Jess

52 3 4
                                    


Szli prawie w kompletnej ciszy, co jakiś czas rzucając uwagę na temat obejrzanego filmu. Skrzętnie unikali drażliwego tematu nieudanej próby zbliżenia się do siebie.

Jess zatrzymała się przy schodach do części dla dziewcząt. Chciała czym prędzej wejść na górę i zakończyć tę „randkę". Wystarczająco dużo czasu straciła i nie miała już siły udawać przez kolejne pięć minut.

„Nic z tego nie będzie" - dopuściła do siebie myśl, która od dłuższego czasu tłukła się jej w głowie. Poczuła coś na kształt ulgi. Matt pomimo całego swojego uroku był dokładnie taki, jak myślała - niepoważny chłoptaś, nadający się jedynie do spotkań na jedną noc.

Przywołała na twarz sztuczny, przymilny uśmiech, którym obdarzała większość motłochu plątającego się pod jej nogami.

- To był miły wieczór - skłamała bez zająknięcia i pocałowała Matta w policzek na pożegnanie.

Był śliczny. Nawet teraz, kiedy gotowa była odejść, widziała drzemiący w nim potencjał. Wystarczyło kilka wskazówek, lekka manipulacja i z tej gliny ulepiłaby idealnego partnera. Brakowało tylko jednego czynnika - Matt musiałby być nią zauroczony. Ten wieczór dobitnie pokazał Jess, że nie może na to liczyć.

Odwróciła się na pięcie, gotowa zniknąć w ciemnościach schodów, ale chłopak złapał ją za dłoń, nie pozwalając odejść.

- Przemyślałem to co powiedziałaś i uważam, że masz rację. Powinniśmy być razem.

Jess podniosła do góry brew.

- Ciężko zaliczyć tę randkę do udanych, nie sądzisz? - zaczęła powoli, ważąc każde słowo.

Matt wzruszył ramionami. Ten ruch wywołał w Jess agresję, którą z trudem stłumiła.

- Trudno zaprzeczyć. Myślałem, że bardziej mi się spodobasz.

- Co proszę?! - Jess niemal się zakrztusiła.

- Ty chyba myślisz o mnie podobnie, co? - dodał Matt, tym samym zatrzymując falę jej gniewu.

Jess opuściła spięte ramiona. „Nie można było mu odmówić rzeczowej oceny sytuacji" – skwitowała w myślach. Coś jednak jej nie pasowało. Jeśli Matt chciał z nią być, musiał mieć do tego dobry powód. Nie zamierzała się pakować w ten układ, nie wiedząc co to jest.

- Dlaczego w takim razie chcesz być razem?

Matt roztrzepał włosy na głowie, wyglądając przez jedno z olbrzymich okien na korytarzu. Błonia tonęły w ciemności. Jedynie światło stajni rzucało długie smugi światła na równo przystrzyżoną trawę.

- Chcę zostać królem szkoły - stwierdził, nie patrząc na nią.

Jess była mu za to wdzięczna. W innym przypadku, pewnie zauważyłby jej ironiczny uśmiech, który pojawił się wraz z jego słowami. Kłamał. Była o tym przekonana.

- A ty? Skoro już się zwierzamy może zdradzisz, po co ci jestem potrzebny?

- Też chcę zostać królową. - Nawet nie próbowała mówić tego szczerze.

Spojrzeli na siebie, oboje wiedząc, że żadne z nich nie powie prawdy. Matt jako pierwszy ponownie wszedł w rolę.

- Skoro wszystko jasne, to pozostaje tylko udzielenie świadomej zgody. Będziesz moją dziewczyną?

Jess uśmiechnęła się słysząc kpinę w jego głosie. Zabawnie będzie zobaczyć, jak wielki Matt Cruse dostosowuje się do jej woli. Nawet nie wiedział, na co się pisze. Dla niej ten układ był wprost idealny.

- Zgadzam się. W takim razie od dziś ty i ja oficjalnie się spotykamy - skwitowała.

Matt momentalnie się rozluźnił. Uśmiechnął się figlarnie, ponownie wchodząc w rolę błazna i przysunął do Jess na odległość wyciągniętej ręki.

- Uścisk dłoni, partnerko?

Jess złapała go za koszulę i przyciągnęła do siebie, zmuszając do lekkiego zgarbienia. Sama stanęła na palcach i złożyła na jego ustach gorący pocałunek.

- Przypieczętowanie zgodne z układem, partnerze – powiedziała. Puściła go i zniknęła na schodach.

Nie musiała się nawet odwracać, aby widzieć, jak szok powoli ustępuje z jego twarzy. Jeśli myślał, że ją zna, to grubo się mylił.

***

Jess z uśmiechem na twarzy szła do pokoju. Nie mogła się doczekać, kiedy opowie wszystko Kiarze. Otworzyła drzwi i od progu zaczęła swój monolog:

- Nie uwierzysz, co się stało! Właśnie byłam na randce... Co to za jedne? - kąśliwe pytanie dotyczyło dwóch dziewczyn, rozkładających swoje rzeczy na dodatkowych łóżkach, które do tej pory dziewczyny wykorzystywały jako kanapy.

Jedna ruda, z piegami na twarzy w hipisowskim wdzianku, druga o żółtych włosach w tragicznym stanie, ubrana jak żul spod monopolowego. A wśród nich Kiara, w jednym z piżamowych kombinezonów z czerwonego jedwabiu projektu swojej mamy, ze złotą ćmą przyszytą do rękawa, wyglądała jak wyrwana z innej bajki. Albo to raczej nowe dziewczyny były tu nie na miejscu.

- To nasze nowe współlokatorki, Jess, więc mogłabyś być milsza - rzuciła uszczypliwie Kiara, przypominając jej, że już od połowy wakacji nie były najlepszymi przyjaciółkami.

Wspomnienia boleśnie uderzyły Jess.

Odkrycie romansu Irene Pearlman i Carlosa Deraqua, ojca Kiary zniszczyło to, co łączyło obie dziewczyny. Przyjaciółka od razu chciała pójść i wszystko wyśpiewać swojej matce, ale Jess nie mogła na to pozwolić. Mark Pearlman, jej ojciec, nie należał do wyrozumiałych ludzi. Podczas ostatniej kłótni rodziców Jess podsłuchała, jak grozi, że jeśli jeszcze raz Irene przyprawi mu rogi, to obie wylądują na ulicy. Jess nie rozumiała, jaki miała wpływ na romanse swojej matki, więc możliwe, że nad nią ojciec by się ulitował, ale wolała nie testować granic jego dobroci. Tym bardziej, że rzadko miała okazję sprawdzać je w inny sposób, niż prosząc o kolejną drogą rzecz.

Logicznym było, że jeśli Kiara nie chciała trzymać języka za zębami, to Jess musiała ją przekonać do tego innymi argumentami. Groźba wyjawienia informacji, co Kiara zrobiła tego lata, skutecznie zamknęła jej usta i pogrzebała ich przyjaźń.

- Summer MacAulay - ruda dziewczyna podeszła do niej z ogromnym uśmiechem na twarzy i wyciągnęła przed siebie rękę na powitanie.

Jess spojrzała z obrzydzeniem na zabrudzoną grafitem dłoń. Zignorowała gest przyjaźni i mijając Summer, rzuciła:

- Jess Pearlman.

Podeszła do blondynki i przyjrzała się jej z niesmakiem. Dziewczyna wstała z łóżka, tym samym zaczynając górować nad Jess.

- Na pewno nie jesteś naszą nową sprzątaczką?

- Jess! - Kiara stanęła obok nich i skarciła koleżankę wzrokiem. - To Angela Lair. Przyjechała do nas w ramach programu „Lepszy start". A Summer jest z wymiany uczniowskiej.

Jess zmarszczyła nos i z niezadowoleniem rozejrzała się po ciasnej klitce, w którą zamienił się ich pokój.

- Świetnie, tylko czemu my mamy z tego powodu cierpieć? Chyba muszę przypomnieć nowej dyrektorce jakie były ustalenia. Tu zdecydowanie nie ma miejsca na kolejne osoby.

- Jak dla mnie, zrobiło się nawet przytulnie. - Stwierdziła Kiara i puściła oko do nowych. - Powinnyśmy się postarać, żeby poczuły się tu jak w domu. Tym bardziej ty, Jess.

Jess obrzuciła ją nienawistnym spojrzeniem. Nienawidziła, kiedy Kiara miała rację oraz kiedy musiała rezygnować z własnego komfortu, aby nie zepsuć swojego publicznego wizerunku. W tym momencie obie te rzeczy wchodziły w rachubę.

- Nasza szkoła ostatnimi czasy chwyta się naprawdę wszystkiego, żeby pokazać swoją działalność charytatywną. - Jess cmoknęła z dezaprobatą wskazując palcem strój Angeli. - Z takim outfitem nie uda ci się tu przetrwać nawet tygodnia, ale życzę powodzenia.

To mówiąc zniknęła w łazience i zamknęła drzwi na klucz.

Better than you [!WYDANE!] (cz.1 cyklu Better)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz