Rozdział 33 Czarodziej, który z liśćmi wspólne ma tylko jedno...

5 0 0
                                    

- Ale właściwie to gdzie my idziemy? - Spytałam, gdy minęliśmy kolejny szary budynek. Jeszcze chwile temu siedziałam na wygodnej kanapie i marzyłam by ta chwila nigdy się nie skończyła. Tak dawno nie czułam się tak wypoczęta, jak teraz. - Jest taka brzydka pogoda. Nie mogliśmy zostać w domu? - Mam nadzieję, że jeszcze się wrócimy. Tyle czasu spędziłam poza miejscem nazywanym przez ludzi "domem". Częściowo stałam się odrealniona, jak bohaterki niektórych baśni opowiadanych mi przez rodziców. Po prostu moje życie odbiegło od normalnego i spokojnego bycia.
- Cóż mogę tylko przypomnieć ci, że to nie jest twój dom, tylko nasz. - Odparł któryś z bliźniaków.
- Hmmm... - Też chciałabym mieć dom do, którego mogłabym wrócić. Chciałabym mieć na świecie miejsce, w którym mogłabym odpocząć i, w którym byłabym bezpieczna. Teraz mogłabym być dosłownie wszędzie, tylko nie tu. Mogłabym szukać swego nowego domu, albo ratować swój stary...
Ziewnęłam.
Mój dom został pochłonięty przez nieczyste siły i od tamtego czasu musiałam radzić sobie ze wszystkim sama. Trochę bolało, że nic nie byłam w stanie zrobić. Może, gdyby nie moje tchórzostwo, to byłoby by inaczej...?
- Idziemy na komisariat - Odpowiedział chłopak idący za mną.
- Jim - Syknął i gwałtownie się odwrócił.
Cisza podczas, której bracia zaczęli mierzyć się wzrokiem była dla mnie udręką. Nie mam pojęcia, jakie mogą mieć wobec mnie plany, ale chwilowo jeszcze ufam im... - Chociaż może to śmieszne... Zaufałam komuś kto dał mi ciepłą herbatę i możliwość snu... To nierozsądne z mojej strony... Moja przyjaciółka pewnie postąpiłaby znacznie inaczej... Ona jest dużo bardziej nieufna i... Właściwie to nie wiem co się z nią teraz dzieje! Po prostu przepadła bez śladu. Dlaczego tak zrobiła? Dlaczego zniknęła bez słowa...? Czy jeszcze żyje...?
Komisariat. - Właściwie to nie wiem co to jest... U mnie czegoś takiego nie było, ale nie brzmi za dobrze... Co jeśli to coś podobnego do Biura Sprawiedliwości. Komisariat, co to było? Zaraz... Już wiem. Idziemy na tutejszą policję. Nie, nie mogę pójść na komisariat. Muszę coś wymyślić. Normalni ludzie nie mogą mnie zobaczyć! Moje włosy i oczy i ta cała energia! - Moja obecność bardzo dziwnie wpływa na normalnych ludzi!

***

- Chyba nie chcesz zachować to przed nią w tajemnicy? - Spytał mnie telepatycznie - I tak prędzej czy później by się zorientowała.
- Lepiej by było gdyby nie wiedziała. - Odpowiedziałem mu. W ten sposób nie zrobiłaby nam zbytnich problemów. Byłaby też dużo bardziej spokojna.
Zerkam na jej wystraszoną, pobladłą twarz. Przygryza swoje różowe usta białymi ząbkami. - Zdecydowanie było by dużo lepiej, gdyby nie wiedziała.
- Na policję? - Zaniepokoiła się - To naprawdę nie potrzebne. Przecież wszystko wam powiedziałam. Ja, ja nie zrobiłam niczego złego - Powiedziała i rzuciła się w ucieczkę.
- Świetnie. Widzisz co narobiłeś? - Zmierzyłem ostro brata.
Jim spojrzał zdziwiony na uciekającą dziewczynę.
Eh! Masakra!
- Teraz goń ją kretynie. - Fuknąłem i pobiegłem za Setsuną. Daleko uciec nie może. Jest nietutejsza, wiec raczej mam przewagę.
Biegnę za nią. Jej złote włosy unoszą się i upadają. Od kiedy ją zobaczyłem wiedziałem, że nie może być niewtajemniczona. Legendarne miasto Solis też na to wskazuje. Jeżeli Setsuna wybiegnie za daleko to być może spotka niewtajemniczonych, którzy mogą być strasznie podekscytowani jej złotymi włosami, przypominającymi pewną księżniczkę.

***

Skręcam w bardzo wąską uliczkę w nadziei, że w ten sposób zgubię obu braci. Nigdy nie biegałam zbyt szybko, więc zależy mi na dobrej kryjówce.
Przedzieram się przez rosnące chwasty i wzrokiem szukam najlepszej kryjówki, którą mogłabym wykorzystać. Niestety nie wiem, czy jakąkolwiek znajdę. Nigdy przedtem tu nie byłam, ale tak szybko się nie poddam. - Przynajmniej to sobie obiecałam, gdy mój dom upadł. Nie mogę drugi raz zawalić, dlatego będę walczyć do końca.
Patrzę w lewo i w prawo. - Nic! Zupełnie nic... Nie dobrze. - Nie ma tutaj żadnych skrytek, niewidocznych dla oczu przejść, a tym bardziej żadnych wież, za którymi można by było się schować. - I nie ma w tym nic dziwnego. W końcu to świat niewtajemniczonych. Wszędzie tylko krzaki, piach i pojedyncze drzewa.
Ściskam dłonie.
Muszę coś wymyślić. Cokolwiek.
Wyciągam z kieszeni garstkę niebieskiego proszku. - Nie mam wyboru. Może to głupie z mojej strony i zapewne ten proszek przydałby mi się później, ale... Nie mam zamiaru tłumaczyć się policji. - Nie chcę też przypadkowo czarować niewtajemniczonych.
Rozrzucam proszek wokół siebie tworząc w ten sposób krąg.
Kucam.
Biorę głęboki oddech.
- Invisibility - Wyszeptuje. To musi mi pomóc!

Strażnicy Brama CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz