Rozdział 52

159 13 1
                                    

*POV LEVI*

Płakałem przez długi czas, kuląc się pod biurkiem. Tak strasznie tego wszystkiego żałowałem. Wszystkich swoich złych decyzji, tego co na nas sprowadziłem. Bo to była tylko i wyłącznie moja wina, zniszczyłem swój związek, plany na przyszłość. Teraz już nic mi nie zostało, a na dodatek Nora może przeze mnie zginąć. Jak mogłem być takim idiotą?

Płakałem tak długo, aż zabrakło mi łez i tylko urywanie oddychałem. Lampa oliwna już dawno zgasła, przez co siedziałem w zupełnych ciemnościach. Nie miałem pojęcia ile czasu minęło, ale nie za wiele mnie to obchodziło. Utopiłem się zupełnie w bólu i we wspomnieniach, które mnie zabijały. Analizowałem to wszystko co się stało od nowa i tak w kółko, bo nie umiałem sobie wybaczyć tych wszystkich błędów.

Gdy oczy już kleiły mi się od zmęczenia, ale wnętrze wciąż wyło w środku, usłyszałem jak drzwi do gabinetu się uchylają. Nie miałem nawet sił żeby podnieść głowę.

-Levi? To ty tak płaczesz? - usłyszałem cichy głos Hange, która nieśmiało zajrzała do mojego pokoju. Delikatnie uniosłem głowę i spojrzałem na brunetkę, która patrzyła na mnie zszokowana, trzymając lampkę, którą ledwo oświetlała pomieszczenie. Pewnie znowu przez pół nocy coś majstrowała w swoim biurze i wracając przez skrzydło mnie usłyszała.

Kobieta powoli do mnie podeszła i odstawiła lampkę na blacie. Uklękła przy mnie i ze zmartwieniem spojrzała w moje podpuchnięte oczy.

-Boże drogi, pierwszy raz cię widzę w takim stanie, a dużo już razem przeszliśmy. - wyszeptała. Nadal lekko drżałem od płaczu.

-Wyjdź. - warknąłem, ale mój głos był całkowicie zachrypiały i brzmiał bardziej jak ciche westchnięcie. Hange jeszcze bardziej się nade mną pochyliła, kładąc mi rękę na plecach. Miała ciepłą dłoń.

-Levi, wiem, że nie pogodziłeś się z Norą. Widać cholernie mocno, że się unikacie. Ale dlaczego w końcu tego nie naprawisz? Nie możesz tak ciągle ryczeć, bo sił ci na życie nie starczy. - powiedziała. Zagotowało się we mnie. Naprawić?

Podniosłem głowę do góry i zmarszczyłem brwi, patrząc wściekle na Hange.

-Czy ty w ogóle kurwa wiesz jak bardzo wszystko zjebałem? - syknąłem.
-Przeze mnie Nora może zginąć, zniszczyłem kurwa wszystko. Z czym mam do chuja walczyć? Z przeszłością? Nie cofnę tych błędów, to wszystko już przepadło! - podniosłem ledwo żywy głos, a brunetka spoglądała na mnie w szoku.

-Za co ja mam kurwa walczyć? No powiedz, za co? Daj mi święty spokój i się wynoś. - warknąłem. Hange przez chwilę patrzyła na mnie niedowierzająco, nie odzywając się. Zapadła napięta cisza.

W końcu jednak westchnęła i podwinęła powoli rękaw munduru.

-Nie sądziłam, że to kiedykolwiek zrobię. Ale proszę bardzo, potrzebujesz tego. - powiedziała poważnie, po czym strzeliła mi plaskacza w policzek, aż głowa od siły lekko odskoczyła mi w bok.

-Kurwa, pogrzało cię?! - krzyknąłem, łapiąc się za zaczerwienioną skórę. Co jej odjebało? Siedzę zapłakany od kilku godzin na podłodze, a ten czterooki pojeb mnie bije. Jednak uderzenie nieco mnie wybudziło ze wcześniejszego otępienia.

Brunetka wstała i poprawiła swojego kucyka. Spojrzała na mnie z góry i wskazała na mnie palcem, jakbym co najmniej miał być obiektem do wyśmiania.

-Za co masz walczyć? Już ci mówię! Za swój związek, nad którym tak teraz lamentujesz! - powiedziała twardo.
-Ale... - oponowałem, w kompletnym szoku.
-Ciszej tam kurwa z dołu, daj mi skończyć. Przecież to wiadome, że nie będzie łatwo. Ale jeśli naprawdę uważasz, że zerwanie to najlepsze rozwiązanie tych pojebanych problemów, których owszem pewnie nie rozumiem w pełni, to jesteś Kapral Debil.

Monotonia || Levi Ackerman x OC (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz