Rozdział dwunasty

67 5 2
                                    


Amy 

Siedziałam przy stole w kuchni, mając przed sobą laptopa i otwarte witryny z Instagramem i Tik Tokiem Rebeki. Próbowałam doszukać się jakiś oznak, kim mógłby być tajemniczy On.

-Kim jesteś? – Wymamrotałam pod nosem.

-Kto kochanie? – Odezwała się mama i pochyliła nad moim ramieniem, przyglądając się temu co robię.

-Tajemniczy On. Osoba, przez którą Rebeka cierpi. – Do końca nie wiedziałam co zrobię, gdy go znajdę, ale byłam pełna determinacji, aby sprawę doprowadzić do końca.

-Czy Rebeka o tym wie? – Zapytała mama siadając obok mnie.

-Tak. – Opowiedziałam mamie okoliczności w jakich dowiedziałam się prawdy o Nim. Mina mamy była nieprzenikniona. Bardzo chciałabym dowiedzieć się o czym teraz myśli czy popiera to co robię? Ona pewnie zrobiłaby to samo, gdyby chodziło o jej najlepszą przyjaciółkę. – I?

-Uważam, że powinnaś porozmawiać z Rebeką. – Odparła spokojnie mama. – Tamtego dnia Rebeka była w emocjach i może nie myślała na tyle trzeźwo. Jesteście przyjaciółkami bardzo długi czas, nie powinnaś robić nic za jej plecami. Z jednej strony chcesz dla niej dobrze, martwisz się, ale z drugiej to jest jej prywatna sprawa. Czy ty chciałabyś, aby Truman robił coś za twoimi plecami? – Pokręciłam przecząco głową. Nogi bym mu powyrywała i głowę, no i może ręce.

-Masz rację mamo, porozmawiam z nią. – W ten sposób na pewno dowiem się więcej i szybciej, niż gdybym miała sama poświecić czas na dotarcie do tajemniczego chłopaka Rebeki.

-Wiem też o waszym szlabanie i bójce Trumana. Nic przede mną nie ukryjecie. – Szlak. Jak ona się dowiedziała? Przecież obiecaliśmy z Trumanem, że żadne z nas nie piśnie ani słowa. W tym momencie zawibrował mój telefon, spojrzałam na ekran, dzwonił do mnie Aaron na kamerce. Jęknęłam z bezsilności. Dlaczego akurat teraz?

-To on jest przyczyną złości Trumana? – Zapytała zaciekawiona mama, przyglądając się zdjęciu na ekranie mojego telefonu.

-To tylko kolega. – Zapewniłam pospiesznie. Oblewając się przy tym rumieńcem.

-To może zaproś tego kolegę do nas na kolację, hmm?

-CO? Po co? – Wykrztusiłam zszokowana. To nie zapowiadało niczego dobrego. Mama musiała o tym wiedzieć, więc po co to robiła?

-Chcę poznać chłopca, przez którego moja córka ma szlaban. Czy to coś złego? – Zapytała mama uśmiechając się przy tym promiennie. I jak ja miałam jej odmówić? Tej pięknej i dobrej kobiecie? – Odbierz już ten telefon, twój kolega chyba ma do ciebie pilna sprawę. – Powiedziała, kładąc nacisk na słowo kolega.

-Kocham cię mamo. Jesteś najlepsza. – Uściskałam mamę, dając jej buziaka w policzek.

Mona Smulders była najlepszą i najbardziej wyrozumiałą osoba na tym całym nieszczerym świecie. Uwielbiała czytać stare książki i robić na szydełku. Jej ulubionymi pozycjami w literaturze były Anna Karenina i Hrabia Monte Christo. Gdyby u nas w domu był podział na dobry i zły glina, to mama zdecydowanie była tym dobrym.

-Halo? – Nacisnęłam zieloną słuchawkę i spojrzałam w ekran telefonu. – Stało się coś, że tak się do mnie dobijasz? – Zapytałam z przekąsem. Byłam odrobinę zdenerwowana faktem, że mama chcę abym zaprosiła Aarona do nas na kolacje.

-Zrobiłem z pomocą Betty plakaty i zaproszenia na bal z okazji Halloween. Jedyne co będzie trzeba zrobić to je wydrukować i powiesić, a bilety sprzedać. – Oznajmił z nonszalancją Aaron. Dlaczego wszystko przychodziło mu z taką łatwością? – Rozmawiałem także z chłopakami z drużyny, pomogą nam udekorować salę.

Kompletnie o tym wszystkim zapomniałam. Powinnam mu pomagać, a co w tym czasie robiłam? Szukałam widma w Internecie.

-A dodatkowo. – Aaron wyszczerzył zęby w uśmiechu i poruszył sugestywnie brwiami. – Moja mama zajmuje się dekoracjami sal na różne przyjęcia, pogadałem z nią i okazało się, że może nam udostępnić dekorację Halloweenowe. Oczywiście nie za darmo, nie może być tak kolorowo. Ale zrobi upust.

-Wow. Aaron. Super. – Rozszerzyłam powieki, nie dowierzając, że w tak krótkim czasie Aaron zrobił tak dużo rzeczy. I to w dodatku sam. – Będziemy musieli iść z naszym planem przedsięwzięcia do opiekuna samorządu. Powiedzieć co udało nam się zrobić. Sprzedaż biletów powinna pokryć koszty dekoracji. – Zaczęłam intensywnie myśleć.

-Wyluzuj dzwoneczku, bo ci się zmarszczka na czole zrobi od tego myślenia. – Zakpił Aaron.

Prychnęłam lekceważąco, przez chwilę przyglądając się uśmiechniętemu blondynowi.

-Mama zaprasza cię na kolację. – Wypaliłam. Nie wiem, dlaczego powiedziałam to tak bezpośrednio. Ale Aaron nie wyglądał na zaskoczonego. Albo dobrze udawał wyluzowanego.

-Nic dziwnego, że chce poznać przyszłego zięcia. – Powiedział zadowolony z siebie Aaron.

CO??! Ja mu dam przyszłego zięcia.

-Czy ty nie masz czasem zbyt wybujałego ego? – Zapytałam rozdrażniona.

-Moje ego robi się wybujałe, tylko przy tobie. – Odparł spokojnie Aaron, a moje serce zrobiło dwa salta. Mój oddech przyspieszył a usta ukształtowały się w literkę O. – Zamknij buzię dzwoneczku, bo ci mucha wleci. – Puścił do mnie oczko. Wprawiając mnie tym w jeszcze większe zawstydzenie. – Mama mnie woła, pogadamy w szkole.

Rozłączył się, zostawiając mnie samą w osłupieniu i dezorientacji. 

''Between Us''Where stories live. Discover now