Rozdział dziewiętnasty

53 3 0
                                    


                                                                                      Amy 

Napięcie towarzyszyło mi od kilku dni.

To co działo się na imprezie zostało na niej, żadne z nas nie poruszyło tematu pocałunku. Dla mnie to było komfortowe, ale wiedziałam, że to nie jest rozwiązanie na dłuższą metę. Rebeka przyglądała mi się jakby coś wiedziała i tylko czekała na moment aż sama się wygadam. Ale ja, nie miałam najmniejszego zamiaru cokolwiek jej mówić. Jak wyglądała relacja między mną a Aaronem? Zachowywaliśmy się tak, jak do tej pory, byliśmy przyjaciółmi i miałam zamiar to utrzymać. Nie mogłam pozwolić, aby między nami wydarzyło się coś więcej, tamta sytuacja na dachu była jednorazową chwilą słabości.

- Dzień dobry! – Drzwi do mojego pokoju stanęły otworem, a moje oczy ujrzały Rebekę i Yun. Obie były obładowane torbami. – Twoja mama nas wpuściła. – Poinformowała mnie przyjaciółka.

- Byłyśmy na dzisiaj umówione? – Zapytałam zdezorientowana, patrząc tęsknie na laptopa. Dzisiaj chciałam skończyć obrabiać zdjęcia, które miałam okazję zrobić kilka dni temu. Ostatnio nie miałam na to czasu, a że nic nie wskazywało na to, że ten weekend będę miała zajęty to postanowiłam go przeznaczyć dla siebie. Widocznie się przeliczyłam.

- Nie. – Rebeka wzruszyła ramionami, rzucając torby na podłogę. – Ale dzwonił do mnie Ethan. Jest impreza. A my. – Wskazała na nas palcem. – Jesteśmy na nią zaproszone.

Jęknęłam i spojrzałam błagalnym wzrokiem na Yun.

- Nie patrz na mnie. – Fuknęła Yun. – To ja z nią byłam na zakupach i nie miałam nic do gadania w wyborze ubrań! Ona jest potworem zakupowym. Tak się nie da żyć! Więc, nie gderaj tylko przejrzyj torby! – Zachęciła, podsuwając mi torbę pod nogi.

Rebeka była znana z zakupoholizmu, a ja z podbierania jej ubrań, które przestawały jej się podobać. To była taka nasza niepisana umowa.

- Aaron też ma być na tej imprezie. – Rzuciła od niechcenia moja przyjaciółka, jednoczenie przeglądając coś na telefonie.

-To... to dobrze. – Odwróciłam się plecami do dziewczyn, udając, że jestem zainteresowana zawartością toreb, które leżały przy moich stopach.

- Amy, nie ma czego się wstydzić. – Yun nagle znalazła się przy mnie i zmusiła do spojrzenia na siebie. – Każdy w odległości stu metrów widzi chemię pomiędzy wami. Coś się dzieje między wami, i nie zaprzeczaj, że jest inaczej. – Poprosiła, gładząc mnie po ramieniu.

-Chemia to jest w szkole, a nie między mną a Aaronem. – Odpowiedziałam pewnie, na co moja przyjaciółka pokręciła głową z uśmiechem.

- Inaczej to rozegramy. – Rebeka zsunęła się na krawędź łóżka i spojrzała na mnie z lekko ściągniętymi brwiami. Wyglądała jakby obmyślała jakiś diaboliczny plan. – Nie chce po dobroci, to musimy odpalić grubszą artylerie.

- Co wy... - Zaczęłam, ale po chwili zdałam sobie sprawę, że na nic zdadzą się moje opory. Rebeka dopnie swego, prędzej czy później. Nie miało więc sensu opieranie się jej.

- Czy w rodzinie wszyscy są zdrowi?

- W rodzinie tak. Truman tylko ma problemy z psychiką, ale to nieuleczalne. Niestety. – Odpowiedziałam i ze smutkiem pokręciłam głową.

- Nie wątpię. – Yun zaśmiała się na odpowiedź naszej przyjaciółki i patrzyła dalej na nas z rozbawieniem.

- Twoja ulubiona owsianka?

- Czekoladowa z rodzynkami. – Odparłam bez zastanowienia. Co za niedorzeczne pytania, co one mają ze sobą wspólnego?

- Iron Man czy Thor? – Rebeka nie spuszczała ze mnie spojrzenia. Czułam się odrobinę osaczona.

- Wiadomo, że Iron Man. – Popatrzyłam na przyjaciółkę jakby uciekła z wariatkowa. Każdy kto mnie znał, wiedział, że jestem team Tony.

- Czy całowałaś się z Aarone?

- Tak. – Odpowiedziałam bez zastanowienia. – Co?! Nie. Oczywiście, że nie. – Wykrzyknęłam, ale było za późno. Triumfalny uśmieszek zagościł na twarzy Rebeki.

Mój mózg nie połączył się z językiem i dziewczyny wiedziały to co starałam się ukryć.

- No chyba kurwa żartujesz! – Wykrzyknęła zaskoczona Yun.

- Mówiłam Ci! Mówiłam! – Rebeka zaśmiała się radośnie i klasnęła kilka razy dłońmi.

Pokręciłam z politowaniem głową.

- Nie ma o czym mówić, to było pod wpływem chwili. – Przyznałam półserio, nikt nie musiał wiedzieć, że podobał mi się ten pocałunek. I że dałabym się posiekać, żeby jeszcze raz dotknąć ust Aarona Hrringtona.

- Pod wpływem chwili tworzą się najlepsze wspomnienia.

Coś w tym było.

- Dobra, szykujemy się na tę imprezę? – Rebeka pokiwała głową na znak zgody, wyciągając kosmetyczkę z torby. Mogłam się tego spodziewać, z tym asortymentem ona nigdy i nigdzie się nie ruszała.

- I jak było? – Przyzwyczaiłam się do faktu, że moja przyjaciółka była wścibska. Ale to co było między mną a Aaronem chciałam raczej zachować dla siebie. – No? – Naciskała dalej.

Wzdycham.

- Było niebiańsko. – Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

Dziewczyny wymieniły między sobą porozumiewawcze spojrzenia.

- Wpadła. – Yun wytrzeszczyła swoje piękne oczy w niedowierzaniu.

- Jak śliwka w kompot. – Poparła Yun, Rebeka.

- Przestańcie. – Zbeształam przyjaciółki, na co one zaśmiały się tylko, wprawiając mnie w jeszcze większe zawstydzenie.

- Amy, skarbie. – Odezwała się Rebeka, patrząc na poważnie. Rozbawienie zniknęło jak za odjęciem czarodziejskiej różdżki. – W miłości, zawsze jest trochę szaleństwa. A nikt na nią nie zasługuje tak bardzo jak Ty. Więc nie kryj się ze swoimi uczuciami do Aarona. Uważam, że przy najbliżej okazji powinnaś z nim porozmawiać o tym co jest między wami. – Poruszyła sugestywnie brwiami.

Bardzo chciałam wziąć sobie radę Rebeki do serca. Ale strach przemawiał przeze mnie bardziej niż racjonalne myślenie. Bałam się otworzyć przez Aaaronem, bałam się, że mnie skrzywdzi. Przerażała mnie myśl, że mogłabym mu zaufać i oddać w ręce uczucia. Oddać mu swoje serce. Raz to zrobiłam i co mi z tego wyszło?

Aaron był ogniem, a ja nie miałam zamiaru dać się poparzyć. 

''Between Us''Where stories live. Discover now