Kovu

36 2 0
                                    


Kovu nie takiego przywitania się spodziewał. Założył, że Summer będzie już gotowa, niemal rzuci mu się na szyję z wdzięczności, że chce ją odprowadzić i całą drogę będzie się w niego wpatrywać jak w obrazek. Przynajmniej ostatni punkt dalej miał szansę się spełnić.

„Metoda małych kroków" - uspokoił się w duchu, przypominając sobie słowa ojca. Wczorajsza rozmowa z nim przebiegła... Co najmniej dziwnie.

Włożył dłonie w jedne z wielu kieszeni jego zielonych, taktycznych spodni i oparł się o ścianę, przygniatając swój plecak - kostkę.

Ze staruszkiem mieli swój własny język. Zarówno matka, jak i bracia zupełnie nie doceniali stylu życia Kovu. Co innego ojciec. Ten dzielnie wspierał podboje syna, chętnie słuchając wszystkich rewelacji. Tyle, że pierwszy raz rzucił mu wyzwanie. Dobrze wiedział, że syn nie odpuści.

Kovu nonszalancko oparł nogę o ścianę. Przechylił głowę i pozwolił, aby jego długie, czarne włosy sięgające żuchwy opadły luźno na twarz, a niemal czarne oczy romantycznie wyglądały spod ciemnych kosmyków. Uśmiechał się do mijających go dziewczyn, które piszczały lub śmiały się zachwycone. Wszystkie zabiegi działały bez zarzutu. Uwielbiał to, jakie wrażenie robił na płci pięknej. Odegranie się na Summer będzie prostsze niż zabranie dziecku cukierka.

Przejechał dłonią po brodzie, przypominając sobie, że następnego dnia ma wizytę u barbera.

- Zgubiłeś się, Kovu?

Korpulentna brunetka uśmiechała się do niego uwodzicielsko. Chłopak powoli zwrócił na nią spojrzenie, co zabrało dziewczynie całą odwagę. Swoje zainteresowanie i wzrok przeniosła na dywan pod nogami.

- Czekam na kogoś, Kiki. Ale dzięki za troskę.

Dziewczyna znowu zaczęła się do niego uśmiechać. „Gdyby większość chłopaków przykładała uwagę do imion dziewczyn, miałbym zdecydowanie większą konkurencję" - pomyślał.

- Wiesz, wspominałam poprzedni rok i pomyślałam, że może miałbyś ochotę na powtórkę...

Drzwi do pokoju trzydzieści dwa otworzyły się, gwałtownie zamykając dziewczynie usta.

Stojąca w progu Summer spojrzała niepewnie na Kovu. Chłopak powoli oderwał się od ściany.

- Wrócimy do tego, Kiki, ale nie dzisiaj.

Jego wzrok ani na chwilę nie opuszczał rudej dziewczyny. Miała na sobie białe, materiałowe spodnie w kwiaty i pasującą do nich bluzkę z odkrytymi ramionami. Rude włosy związała w misternie upleciony, artystyczny koczek. Ponownie na jej twarzy nie można było się doszukać nawet grama makijażu. „Chyba nigdy nie znudzi mi się oglądanie tego cudu natury" - pomyślał z rozbawieniem.

Podał Summer rękę, a dziewczyna dopiero po chwili wsunęła swoją dłoń w zagłębienie jego ramienia.

Minęli Kiki, która stała jak słup soli pośrodku korytarza i podążyli w stronę głównej części szkoły.

- Kovu, przypomnij mi, kiedy umówiliśmy się na dzisiejsze spotkanie?

- Nie umówiliśmy - odpowiedział Kovu uśmiechając się do mijających ich dziewcząt.

Summer ścisnęła jego ramię. Wyraźnie czekała na dalsze wyjaśnienia.

- Chciałem ci wynagrodzić dość niefortunne oprowadzanie. Nie zniósłbym, gdybyś stwierdziła, że nie jestem zajebistym kolesiem. - To mówiąc, uśmiechał się do niej szelmowsko.

Dziewczyna uniosła do góry brew wyraźnie niepewna, co powinna myśleć o takiej odpowiedzi. Kovu wskazał ręką w stronę wąskich schodów prowadzących na wyższe kondygnacje.

- Tam znajdziesz salę malarską. Zajęcia odbywają się we wtorki, środy i piątki, ale wieczorem tylko w środy.

- Skąd... Skąd wiesz, że maluję?

- Umiem naprawiać swoje błędy. - Mrugnął do niej porozumiewawczo, nie przestając się uśmiechać.

Summer przechyliła lekko głowę i przyjrzała się Kovu badawczo.

- To znaczy? - ponagliła go.

Chłopak westchnął teatralnie.

- Mam swoich ludzi w sekretariacie. Pozwolili mi sprawdzić twoje dokumenty.

- Czyli rozumiem, że sekretarka powinna zostać zwolniona?

- Oj tam, od razu zwolniona. Chciałem po prostu lepiej cię poznać. - Wskazał ręką na widoczne przez okno wschodnie skrzydło szkoły. - Sale rzeźbiarskie są w piwnicach, w tamtej części.

Doszli do jadalni. Summer delikatnie puściła Kovu i stanęła obok. Na jej czole pojawiła się lwia zmarszczka.

- Bardzo ci dziękuję za okazane zaangażowanie, ale myślę...

- Z chęcią poznałbym cię lepiej! - pospiesznie wypalił pierwszy tekst na podryw, jaki mu przyszedł do głowy.

- Kovu - zaczęła powoli Summer - nie wydaje mi się, aby było to potrzebne. Ty i ja nie mamy zbyt wiele wspólnego.

Musiał ugryźć się w język, żeby nie powiedzieć tego, co faktycznie chodziło mu po głowie. Zmusił swoje usta do uśmiechu. Szczęśliwie dla niego był dobrym aktorem i miał solidną motywację.

- Zyskuję przy bliższym spotkaniu.

- Zapewne... - mruknęła Summer. – Dobrze, Kovu, muszę już iść. To... do zobaczenia.

Weszła do jadalni znikając wśród innych uczniów. Kovu chyba nigdy nie spotkał równie denerwującej, odpornej na jego urok istoty. To, co przy innych dziewczętach przychodziło mu naturalnie, przy Summer było wspięciem się na wyżyny jego możliwości. Sięgnął po telefon i wybrał numer ojca.

Kovu: Ta dziewczyna to istny wrzód na dupie.

Nie musiał długo czekać na odpowiedź.

Tata: Dlatego należy jej się nauczka. Chyba, że pieniasz?

Kovu: Co ty pierdzielisz? Ja? Nigdy!

Tata: No i tak trzymać. Ja swoje zrobiłem. Dyra pozwoli ci śpiewać, ale masz więcej nic nie przeskrobać, więc trzymaj pion. Przynajmniej przed nią. Relacjonuj mi na bieżąco, jak idzie podrywanie MacAulay.

Kovu: Tak ci spieszno, żeby przegrać? Pamiętaj, że chcę customizowanego Harley'a.

Z satysfakcją ruszył na stołówkę. Staruszek przegra sromotnie, a tym samym on raz na zawsze udowodni mu, że z ich dwójki to Kovu jest najlepszym podrywaczem.

Better than you [!WYDANE!] (cz.1 cyklu Better)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz