Sorin
Patrzyłam tylko przez chwilę, jak rodzeństwo się oddala. Z całej tej rozmowy wywnioskowałam, że chyba oszalałam i nic takiego nie miało miejsca.
Od lat należę do grona ludzi, którzy nie wierzą w niektóre rzeczy, dopóki ich nie zobaczą. Potrzebuję jasnego dowodu na to wszystko. - Ale co wyjaśniłoby dziwne zachowanie włosów Sam? Albo jej oczu? Albo tego wszystkiego co ostatnio się dzieje?
To nie mieści się w głowie! Jak mam to wszystko uporządkować skoro nadal wątpię w to by było możliwe?
To totalna głupota!
Na stówę jestem chora! Chyba...
Obym gorączkowała w łóżku, a to wszystko było tylko dość zaskakującym snem.
Wzdycham bezsilna.
Muszę się uspokoić.
Nie powinnam teraz o tym wszystkim myśleć. W końcu pan Wejker powiedział, żebym po szkole do niego przyszła. - Może na tym spróbuję się skupić? Odciągnę myśli od wszystkiego co jest paranormalne i będę żyć choćby przez krótką chwilę najnormalniejszą codziennością.
Ciekawe jednak o co mogło chodzić panu Wejkerowi? Jaki jest powód tej nadchodzącej rozmowy? - Mam nadzieję, że nie chodzi o te drzwi...Zbliżam się do komisariatu. To najzwyklejsze miejsce na całym świecie, dlatego nie ma opcji by spotkało mnie coś...
Nagle dostrzegam jakąś zakapturzoną sylwetkę przed budynkiem.
Nie wiedząc dlaczego, chowam się za najbliższym drzewem.
Przyglądam się przez chwilę tajemniczej postaci.
Moje zachowanie jest po prostu śmieszne. Co ja najlepszego robię? Przecież może być to najzwyczajniejszy mieszkaniec. Pewnie zaczynam to wszystko wyolbrzymiać.
Nagle sylwetka znika na moich oczach. - To nie było najnormalniejsze...
Kręcę głową.
Może po prostu mi się przewidziało i nic nie miało takiego miejsca. Jestem po prostu zwykłą zmęczoną uczennicą, cierpiącą na jakieś zwidy.
Przecieram oczy.
Wychodzę zza drzewa.
Pewnie to wszystko mi się przewidziało. Na pewno tak właśnie było. Przecież ludzie nie znikają.
Dotykam swojego czoła. Nie wyczuwam bym miała gorączkę.
Wzdycham.
Wkraczam na komisariat.***
- Witaj, Sorin, proszę wejdź. - usłyszałam w momencie, gdy zapukałam do drzwi. Skąd on wie, że to akurat ja? Może tylko mnie się spodziewa o tej porze?
Otwieram drzwi.
- Skąd pan wiedział, że to ja? - spytałam stojąc przy wejściu.
- Mam swoje sposoby. - oznajmił i wychylił nos znad papierów.
Co tym razem on tam czyta? Zawsze, gdy go widzę ma jakieś papiery. Chyba się z nimi nie rozstaje. Kto wie może nawet z nimi śpi...?
Pan Wejker uśmiechnął się do mnie łagodnie. Jego oczy błyszczały lekkim rozbawieniem. Zupełnie, jakby wydarzyło się coś zaskakująco śmiesznego.
Ciekawe co go tak cieszy? Ja gdybym miała tyle pracy co on, chyba przerzuciłam bym się na tryb domowy.
- Proszę, usiądź. - wskazał mi krzesło przed biurkiem, na którym jeszcze rano siedziałam.
Co jest?
Nie miałam odwagi spojrzeć jeszcze raz na policjanta. Czułam, że tylko się naprzykrzam, chociaż sam mnie zaprosił.
Wpatruję się w sterty teczek i dokumentów. Było ich jeszcze więcej, niż rano. - Chyba szef się nudzi...
Miałam nieustanne wrażenie, że biurko nie uniesie ciężaru tego wszystkiego i wkrótce wszystko z hukiem runie na podłogę.
- Czy to ma związek z moimi ostatnimi kłopotami? - spytałam lekko się uśmiechając.
Policjant pokiwał głową.
- Zaraz przyjdę - rzekł i wyszedł do sąsiedniego pokoju.
Wstrzymałam oddech.
Ciekawe po co poszedł? Chyba nie po kolejne papiery? Jeśli tak, obstawiam, że ta wieża, wkrótce dosięgnie sufitu.
Sięgam do plecaka. Musze dać znać mamie, że wrócę nieco później, niż zwykle.
Niechcący strącam łokciem stertę dokumentów. Wszystko w mgnieniu oka ląduję na podłodze.
Szybko się schylam i zaczynam pośpiesznie zbierać papiery. Odruchowo przesuwam wzrokiem po tekście. Raptem natrafiam na coś co przykuwa moją uwagę na dłużej. Ten dokument zawiera informację, o mieście, które w ogóle nie istnieje. Przynajmniej jego nazwa totalnie nic mi nie mówi.
O co chodzi?
Czuję przypływające załamanie.
Czyżby nawet na policji były jakieś historyjki? A może to forma rozrywki? - Oby tak. Przecież jest to bardzo prawdopodobne, pan Wejker zdaję się nieco przemęczony.
Nagle poczułam, że ktoś dotknął mojego ramienia.
Drgnęłam i spojrzałam przerażona do góry.
Przełknęłam ślinę.
Zupełnie nie zauważyłam kiedy do pokoju wrócił szef policji. Schylił się i pozbierał resztę dokumentów, których ja nie zdołałam zebrać.
Automatycznie podałam mu kartki, które pozbierałam chwilę temu, a on odłożył wszystko na górną półkę szafy.
- Przepraszam - powiedział - Trochę zagracone mam to biurko. Wypadało by je w końcu posprzątać. Cóż, zajmę się tym później.
- Yhm...
Policjant wrócił na swoje miejsce po drugiej stronie biurka.
Sterty papieru tworzyły wieżę wyższą od pana Wejkera, więc gdy usiadł na fotelu wyglądało to jakby siedział w zupełnie innym pomieszczeniu. Karty i teki stawały się ścianami i odgradzały pokój na dwie części. Wyglądało to imponująco, ale jednocześnie przerażająco.
- A więc co z tym? - spytałam schylając głowę.
- Cóż... Kilka włamań, uszkodzeń i zniszczeń rzeczy prywatnych oraz kradzież.
- CO?!
Policjant się zaśmiał.
- Tylko żartowałem. - odparł - Aczkolwiek twoje wykroczenia są nie mniej interesujące.
- Uff... - ulżyło mi. Już myślałam, że on tak na poważnie.
Spojrzałam na jego twarz i niemal od razu zauważyłam, że stracił humor i stał się bardziej przygnębiony. Ale zaraz po tym odczuciu, nim się spostrzegłam pan Wejker delikatnie uśmiechał się do mnie.
- Tak... To co my tu mamy? - spytał sam siebie - Dzisiejsza ucieczka przed policjantem, wielokrotne zniszczenie mienia szkoły, ale tą sprawę załatwiła już twoja mama - machnął lekceważąco ręką - A i to najciekawsze - zrobił pauzę. W tym samym czasie czułam, że serce podejdzie mi do gardła - Obrzucenie wozu policyjnego pana Włóczęgi zgniłymi jajkami.
Zaśmiałam się nerwowo. To sytuacja sprzed kilku miesięcy. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że to zrobiłam. A już miałam nikłą nadzieję, że mi się upiecze. Aczkolwiek uważam, że policjant Włóczęga zasłużył sobie na to. Nigdy za nim nie przepadałam.
- Był Pima Aprilis. - odparłam zgodnie z prawdą. Jak robić sobie żarty to zgodnie z zasadami panującymi na świecie.
- Ech... Co ja mam z tobą w takiej sytuacji zrobić? - rzekł zmęczony. - Nie mam głowy by wymyślić ci odpowiednią karę.
- Nie potrzebuje żadnej kary... - powiedziałam niepewnie - Myślę, że już więcej nie popełnię tych samych błędów. - oznajmiłam z opuszczoną głową. Na prawdę nie mam w tej chwili głowy do żadnych kar.
- Na prawdę, nie mam siły by wymyślić coś skutecznego - odparł pocierając oczy - ale myślę, że ty sama jesteś w stanie wymyślić sobie karę.
- Co...? Ja...? - zdziwiłam się - Niby na co mogłabym wpaść? Na sprzątanie parku przez miesiąc? - zdenerwowałam się. - Przecież...
- To jest bardzo dobry pomysł! - przerwał mi - Widzisz. Mówiłem, że coś wymyślisz. - uśmiechnął się do mnie.
No ekstra! Co ja najlepszego zrobiłam?
- Ale... - zaczęłam, lecz nie skończyłam myśli - Dobrze - dałam za wygraną. W końcu nie ma co do siebie zrażać policjanta, który w miarę mnie lubi.
No to się wpakowałam...
Mój wzrok powędrował do sterty dokumentów, które pan Wejker położył na półkę.
Ciekawe o co z tym chodziło?
- Panie Wejker - zaczęłam i zamilkłam.
- Hymm...?
- Dlaczego pan Włóczęga dzisiaj rano chciał mnie zatrzymać? - spojrzałam wyczekująco na policjanta - Co takiego się stało?
- Hmmm... Cóż, monitoring pewnego sklepu zarejestrował pewną osobę bardzo podobną do ciebie, w momencie, gdy ta robiła sobie graffiti na ścianie galerii handlowej ostatniej nocy. - powiedział kręcąc kółka na blacie biurka.
- Na prawdę...?
Skinął głową.
- Wątpię, żebyś to była ty. - spojrzał na mnie z przymrużonymi oczami, jakby się obawiał, że przed nim stoi we własnej osobie sprawczyni - Chyba, że się mylę?
- Nie. - powiedziałam spokojnie - To nie ja.
Hhmm... Mój wzrok wędruje do regału. Na prawdę ciekawi mnie o co chodzi z tymi dokumentami... Czyżby szef policji czytał jakieś bajki dla dzieci?
- Dobrze. W takim razie myślę, że to już wszystko o czym chciałem z tobą porozmawiać. - powiedział wyciągając notes z szuflady biurka. - Od jutra zaczynasz sprzątanie parku w godzinach od 17 do 18:30. - spojrzał na mnie.
Wstałam i skinęłam głową.
- A i jeszcze jedno - zatrzymał mnie, gdy byłam przy drzwiach - Uważaj, jak będziesz wracać do domu. O tej porze kręcą się dziwne typki...
Jeszcze raz skinęłam głową.
- Do widzenia.
- Do widzenia, Sorin.O tej porze kręcą się dziwne typki... - ciekawe co miał na myśli...

CZYTASZ
Strażnicy Brama Czasu
FantasiDruga wersja - wersja pisana w pierwszej osobie. Od jakiegoś czasu na świecie dzieją się dziwne, niepokojące rzeczy. Z moich dotychczasowych informacji wynika, że nie jaki John Wejker stara się utrzymać dotychczasowy spokój. - Jednak obawiam się, ż...