Rozdział 3 Coś dziwnego się tu dzieje...

11 2 0
                                    

Niechętnie wróciłam się na lekcje, ale w głębi zdawałam sobie sprawę, że gdybym uciekła miałaby przechlapane, a już dość miałam kłopotów.
Po mojej głowie ciągle tłukło się kilka myśli stojących pod znakiem zapytania.
O co chodzi z tymi całymi strażnikami? Dlaczego drzwi niszczeją pod moim dotykiem? Dlaczego po szkole mam pójść na komisariat? Czemu ostatnio dzieją się same dziwne rzeczy? - Ja nie potrafię tego wogóle zrozumieć!
Postawiłam plecak na podłodze.
Czuję, że coś się dopiero zaczyna, a ja mam już tego dosyć!
Ta karteczka... To od tej dwójki...
Przypomniał mi się ostatni wieczór. Nie dość, że przyszli niezapowiedziani goście, to jeszcze zostawili mnie z pustką w głowie.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
Westchnęłam.
Te wszystkie sytuacje powoli wpływały na moje funkcjonowanie. Jestem zmęczona tym wszystkim...
- Jak ja nienawidzę matmy. - mruknęła zła Sara.
- Przecież matematyka już była. - odparłam lekko zdziwiona.
- Tak, ale ciebie nie było. Też bym chciała ominąć sobie tamtą męczącą lekcje. - oparła się o ścianę korytarza - Czasem się zastanawiam, dlaczego niektórym udaję się wymigać od niezapowiedzianych kartkówek. - fuknęła rozżalona. - Ci to mają farta. - westchnęła.
- Była niezapowiedziana kartkówka z matmy? - i kolejne zaległości...
Sara wzruszyła ramionami. Jej jasna grzywka, która zazwyczaj była dobrze ułożona, dzisiaj zakrywała jej niemal całe niebieskie oczy. Założyła czarną czapkę na głowę, jakby chcąc się schować przed całym światem.
Sięgnęłam do plecaka i wyciągnęłam niebieski telefon.
Zaraz... Czy ja nie widziałam jej wtedy? - W dniu szalonego tornada... Chyba je powstrzymała...
Rozglądam się.
Nikt tego nie zauważył? To lekko niepokojące. Traktują ją, jak zawsze.
- Hej, Storm! - zawołała Aniela wchodząc śpiesznym krokiem w zakręt korytarza - Widziałaś może mojego brata?
Sara wzruszyła bezradnie ramionami.
Mówią do niej po nazwisku? Hhmm... Właściwie to nie znam jej za dobrze...
- Niestety nie widziałam go - oznajmiła Anieli - Ale może jest na drugim piętrze i gra w pingponga albo w piłkarzyki? - zasugerowała.
- Sprawdzę. - powiedziała Aniela i pognała w kierunku schodów.
Raptem odezwał się dzwonek. - Zakrywam uszy. Znów będzie mi dzwonić w głowie!
Koniec przerwy.
Wzięłam głęboki oddech.
Lekcja polskiego zaczęła się dość cicho. - Co jest dość zaskakujące znając moją klasę. Zazwyczaj w salach panowały głośne rozmowy, a nauczyciele byli ignorowani przez większość moich kolegów i koleżanek.
Język polski prowadzony przez panią Ann był zawsze nieogarnięty. Nauczycielka nie umiała zapanować nad dwudziestoosobową klasą, a co dopiero nad moją, która liczyła czterdziestu uczniów. - Ale może oceniam ją zbyt surowo? Ona nie jest niczemu winna. Jest raczej łagodną osobą, która unika konfliktów z uczniami.
Rozejrzałam się po klasie. Pełno uczniów w przedziale wiekowym dość sporym. Powód - połączenie klas. Czystym przypadkiem wyszło, że moja klasa została połączona z klasą językową o dwa lata starszą od mojej. - Co było także większym problemem dla pani Ann.
Trochę mi żal nauczycieli. Ciężko pracują, mało zarabiają w konsekwencji rezygnują z pracy. Brak nauczycieli spowodował, że jedna klasa nie miała wychowawcy. - Moja wychowawczyni - pani Dalia ma wielkie serce i wzięła pod opiekę jeszcze jedną klasę. - Jedynym problemem na chwilę obecną jest zrobienie dobrego planu zajęć oraz nieznośny hałas panujący na lekcjach.
Hhmm... Bardzo niecodzienna jest ta cisza... Ale może moja klasa się wreszcie ogarnęła.
Jeszcze raz rozejrzałam się po klasie w nadziei, że tym razem zobaczę coś innego.
Ale nawet klasowe śmieszki nic nie kombinowały. Bliźniacy Jim i Jack mieli grobowe miny. Byli ubrani zupełnie inaczej, a zazwyczaj chodzili do szkoły w tych samych kompletach, aby trochę sobie pożartować. Zawsze wprowadzali miłą atmosferę w klasie. Z tego co słyszałam chłopaki posiadają niezwykły talent do języków obcych. Język polski nie stanowił dla nich żadnych kłopotów. Tym bardziej nie rozumiem, dlaczego są dzisiaj tak cisi.
Jim miał na sobie koszulkę z napisem ,, Nie lubię poniedziałków" (chodź był czwartek, ale być może to jakiś kolejny żart) i krótkie jeansowe spodenki, a Jack był ubrany w miętową koszulkę i dresy. Zupełnie nie przypominali tych samych rozrabiaków ze wczorajszego dnia.
Nawet Aida i Zuzanna, dwie najlepsze przyjaciółki, zawsze radosne i pełne energii zdają się być znudzone i senne.
Czy to przez tą dziwną pogodę?
Cóż... Przynajmniej Alicja i Alena się uśmiechają. Nie tak jak bliźniaki.
Westchnęłam zmęczona. Zdaję się, że nie tylko ja chciałabym dziś zostać w łóżku.
Nagle drzwi otworzyły się całkowicie wybijając mnie ze spokoju. Przyszedł dyrektor szkoły. Wygląda na lekko zaniepokojonego.
- Szanowna nauczycielko - zaczął - drodzy uczniowie z przykrością muszę oznajmić, że z powodu niezmiernie nagłej rady reszta lekcji zostaje odwołana. - rzekł i szepnął coś nauczycielce - Wracajcie do domu. - machnął w stronę uczniów i wyszedł. Reszta lekcji została odwołana... Co mogło się takiego wydarzyć...? Nagła rada...
Nauczycielka pośpiesznie opuściła salę.
Zaczęłam zbierać swoje rzeczy.
Hhmm... Mam nadzieję, że nic złego się nie stało.
Wszyscy się bardziej rozbudzili i zapanował nie mały harmider.

Strażnicy Brama CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz