Rozdział szósty

85 7 1
                                    


Amy 

Każdy dzień mijał zdumiewająco szybko, mój czas zabierały lekcje, samorząd uczniowski i przyjaciele. Rodzice nadal schodzili mi z drogi, jednak widziałam, że mamie jest z tego powodu przykro. Kochałam ich, ale nadal potrzebowałam chwili dla siebie. Musiałam poradzić sobie ze smutkiem, sama. Rebeka próbowała mnie kilka razy wyciągnąć z domu, raz czy dwa jej się udało, potem dała sobie już spokój, widząc moje negatywne nastawienie.

W sobotni poranek, kiedy chciałam się wyspać do pokoju wpadły dwie moje przyjaciółki, jedyne przyjaciółki. Rebeka i Yun. Od kiedy Chris mnie zostawił zdałam sobie sprawę, że nie miałam znajomych, wszystkie osoby, które przebywały z nami na przerwach to były osoby, które lubiły mojego chłopaka a nie mnie.

-Okej, koleżanko. Wstawaj, szkoda dnia! – Wykrzyknęła Rebeka, zrywając ze mnie pościel. Yun w tym czasie odsunęła zasłony, wpuszczając do mojego pokoju promienie słońca. Zastanawiałam się, kto je wpuścił do domu. Rodzice byli w pracy a Chris powinien być na treningu koszykówki, jak w każdą sobotę.

-Co was do mnie sprowadza? – Siliłam się na uprzejmy ton, ale było rano a ja byłam nie wyspana. A gdy byłam niewyspana, robiłam się denerwująca. Siedziałam wczoraj do późna i oglądałam „Grę o Tron", z każdym odcinkiem akcja robiła się coraz bardziej ciekawsza, że szkoda było mi wyłączać laptopa. Ale sen mnie w końcu zmorzył i nawet nie wiedziałam w, którym momencie skończyłam.

-Koniec żałoby i wegetacji. – Oznajmiła Rebeka. – Mamy dość. – Wskazała na siebie i Yun. – Nie możemy już na ciebie patrzeć. Przestałaś żyć, zachowujesz się jakbyś straciła coś niezastąpionego. A najgorsze, że zapomniałaś o nas. O rodzicach. O tym, że możesz być szczęśliwa i codziennie się śmiać. Nie pamiętam kiedy ostatnio dobrze się bawiłyśmy.

Okey, to było przykre i odrobinkę zabolało, ale nie miałam zamiaru się poddać.

-Ja nigdzie nie idę, mam dużo roboty. Muszę posprzątać i odrobić lekcje. – Zaczęłam wyliczać rzeczy, które miałam w planie do zrobienia. Tak jakby.

-Nie ściemniaj stara. W środę wspominałaś o referacie z historii, że skończyłaś i nie wiesz co będziesz robić w weekend. – Zaczęłam się zastanawiać nad tym co powiedziała mi Yun. Czy rzeczywiście zrobiłam wszystko i nie miałam nic do roboty?

-Skoro tak mówicie. – Przyznałam. - To ja się szybko ubiorę i zaraz do was zejdę.

Nie zwróciłam uwagi co na siebie nakładam, w szafie znalazłam szmacianą torbę i wrzuciłam do niej telefon, powerbanka i portfel. Splątane słuchawki włożyłam do kieszeni bluzy.

Przed domem w samochodzie czekały już na mnie Rebeka z Yun, ta pierwsza siedziała na miejscu kierowcy i popatrzyła na mnie dziwnie, nie wiedziałam o co jej za bardzo chodzi. Uśmiechnęła się do mnie ukazując równe śnieżnobiałe zęby, pamiętam ile namęczyła się nosząc aparat ortodontyczny, aby osiągnąć efekt, który miała teraz. Często była wyśmiewana, ale nie robiła nic sobie z tego, potem mi powiedziała, że przyzwyczaiła się do obelg, wiedziała że odstaje od reszty nie tylko z powodu aparatu, ale także swojego ubioru. Była odludkiem do mementu, aż się z nią nie zaprzyjaźniłam, chciałam mieć koleżankę, która nie będzie się ze mną przyjaźnić z powodu mojego lubianego brata i jego najlepszego kumpla. Od kiedy pamiętam 'wszędzie mnie ze sobą ciągnęli, na każdą imprezę, spotkanie czy inne zabawy, a ja z kolei zabierałam Rebekę, nie chciałam być sama w towarzystwie, którego nawet nie lubiłam.

Nie miałam pojęcia ile sklepów zeszłyśmy, pogubiłam się w liczeniu już na początku oraz rzeczy, które musiałam ocenić. Ale prawda była taka, że potrzebowałam kopa w tyłek i wyjścia z domu. Potrzebowałam czasu z przyjaciółmi. Tak, pora zapomnieć i iść naprzód. Zrobiłam krok w przód, kiedy raptem na kogoś wpadłam. Znowu.

-Przepraszam. – Wymamrotałam podnosząc głowę do góry. – To ty! – Wykrzyknęłam zdumiona.

-No, to ja. – Aaron rozłożył bezradnie ręce, uśmiechając się przy tym lekko.

-Czy ty mnie śledzisz? – Zwęziłam oczy w szparki i przyjrzałam mu się ze złowieszczą miną. – W ostatnim czasie zbyt często na siebie wpadamy.

-Chodzimy do jednej szkoły i klasy, trudno na siebie nie wpadać. A do tego jestem w drużynie z twoim bratem, więc i tak jesteś na mnie skazana.

-Daruj sobie. – Już miałam go wyminąć i odejść bez słowa, gdy zobaczyłam, że Aaron wpatruje się w jakiś punkt na de mną. Odwróciłam się i podążyłam za nim wzrokiem, kilkanaście metrów ode mnie, stał Chris i obejmował jakąś dziewczynę. A to gnida! Ja wylewam łzy z jego powodu a ten szybko sobie znalazł pocieszenie. Ja mu pokażę! Zaczęłam kierować się w jego stronę gdy poczułam jak ktoś obejmuje mnie w pasie, podnosi i wynosi ze sklepu.

-Postaw mnie na ziemię Aaron. – Warknęłam rozłoszczona.

O dziwo mnie posłuchał. Poprawiłam bluzę, która spadła mi z ramienia i popatrzyłam przez witrynę sklepu na Chrisa. Miałam ochotę tam wejść i wygarnąć wszystko co leżało mi na sercu, powiedzieć jak bardzo cierpiałam i jak ciężko mi zapomnieć o tym wszystkim co do tej pory mieliśmy.

-Serio? – Doszedł do mnie głos mojego towarzysza. – Ty nadal myślisz o tym nędznym grajku drobniutka?

-Nie, co ty gadasz za głupoty. – Obruszyłam się, jednocześnie zalewając rumieńcem. – I nie mów do mnie drobniutka.

-Ale ty jesteś taka drobniutka. – Aaron posłał mi szczery uśmiech, nie miałam dzisiaj na kłótnie z nim, więc odpuściłam. – Co powiesz na lody, na poprawę humoru? Ja stawiam. – Zachęcił i uśmiechnął się do mnie promiennie. Chciałam odmówić, wrócić do domu i zakopać się w ciepłej pościeli. Ale jednocześnie nie chciałam być sama. Więc się zgodziłam,

-Skoro ty stawiasz. To jestem za. – Obserwowałam z leciutką satysfakcją zdziwienie, które odmalowało się na jego twarzy. – Chodź.

Jak zwykle wybrałam dwie gałki słonego karmelu, mojego ulubionego smaku. Nigdy ich nie zdradzę. Wystukałam wiadomość do dziewczyn aby się o mnie nie martwiły i zapewniłam, że sama dotrę do domu. Wzięłam do ręki rożka podanego przez lodziarkę i wyszliśmy na zewnątrz, na październik pogoda była piękna, powietrze było ciepłe i lekkie. Chciałabym też taka być, wymazać to co zobaczyłam, albo najlepiej by było gdyby te cztery lata nie miały miejsca. Zdałam sobie sprawę, że nie powinnam pozwolić sobie na związek z Chrisem, najlepszym kumplem brata. Bo oprócz popsutych relacji z Chrisem, straciłam kontakt z bratem. 

''Between Us''Where stories live. Discover now