Rozdział 24 Jaskinia, w której lśnią gwiazdy...

9 0 0
                                    

Sorin

Piję malinową herbatę w domu niejakiego Edwina Foresta. - Którego poznałam przez czysty przypadek w konsekwencji podróży przez białe pustkowie.
Siedzę sama przy małym drewnianym stoliczku podczas, gdy strażniczka rozmawia z gospodarzem na osobności. - Swoją drogą ciekawi mnie o czym takim rozmawiają, że tak długo ich nie ma.

***

Luna

- Mogłabyś choć raz mnie uprzedzić o swojej wizycie... - Mruknął pod nosem Edwin. - Nie jestem zły tylko zaskoczony, żeby była jasność. - Oznajmił patrząc mi w oczy. Czyli mówił prawdę. Zresztą nigdy nie skłamał. Wiem to przez mój dar... Chociaż nie chciałabym wiedzieć...
- Hmm... Przepraszam... Nie chciałam sprawiać ci kłopotów... Ale jesteś jedną z dwóch osób, które znam tutaj, które są przebudzone... - Oznajmiłam schylając głowę.
- Hmm... Miasto znów budzi się do życia... - Wymamrotał - Kim jest twoja ruda koleżanka?
- To Sorin Wilk.
- Wilk... - Zrobił duże oczy.
Spojrzałam w kierunku Sorin.
Machnęłam ręką i drzwi się zatrzasnęły. Nie może usłyszeć naszej rozmowy. Wzmacniam czar o jeszcze jeden silniejszy. To zupełnie tak, jakby nas tu nie było. Nie chcę by usłyszała choćby słowa...
- Wiesz, gdzie znajdę Sergiusza Wilka?
- Sergiusz Wilk... Masz do niego sprawę?
- Powiedzmy...
Spojrzał raz w prawo, raz w lewo dla pewności, że nikt nas nie obserwuje.
- Te ściany mają uszy - Odparł rozmasowujac rozkojarzony głowę.
- To nic... Nawet jeśli mają... teraz nic nie usłyszął.
- Rzuciłaś jakieś zaklęcie? - Spojrzał na mnie z góry.
Był od mnie z dziesięć centymetrów wyższy, a ja, jak na swoje około metr siedemdziesiąt jeden, siedemdziesiąt dwa centymetry, byłam uwarzana za dość wysoką dziewczynę.
Jednak przy nim zawsze czuje się mała...
- Można tak powiedzieć...
- Sergiusz Wilk... Hmmmm... Z tego co wiem w szczególności pociągały go miejsca przepełnione tajemnicą. - Odparł - Wiesz jakie miejsce mam na myśli?
Uśmiechnęłam się delikatnie i skinęłam głową. Czyli jest tam, gdzie zawsze... W miejscu, w którym spotkałam go pierwszy raz...
- Dobrze... ...ale lepiej uważaj... Ten lód niebezpiecznie ukrywa się pod warstwą śniegu... - Ostrzegł - Jednak zdaje mi się, że zaczyna on pomału topnieć.
- Nic dziwnego... Miasto Królów wreszcie budzi się do życia. Po tylu latach... Na nowo zacznie istnieć...
- To prawda. - Skinął głową - Po tylu latach snu wątpię, abym mógł spać tej nocy. Jestem zadziwiająco pełen energii...
Snu... Ja też byłam w nim pogrążona...

***

Sorin

Drzwi do saloniku, w którym przebywałam nagle się otworzyły. W progu stanęła strażniczka wraz z Edwinem.
Przez krótką chwilę miałam nadzieję, że może coś usłyszę z ich rozmowy. Jednak się myliłam. Jestem pewna, że rozmawiali o czymś ważnym, ale ja niestety nie byłam w stanie nic usłyszeć...
- Sorin, wybacz, ale pobyt tu dobiegł końca. - Oznajmiła - Dziękuję za suche ubrania i ciepłe powitanie. - Podziękowała Edwinowi.
- Gdzie znowu się wybierasz? - Spytał marszcząc czoło - Zawsze przychodzisz tu bez zapowiedzi i znikasz bez śladu na kolejne dni... To niepokojące. Chyba, że... -
Uśmiechnął się pod nosem jakby domyślał się jej planów. To trochę dziwne i przerażające...
- Nie martw się na zapas... Pomartwię się za nas oboje.
Wyszliśmy na korytarz pozostawiając Edwina samego.
- W to nie wątpię... - Wymamrotał. Nie wzbudzał u mnie jakiegoś specjalnego zaufania. - W brew wszystkim pozorom raczej jesteś osobą zwykle zmartwioną... Chociaż dziwi mnie, że tak łatwo to ukrywasz... To prawdziwy talent. - Hhmm... Czy strażniczka mu ufa?

- Gdzie idziemy? - spytałam, gdy strażniczka otworzyła ostatnie drzwi po prawej.
- W tym pomieszczeniu jest tylko jedno lustro odpowiedniej wielkości.
- Lustro? - Nie rozumiałam o co jej chodzi.
- Co powiesz na... Kolejne dziwne przejście?
Wytarła dłonią powierzchnię starego zakurzonego lustra.
- Co chcesz zrobić?
- Przeniesiemy się za pomocą tego lustra. - Zaczęła delikatnie muskać szkło, które pod wpływem jej dotyku zaczęło falować. - Gdyby nie ta technika, zapewne nie udałoby mi się dać ci tamtego pierścienia ochronnego, ani tamtej wskazówki.
- Wskazówki? Czyli to wtedy byłaś ty?!
- Lepiej złap mnie za rękę. - Odparła - To też nie jest zbyt bezpieczna forma przejścia. Wymaga maksymalnego skupienia.
Lustro całkowicie ugięło się pod jej palcami i strażniczka zaczęła przez nie przechodzić. Pośpiesznie chwyciłam jej lewą rękę.
Czułam dotyk zimna i chwilę później znajdowałam się w zupełnie innym miejscu.
Stałam przed lodowatym łukiem z wygrawerowanymi różami. Rozejrzałam się i spostrzegłam, że strażniczka, dotyka ścianę, która po chwili rozbłysnęła jasnym światłem.
- Czarodziejka - Usłyszałam męski głos - Wiedziałem, że się zjawisz.

Strażnicy Brama CzasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz