Rozdział dwudziesty trzeci

68 5 0
                                    


Amy

Czy Aaron naprawdę myślał, że o nim zapomniałam? Że wszystkie te chwile gdy był przy mnie poszły w niepamięć? Nie uwierzyłabym w to, gdybym nie zobaczyła w jego oczach burzy emocji, on zwątpił. Czy dziwiłam się temu? Nie, bo sama bym zwątpiła na jego miejscu gdybym zobaczyła tą dwuznaczną sytuację. Po odejściu Chrisa, dopadły do mnie przyjaciółki, zalały mnie gradem pytań. Odpowiedziałam na każde z nich zgodnie z prawdą, ale przekonanie Rebeki, że między mną a Chrisem temat został zakończony, trochę trwało.

- I mam od tak uwierzyć, że twój były tylko cię odwiózł ? – Zdziwiła się.

- No tak, chwilę pogadaliśmy o starych niezamkniętych rozdziałach w naszym życiu. – Doprecyzowałam.

- Z naszej perspektywy wyglądało to zupełnie inaczej. – Yun zaakcentowała słowo inaczej i popatrzyła na mnie znacząco.

Skoro własne przyjaciółki wątpiły w intencje Chrisa, to co myślał sobie Aaron?

- To co zamierzasz zrobić, aby odzyskać zaufanie blond koszykarza? – Rebeka uśmiechnęła się do mnie przebiegle i popchnęła w stronę dziedzińca.

- Jeszcze nie wiem. – Przyznałam zawstydzona, to był grubszy i bardziej skomplikowany temat. Póki co, to miałam zamiar poczekasz aż skończy trening i spróbować z nim porozmawiać. Tak na spokojnie, bez żadnych świadków.

- A ta laska to skąd się urwała? – Odezwała się Rebeka, zwracając moją uwagę na blond dziewczynę stojąca poza terenem szkoły. Miała na sobie szkolny mundurek, więc intuicja podpowiadała mi, że chodzi ona do prywatnej szkoły. Kiedy nasze spojrzenia się spotkały, mogłabym przysiąc, że powieka jej drgnęła.

Dziewczyna wyglądała na wściekłą i właśnie kierowała się w nasza stronę.

- Ej, ja nie chcę siać paniki, ale czy ona idzie w nasza stronę? – Zapytała z przerażeniem w głosie Yun.

- Kto to jest, do jasnej cholery? – Rebeka poprawiła okulary przeciwsłoneczne, które spoczywały na czubku jej głowy, i nie spuszczając wzroku z nieznajomej, nieznacznie przesunęła się do mojego prawego boku.

- Hej, jestem Madeline. – Blondynka stanęła w odległości kilku kroków ode mnie i uśmiechnęła się, nie spuszczając ze mnie wzroku. Niestety jej uśmiech nie dosięgnął oczu. Miała nienaganny makijaż i włosy związane w perfekcyjnego kucyka, ani jeden włosek jej nie odstawał. – Ty. – Wskazała na mnie palcem. – Jesteś zapewnię Amy.

- Tak, to ja. – Przytaknęłam, dla potwierdzenia.

- Dobrze się składa, że się spotkałyśmy. Mam coś dla ciebie. – Spojrzałam na nią zaskoczona. Co mogła mieć dla mnie osoba, którą widziałam pierwszy raz na oczy?

Nagle ręka dziewczyny wylądowała z impetem na moim policzku. Trzask uderzenia był tak silny, że moja głowa odskoczyła w bok. Złapałam się za piekący policzek i spojrzałam z przerażeniem na dziewczynę, która stała przede mną. Nie wyglądała jakby zrobiło to na nią jakiekolwiek wrażenie, stała niewzruszona, a z jej spojrzenia nie mogłam odczytać żadnych emocji. Była niczym skała. Yun i Rekeba stały oszołomione obok mnie, nie wiedząc jak zareagować. Zaczerwieniona plama na moim policzku świadczyła tylko o powadze sytuacji.

- To za mojego brata. – Aaron. Jak mogłam się nie domyślić od razu, kogo mam przed sobą. – Zabaw się jego uczuciami, a znajdę cię i zrobię coś gorszego niż uderzenie w policzek. Ten chłopak, za długo czekał żebyś zwróciła na niego w końcu uwagę. Jeśli nie masz w stosunku do niego żadnych poważnych zamiarów to odpuść. Bo potem, to ja będę leczyła jego złamane serce. Z resztą, nie pierwszy raz. – To co mówiła, brzmiało jak ostrzeżenie.

Wokół nas zaczął zbierać się tłumek gapiów, byli to przeważnie chłopcy, którzy skończyli trening. Kwestią czasu było, jak pojawi się tutaj też Aaron. Nie musiałam długo czekać, na usłyszenie jego głosu.

- Mad? Co ty tutaj robisz? – Jego głos brzmiał poważnie. Stał odwrócony do mnie tyłem, więc nie mógł zobaczyć mojego zaczerwienionego policzka.

- Prowadzę miłą rozmowę z Amy, którą nam przerwałeś. – Odezwała się wyniośle, patrząc na brata. Gdy przeniosła swój wzrok ze mnie na niego, mogłam dojrzeć minimalną zmianę w jej spojrzeniu. Stało się ono, można by powiedzieć, że niemal czułe. – Chciałam się dowiedzieć, czy wie dlaczego chodzisz do zwykłego liceum, a nie razem ze mną. Wiesz, Amy? – Podskoczyłam zdenerwowana słysząc swoje imię.

- Mad. – Mruknął wściekły Aaron. – Przeginasz. Wracajmy do domu.

- Aaron... - Zaczęła, ale blondyn uciszył ją ruchem dłoni. To na nich skupiłam swój wzrok. Musiałam gdzieś patrzeć, a nie chciałam złapać z blond jędza kontaktu wzrokowego. Jestem pewna, że zobaczyłabym, jak ciśnie piorunami w moją stronę. – Nie zaczynaj, ok? – Poprosił i odwrócił się w moją stronę.

Jego spojrzenie od razu skierowało się na mój policzek. Widząc gniew w jego niebieskich oczach, momentalnie się zarumieniłam , przez co moja twarz stała się jeszcze bardziej czerwona niż była wcześniej. Wyprostował się i nie spuszczając wzroku ze mnie powiedział.

- Tknęłaś ją na pieprzonym szkolnym dziedzińcu? – Jego głos stał się bardziej zachrypnięty od nadmiaru emocji.

- Serio? Przejmujesz się nią? Po tym, co przez nią przeszedłeś? – Siostra Aarona spojrzała na mnie ze zdenerwowaniem.

- Zadałem ci pytanie, siostro. – Madeleine ściągnęła brwi i zmrużyła wściekle oczy.

- Tak, zrobiłam to. Uderzyłam ją, i zrobiłabym to drugi i trzeci raz Aaron. – W jej spojrzeniu nie było ani grama żartu. Patrzyła na brata z pełną powagą. – Bo to ja musiałam składać cię na nowo, i to nie raz czy dwa. Za każdym razem gdy cię odtrącała i łamała ci serce to przychodziłeś do mnie.– Odparła ze smutkiem. – Bo kłopot polega na tym, że jak człowiekowi zależy to odczuwa wszystko ze zdwojoną siłą. A ja nie mogłam już dłużej patrzeć na twoje cierpienie. Nie mogę patrzeć jakim masochistą się stajesz.

Aaron nic się nie odzywał, stał naprzeciw mnie i wyglądał jakby podejmował właśnie jakąś ważną decyzję.

- Odprowadzę Amy do domu. – Zadecydował. –Dacie nam chwilę? – Poprosił.

Złapałam przyjaciółki za ręce i pociągnęłam w stronę bramy. Chciałam dać rodzeństwu chwilę prywatności. Potrzebowali jej.

- Takiego obrotu sprawy, to się nie spodziewałam. – Szepnęła Rebeka. Jej głos był jeszcze napięty od nadmiaru emocji.

- Bardzo cię boli? – Poczułam jak Yun dotyka opuszkami palców mojego policzka. Syknęłam z bólu i odsunęłam się. – Przepraszam. – Powiedziała skruszona. Ale to nie była jej wina.

- To nic, to był tylko odruch. Wcale tak nie boli. – Zapewniłam przyjaciółkę.

- I co teraz? Będziesz miała okazję porozmawiać z Aaronem. Zostaniecie sami. – Szepnęła konspiracyjnie Rebeka. – Może zaciągniesz go w krzaki? Albo będzie miał takie wyrzuty sumienia, spowodowane zachowaniem siostry, że zapomni o tym co widział rano. – Zastanowiła się Reb.

Zdawałam sobie sprawę w jakim położeniu się znalazłam. Miałam idealną okazję na pogodzenie się z Aaronem, tylko nie wiedziałam jeszcze jak to zrobić. Nie chciałam tego spieprzyć jeszcze bardziej.

-Dobra, co ma być to będzie. Na przypale albo wcale. – Wzięłam głęboki oddech i spojrzałam w stronę blondyna, który rozmawiał jeszcze z siostrą.

- Bez ryzyka, nie ma zabawy! – Rzuciła głośno Rebeka, próbując dodać mi otuchy.

Tak, będzie dobrze. Dam radę. Naprawię to, co koncertowo zepsułam. Przynajmniej, taką miałam nadzieję. 

''Between Us''Where stories live. Discover now