Rozdział 2 Komisariat

10 1 0
                                    

Siedzę na krześle przed biurkiem szefa policji. Zupełnie nie rozumiem, dlaczego miałabym zabierać czas samemu szefowi. Po co? Przecież na pewno ma dużo na głowie, dlaczego zwalają mu jeszcze mnie i moje kłopoty? Zresztą chwilę temu, gdzieś wyszedł.
Hhhmmm... Ciągle pamiętam twarz tej młodej policjantki, która powitała mnie przy wejściu. To właśnie ona poleciła by sprawą zajął się szef. Czyżby i tu brakowało porządnych pracowników? Równie dobrze ona sama mogła zająć się tą sprawą. Współczuje temu całemu szefowi policji. Same lenie tu pracują.
Westchnęłam.
Nic nie mogę na to poradzić, a świat od tak też się nie zmieni.
Raptem drzwi gabinetu się otworzyły i do pomieszczenia wparował wysoki mężczyzna około czterdziestu lat.
Ubrany jest w mundur policji. Potargane, kasztanowe włosy niezgrabnie opadają mu na czoło. Jego zielone oczy zdawają się być zaspane. Na pierwszy rzut oka można stwierdzić, że nie spał kilka nocy.
W ręku trzyma jakieś dokumenty. - Chyba kolejne do kolekcji.
Wygląda niemal tak samo jak wtedy, gdy poraz pierwszy go zobaczyłam w szkole. Tylko tym razem jest bardziej zamyślony, niemal nieobecny duszą.
Nie znam, jednak na tyle dobrze tego policjanta, więc obawiam się trochę jego reakcji na moje hmm... - Problemiki.
Przełykam ślinę.
Może nie będzie, aż tak źle?
- Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Panie Włóczęga może pan już iść. - oznajmił policjantowi i odłożył dokumenty na stertę papierów. - Które tworzyły kilka wież. Masakra. I on to wszystko ogarnia? Naprawdę oddział zdaję się duży... Dlaczego, więc całą pracę musi odwalać szef?
Ściskam dłonie.
Trochę zaczyna mnie niepokoić ta sytuacja.
- Tak jest! - odrzekł policjant salutując lewą ręką, zamiast prawej.
Pan Wejker usiadł na swoim fotelu i zaczął przeglądać dokument, nad którym zapewne ślęczał od dłuższego czasu.
Hhh... Zdaję się, że nie zauważył nawet mojej obecności. Aż tak jest przepracowany?
- Dzień dobry... - powiedziałam niepewnym głosem, wybudzając go z zamyślenia.
- Dzień dobry, Sorin. - przywitał się spokojnie i wyjrzał zza papierów.
- Panie Wejker, to jakaś pomyłka. - zaczęłam się bronić. Bądź co bądź ciągle mam nadzieję, że wyjdę z tej sytuacji bez żadnego szwanku.
- Spokojnie, Sorin. Ja wiem, że ty byś czegoś takiego nie zrobiła. - powiedział nadal przeraźliwie spokojnym głosem.
- Jak to... ...pan, mi wierzy? - wydukałam nie kryjąc zdziwienia. Czyli, gdzieś na tym świecie jest sprawiedliwość.
- Oczywiście - poprawił krawat - nie sądzę, żeby wpadło ci coś takiego do głowy. - westchnął i pomasował swoją brodę.
- Ja nawet nie wiem o co się mnie podejrzewa. - powiedziałam zgodnie z prawdą. W końcu co ja mogłam robić w nocy? Chyba, że lunatykowałam... W co szczerze wątpię. Nigdy mi się to nie przytrafiło.
- To chyba częsty przypadek u mnie. Pierwsza zasada brzmi: Tłumaczy się tylko winny. - oznajmił segregując dokumenty.
- Nie rozumiem. Ma pan często takie przypadki? - to dość zaskakujące. Czyżby więcej młodych ludzi było oskarżanych za coś co w nocy zrobili, ale jednak nie zrobili?
- No cóż, powiedzmy, że miałem okazję w ciągu całego mojego dotychczasowego życia, przesłuchać więcej nastolatków w podobnym wieku do twojego. - odparł - Oczywiście skończyło się na upomnieniu, nikt nie został ukarany, aczkolwiek pan Włóczęga, tak ich nastraszył, że oczywiście już więcej nie wpadli w kłopoty. - westchnął z wyczuwalną ulgą.
- Znaczy, że mogę wrócić do szkoły? - to pytanie mnie nieco zaskoczyło, bo przeważnie starałam się unikać przychodzenia tam.
Nie lubię tego, jak wskazują na mnie palcem i wytykają mi moje rude włosy. - Na szczęście większość uczniów już dawno odpuściła sobie zaczepianie mnie w taki raniący sposób.
Nie uczę się źle, ale do dobrej uczennicy też wiele mi brakuję. Mam całkiem niezłe oceny i raczej nauczyciele mnie lubią. Nie da się jednak ukryć tego, że nauka w liceum jest strasznie męcząca, a zwłaszcza profil biologiczno-chemiczny.
- Oczywiście.
Wstałam i pośpiesznie skierowałam się ku drzwiom. - Może tym razem ich...
- A! Sorin, zajdź tu po szkole.
- Dobrze, ale... - nie dokończyłam. Drzwi gabinetu zamknęły mi się przed nosem od razu, gdy przekroczyłam próg. - Dlaczego...?

Strażnicy Brama CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz