Rozdział dwudziesty czwarty

85 6 0
                                    

- Amy? – Blondyn spojrzał na mnie swoimi niebieskimi oczami, w których czaiła się troska i coś na kształt wyrzutów sumienia. – Przepraszam za siostrę, ona bywa czasem nieco porywcza. Zwłaszcza gdy chodzi o mnie lub Josepha. – Wyjaśnił. Ale mnie zachowanie Mad wcale nie zdziwiło, jej agresja wywodziła się z troski o brata.

- Nie chcę jej usprawiedliwiać, ale ją rozumiem. Bo ona cię kocha, a my, istoty ludzkie, jeśli posiadamy dar miłości, jesteśmy w stanie zrobić wszystko dla drugiej osoby. Dosłownie wszystko. – Zaznaczyłam. – Dodatkowo sama nie jestem bez winy, zraniłam Cię. I nie mogę sobie tego wybaczyć.

W oczach Aarona czaiło się zawahanie.

- Może zapomnijmy o tym. I znowu zacznijmy się przyjaźnić. – Zaproponował Aaron, a ja poczułam coś czego nie potrafiłam zinterpretować. Bo problem polegał na tym, że ja chyba chciałam czegoś więcej niż przyjaźni. Ale czy powinnam to mówić na głos?

- Tak, możemy tak zrobić. – Przytaknęłam i uśmiechnęłam się nieśmiało.

- Myślę, że tak będzie dobrze. Jeszcze czujesz coś do Chrisa, a ja nie zamierzam pchać się na trzeciego do waszej relacji. – Wyjaśnił, a mi zmroziło krew w żyłach. Boże, gdyby on wiedział, co mówił o nas Chris to szybko zmieniłby zdanie co do naszej sytuacji.

- Mylisz się. – Wycedziłam przez zaciśnięte zęby i ścisnęłam mocniej pasek od plecaka.

- Ach tak? – Podniósł jedną brew wyżej i podszedł bliżej mnie. Mogłam bez problemu poczuć zapach jego perfum. – To co dzisiaj zobaczyłem, nie wskazywało jakby między wami był koniec.

- Widocznie, nie umiesz interpretować poszczególnych zachowań. – Aaron pokręcił głową, a na jego twarzy pojawił się leciutki uśmiech.

- Amy Smulders, co ty ze mną robisz, hmm? Mącisz mi w głowie dziewczyno. – Powiedział cicho, opierając swoje czoło o moje.

- Nie wiem. – Odszepnęłam. – Ale ty robisz mi to samo.

Minęła dłuższa chwila, zanim poczułam usta Aarona na swoich. W jego ruchu warg nie było zawahania, on wiedział czego chce i jak to zdobyć. Wsunął dłonie w moje włosy, trzymając mnie mocno za głowę. To było obezwładniające uczucie, czułam się jakbym znajdowała się kilka stóp nad ziemią. Takie uczucia, których nie rozumiałam wzbudzał we mnie tylko Aaron Harrington.

- To było... dobre. – Aaron wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Ale będzie trzeba jeszcze popracować nad perfekcją.

Poczułam jak moje policzki robią się gorące. A uśmiech Aarona widząc moją reakcje, się poszerzył. Moje głupie ciało się zdradzało, a ja nie potrafiłam nad nim zapanować.

- Odprowadzę cię do domu. – Aaron zajął miejsce po mojej prawej stronie i złapał mnie za rękę, łącząc nasze palce. – No co, jesteśmy przyjaciółmi. – Po czym puścił mi oczko. A moje serce przyspieszyło.

On doprowadzi mnie do jakiegoś przedwczesnego zawału.

- Mogę o coś zapytać? – Blondyn uniósł brwi, dając mi znak, abym kontynuowała. – O co chodziło z tematem szkoły, która poruszyła twoja siostra? Mogłeś chodzić do prywatnego liceum? Tak jak ona?

Aaron spojrzał na mnie i przez chwilę milczał, myślałam już, że nie odpowie mi na zadane przeze mnie pytanie.

- Tak, miałem taką możliwość. Tata wręcz upierał się, żebym poszedł do prywatnego liceum. Chciał abym skupił się na nauce i przygotowaniu do prowadzenia firmy.

- Dlaczego więc się nie zgodziłeś?

- Ze względu na ciebie Amy. – Dlaczego miałby rezygnować z takiej szansy dla mnie? – Wiedziałem, że po liceum nasze drogi się rozejdą, chciałem spędzić z tobą jeszcze trochę czasu. Nawet jeśli miałbym ci tylko dokuczać i patrzeć na ciebie z drugiego końca korytarza.

''Between Us''Where stories live. Discover now