Rozdział dwudziesty pierwszy

53 3 0
                                    


Amy

W którym momencie doceniamy przyjaciół? Kiedy wspierają cię i wytrzymują dwadzieścia cztery godziny, a i tak im jest mało. Kiedy wiedzą o twoich wszystkich krzywych akcjach a i tak cię kochają. Kiedy zobaczą cię z płaczem i tulą cię tak długo aż zasypiasz. Kiedy siedzą z tobą do trzeciej nad ranem i próbują pocieszyć, uspokoić i skleić twoją popękaną duszę. I kiedy odkładają swoje ważne sprawy, spędzając z tobą całe popołudnie, bo ty tego potrzebujesz.

- Amy... - Rebeka dotknęła ostrożnie moich ramion. Ton jej głosu i mina wskazywały, że nie jest uradowana z mojego widoku. – Wracajmy do domu skarbie. – Powiedziała ostrożnie i popchnęła mnie w ramiona Yun.

- Zostaw ją Truman! – Warknęła na mojego brata, który próbował się do mnie zbliżyć. – Wystarczająco złego zrobiliście. – Wskazała na brata i Chrisa. – Co w ciebie wstąpiło Chris?! A ty? Dlaczego go nie powstrzymałeś? – Wskazała na mojego brata palcem, po czym założyła ręce pod biustem i spojrzała na chłopaków, jakby czekała na jakieś wytłumaczenie. Żaden jednak się nie odezwał. – Trzymajcie się od niej z daleka! Obaj. Bo jeśli zobaczę któregoś z was przy niej, to nie będę za siebie ręczyć. -Skończyła mówić i podeszła do mnie. – Chodź Amy, jesteś padnięta. Musisz odpocząć.

Nie oponowałam. Oddałam jej się w ręce i truchtałam jak posłuszne dziecko. Nie docierały do mnie obelgi Rebeki pod adresem mojego brata i Chrisa. Interesowały mnie tylko uczucia Aarona. I to jak paskudnie postąpiłam w stosunku do niego. Droga do mojego domu mi umknęła, zaufałam swoim przyjaciółkom, wierząc, że bezpiecznie dostarczą mnie do domu.

- Gdzie mój telefon? – Zapytałam, patrząc na Yun. – Muszę zadzwonić do Aarona.

- To chyba nie jest najlepszy pomysł. Daj mu czas, niech ochłonie. Potrzebujecie oboje czasu. – Powiedziała delikatnie moje przyjaciółka, popychając mnie w stronę łóżka.

- Muszę z nim porozmawiać. – Uparłam się, a Yun podała mi mój telefon.

Wybrałam jego numer i przyłożyłam telefon do ucha. Włączyła się jednak poczta głosowa, telefon był wyłączony. Nie chciał ze mną rozmawiać. Czy Mnie to dziwiło? W żadnych wypadku.

- Nie odbiera. – Powiedziałam sama do siebie. – Muszę do niego iść. – Wstałam i skierowałam się w stronę drzwi. Przy których szybko znalazła się Rebeka, ta dziewczyna zawsze ratowała mnie przed wpakowaniem się w jakieś kłopoty.

- Daj mu czas kochanie. – Odezwała się spokojnie. – On musi ochłonąć. Ty z resztą też. – Zrobiła krótką pauzę, jakby zastanawiała się nad tym co powinna mi powiedzieć. – Aaron wyznał ci miłość, po tym jak twój były zaśpiewał ci balladę miłosną. Musisz sobie teraz wiele przemyśleć, bo powiedź, poszłabyś do Aarona i co mu powiedziała? Jesteś gotowa odwzajemnić mu się tym samym? Darzysz go takim mocnym uczuciem, jak on ciebie ? – Ucisk w klatce piersiowej spowodował, że na chwilę wstrzymałam oddech. Moje serce nie wytrzymywało nadmiaru stresu.

- Muszę usiąść. – Wychrypiałam. Po czym przyjaciółka szybko pomogła mi usiąść na krześle, nie chciałam aby się o mnie martwiła. Nie zasługiwałam na to.

- Widzisz co się dzieje? Zadbaj teraz o siebie i swoje zdrowie maleńka. – Pokiwałam głową na znak zgody.

Yun zapaliła lampkę na stoliku, a następnie położyła się na łóżku. W ten sposób leżałam między dwiema najważniejszymi osobami w swoim życiu. Momentalnie poczułam się bezpiecznie. Z tymi dziewczynami mogłabym góry przenosić. Byłam im wdzięczna, za powstrzymanie mnie i nie zrobienie żadnego głupstwa. Najpierw musiałam porozmawiać z Chrisem, dowiedzieć się jakie on miał intencje. Bo nie wierzyłam, że tak nagle sobie o mnie przypomniał.

''Between Us''Where stories live. Discover now