po prawej - Po co jej to wiedzieć...? To ta strażniczka... - zaznaczyła, a jej pazury zrobiły się dłuższe - Po co czekać, bracia... Rozszarpmy ją od razu!
Zaciskam usta.
Czy tutaj większość hybryd ma jakieś umiejętności wilkołaka? Hhhmmm... Dodatkowo zdaję się, że mnie znają.
Zrobiłam krok w tył. Aż tak bardzo chcą się mnie pozbyć? - Trochę smutne...
- A więc wiecie kim jestem...? - uśmiechnęłam się lekko. Nie zamierzam się tak łatwo wycofać, nawet jeżeli miałabym źle skończyć. Muszę prowadzić z nimi rozmowę, a może znajdę jakąś lukę.
- Przystopuj, palancie! - ryknęła poczwara znajdująca się za mną. - Oni chcą ją mieć żywą...
Uuu... Jacy oni? Chyba nie oni...? Po co im bym była potrzebna...? Hhhmm... - Dobrze, później się tym zajmę. Najpierw muszę powstrzymać hybrydy, a raczej ich stwórcę. - Wtedy istnieję szansa, że przestaną się tak panoszyć.
Odskoczyłam i w ostatniej chwili uniknęłam lecącego w moją stronę kamienia.
Niesamowita siła. Prawię taka, jak u olbrzyma... Albo kto wie - może dosłownie taka sama. - Tyle, że tu nie mogę się o tym przekonać.
To miejsce, to zniszczona polana z wystającymi, spróchniałymi pieńami i kamieniami. Zupełne pobojowisko. Mam jednak cichą nadzieję, że wojna jeszcze nie wybuchła i to miejsce było tylko miejscem testów.
- Oczywiście, że wiemy kim jesteś. - rzucił Ostrozębny, który najprawdopodobniej jest ich przywódcą. Jego oczy są czerwone i żądne mordu. Może to dobry znak, że to on powiedział, że chcą mnie żywą...? Ale chyba bym na to nie liczyła. Nawet teraz mierzy mnie ostro wzrokiem. - I wiesz, co?
- Hmmmm...?
- Słyszałem, że jeszcze nigdy nie dałaś się złapać, Strażniczko Kluczy... - pokazał swe ostre zęby w całej okazałości - Ale to nic... My będziemy pierwsi... - jego słowa były przesiąknięte pewnością. Zbytnią pewnością. - I zapewniam cię, że ostatni...
Skinęłam głową.
- Wiecie... Nie mogę pozwolić na kolejne śmierci... Dlatego... Będę musiała was powstrzymać... - oznajmiłam, a w mojej dłoni pojawiła się srebrna laska z półksiężycem na górnym czubku i z małą gwiazdką na dolnym.
- Strasznie się ciebie boimy. - zakpił Pazurzasty - Uczono nas do mierzenia się z takimi, jak ty. - Wysunął gruby pazur w moją stronę, gdyby dobrze wycelował to mógłby przebić mnie nim na wylot...
Ich Twórca musi mieć niezwykłą wyobraźnie, żeby stworzyć takie zabójcze połączenia.
Przymykam oczy. Dzięki swoim zdolnościom jestem w stanie zobaczyć każdy ich ruch nawet na nich nie patrząc.
Skoczyłam wysoko. - Możliwe, że pewnie, gdyby drzewa ocalały zatrzymały by mnie na pewnej wysokości, ale, że zostały po nich tylko pnie - to nic mnie nie ogranicza.
- Spudłowałeś - zarechotał futrzasty - Teraz moja kolej. - skoczył w moją stronę i szybko mnie dogonił.
Zaskakujące. Nie czuję by hybrydy korzystały z magii, czyli to by oznaczało, że to ich naturalna siła.
Przeteleportowałam się, dzięki czemu uniknęłam miażdżącej siły Futrzastego.
- Tylko na tyle cię stać? - spytał Ostrozębny - Może mam ci roztrzaskać twą śliczną główkę? - wyszczerzył się do mnie. Czyżby on też dysponował nadludzką siłą? Jeżeli tak, to prawdopodobnie...
Przełykam ślinę.
Wszystkie są super silne...
- Chyba podziękuję... - rzekłam.
- Nie uda ci się nas pokonać.
Po raz kolejny skinęłam głową.
Nie opłacało mi się z nimi kłócić. Skoro czuli, że mnie pokonają, to z łatwością to zrobią. Zresztą... Nigdy dotąd nie miałam do czynienia z hybrydami... A zwłaszcza z tak różnorodnymi mutacjami. Muszę rozeznać sytuację. - Wtedy może będę miała tyle szczęścia by ujść z życiem.
Chociaż z moich obserwacji wynika, że chcą mnie żywą, ale... To są hybrydy mogą mnie zabić przez czysty przypadek, a później mierzyć się z tego konsekwencjami.
Ktoś ruszył na mnie od tyłu.
- Och...
Skoczyłam i uderzyłam Trupiobladą Hybrydę w tył głowy.
- Au... - syknęłam - Ma wyjątkowo twardą czaszkę. - ścisnęłam laskę w lewej dłoni.
Do tej pory ta hybryda, jako jedyna słowem nie pisnęła. Hhmm... Ta biała bladość, zapewne to jest skrzyżowanie wampira. - Tylko z czym?
Puszczam laskę - teraz lewituje tuż obok mnie.
Masuje obolałą dłoń.
Zdaję się, że Trupioblady jest praktycznie niezniszczalny. - Chyba najtrudniej będzie się go pozbyć.
- Nawet z tą twoją pałeczką ci się nie uda. - oznajmił Ostrozębny i ruszył na mnie z wyciągniętymi włochatymi rękami. On może być połączeniem wampira i wilkołaka, ale jeszcze nie jestem tego pewna. I szczerze, mam nadzieję, że się mylę. Takie połączenie nie byłoby korzystne dla nikogo.
Pobiegam do niego i w momencie kiedy szykował się by powalić mnie w zabójczym uścisku pstryknęłam palcami u lewej dłoni i znalazłam się za nim.
Półksiężyc na mojej lasce zabłysł.
Strumień jasnej energii uderzył prosto w czaszkę hybrydy.
Bestia straciła przytomność.
- Szefie? - zawołał Dłogopazurasty. Uniósł swego towarzysza i zniknął pozostawiając za sobą tylko mgłę.
Nie mogę pozwolić im uciec...
Zaciskam zęby.
Nagle coś uderzyło mnie od tyłu.
Z ogromną siłą padłam na ziemię.
Gdyby nie to, że potrafię czarować zapewne narobiła bym sobie guza, a w najgorszej możliwości - połamała bym się.
- Jeszcze się zobaczymy... - rzekł Trupioblady i znikł.
Rozglądam się.
Nikogo nie było. - Nie dobrze. Nie udało mi się ich do końca rozgryźć.
Ciągle czuję swoją głowę, mam wrażenie, że jest cięższa, niż zazwyczaj.
Ledwie podnoszę się z ziemi. Cała się trzęsę.
Wyciągnęłam rękę w stronę laski, która nadal lewitowała. Z błyskawiczną prędkością wylądowała w mojej dłoni.
Zawsze mogło się gorzej skończyć.
Półksiężyc zabłysł i laska zmieniła się w pierścień.
Westchnęłam ciężko.
Otrzepałam swoje ubranie z piachu i wstałam z ziemi.
Muszę zapewnić ochronę początkującym strażnikom... Takie hybrydy to nie lada wyzwanie. Jednak trzeba je powstrzymać zanim ich Twórca je wzmocni.
Biorę głęboki oddech - Niewtajemniczonym też trzeba będzie jakoś zapewnić bezpieczeństwo... Hmm...
Patrzę w pochmurne niebo. Zapowiada się na deszcz.
CZYTASZ
Strażnicy Brama Czasu
FantasyDruga wersja - wersja osobowa, pamiętnikarska Od jakiegoś czasu na świecie dzieją się dziwne, niepokojące rzeczy. Z moich dotychczasowych informacji wynika, że nie jaki John Wejker stara się utrzymać dotychczasowy spokój. - Jednak obawiam się, że s...