Matt

37 1 0
                                    

- No dobra, ale jak mam zagadać do takiej laski? Przecież ona nawet na mnie nie spojrzy.

- Stary, więcej wiary w siebie. W końcu jesteś członkiem drużyny koszykarskiej!

- I twoja rodzina ma niejedną klinikę medycyny estetycznej, więc całkiem niezła z ciebie partia.

- Choć trochę mógłbyś popracować nad swoimi bickami.

Ogólna wesołość udzielała się też Mattowi. Przemierzał korytarz, przysłuchując się rozmowie kumpli i co jakiś czas zanosząc się śmiechem. Zgrywanie się z siebie nawzajem było u nich na porządku dziennym. Nikt nie brał takich zaczepek na serio. Stanowili jedną, wielką, przeważnie szczęśliwą rodzinę.

Gdzieś w oddali zamajaczyły mu plecy jakieś blondynki o długich nogach i odkrytym brzuchu, która mocnymi szarpnięciami próbowała otworzyć swoją szafkę. Stanął jak wryty, nie mogąc oderwać od niej oczu.

Po pierwsze, nie kojarzył dziewczyny. Choć nie prowadził rejestru ładnych lasek w szkole tak jak Kovu, musiał przyznać, że blondynki były jego słabością. Żadna jasnowłosa piękność nie mogła się przed nim ukryć. Zwłaszcza taka z wyrzeźbionymi mięśniami skośnymi brzucha.

Po drugie, szafki w ich szkole posiadały nowoczesne zamki otwierane na czytnik linii papilarnych i nigdy się nie psuły. A raczej - nie powinny się psuć.

- Dołączę do was - rzucił przez ramię, zmierzając już w kierunku damy w opresji.

Firma jego ojca od lat zaopatrywała szkołę w najnowsze technologie. Jakiś czas temu wprowadzili duże zmiany w oprogramowaniu systemu zabezpieczeń. Choć było to wątpliwe, problem z czytnikiem mógł leżeć po ich stronie. Taka globalna awaria oznaczałaby konieczność szybkiej interwencji i błyskawicznego wgrania „łatki" a tym samym wydania masy dodatkowych pieniędzy na nadgodziny. O ile nikt wcześniej nie pozwałby ich za źle działający sprzęt i szkodę, jaką z tego tytułu poniósł. Z pewnością wolałby szybko wykluczyć błąd w oprogramowaniu.

- Problem z czytnikiem? - rzucił, stając za dziewczyną.

- Z czym? - Ostatnie szarpnięcie ponownie nie dało rezultatu i zrezygnowana blondynka odwróciła się do Matta ze złością w oczach.

- Angie?

Zaskoczenie pojawiło się na obu twarzach. Chłopak jeszcze raz otaksował wzrokiem dziewczynę. Wyglądała nieziemsko w tych casualowo-sportowych ciuchach, z włosami ciasno spiętymi w wysoki kucyk. Nie spodziewał się, że pod workowatymi ciuchami skrywała się taka sylwetka.

- Hej, nie poznałem cię - dodał i zaraz skarcił się w myślach za taki tekst.

Zabrzmiał jak ostatni prostak. Przecież spędził z nią ponad dwie godziny poprzedniego dnia.

- Spoko, nie dziwię się. W szkole jest wiele dziewcząt - rzuciła Angela.

Matt odetchnął z ulgą. Znacznie różniła się od nadętych lasek, które znał. Każda inna albo strzeliłaby focha albo roześmiała się jak idiotka, ukrywając w ten sposób swoje zakłopotanie. A ona... Po prostu była normalna.

- No dobra, to co nabroiłaś? - zapytał, przyglądając się szafce.

- Ja? To ten szmelc nie chce się otworzyć.

Matt otworzył szeroko usta w komicznym geście niedowierzania.

- Nie powiedziałaś tego! To najwyższy szczyt technologii! Jesteśmy pierwszą szkołą, która ma zaszczyt używać tych w pełni zautomatyzowanych, nowoczesnych szafek...

- Które nie działają - dokończyła za niego z przekąsem Angela.

- Niemożliwe. - Matt potrząsnął głową i ponownie zbliżył się do szafki. Zaczął ją oglądać ze wszystkich stron. - Może za mocno szarpałaś? Nie ma szans, żeby po zeskanowaniu palca...

- Zeskanowaniu? - Zdziwienie w głosie Angeli przerwało wypowiedź Matta.

Dziewczyna zbliżyła twarz do jego i w skupieniu zaczęła się przyglądać „szczytowi technologii". Matt wstrzymał dech. Była tak blisko, że czuł ciepło bijące od jej cała i zapach szamponu do włosów. Delikatnie przemykała dłonią po gładkiej, metalowej powierzchni szafki, szukając panelu. Poczuł dreszcz, wyobrażając sobie jak te same palce błądzą po jego ciele. Mógłby ułatwić jej zadanie, ale nie chciał skracać tej chwili. Najchętniej nigdy by się od niej nie odsuwał.

Angela dostrzegła ciemniejszy panel wielkości listka gumy do żucia, umieszczony powyżej rączki. Przyłożyła do niego palec wskazujący. Przez chwilę urządzenie tylko szumiało, aby w kolejnym momencie drzwiczki odskoczyły z cichym zgrzytem. Dźwięk spowodował grymas na twarzy Matta. Z troską spojrzał na urządzenie.

- Mocno nadwyrężyłaś sprzęt. Mogłaś go rozwalić.

Dziewczyna opuściła wzrok, wciskając swoje książki byle jak do szafki.

- Wybacz, że nie znam się na „szczycie technologii". Ktoś, kto to projektował mógł trochę lepiej przemyśleć oznaczenie czytnika linii papilarnych. Tym bardziej, że nie dają ci instrukcji obsługi szafki razem z planem lekcyjnym - mruknęła.

- No wiesz co?! - Matt poczuł nagły przypływ złości.

Przecież ich sprzęty były uważane za najbardziej nowoczesne oraz intuicyjne urządzenia dostępne na rynku! Jeśli ona nie radziła sobie z czymś tak banalnym... I wtedy to dojrzał. Na twarzy Angeli widać było niewielki rumieniec, który dziewczyna za wszelką cenę próbowała ukryć pod pełnym złości grymasem. Zupełnie zapomniał, gdzie się wychowała. To, co dla niego było codziennością, dla niej zapewne stanowiło nowość. Ta sytuacja musiała być dla Angeli mocno niekomfortowa, a on wcale tego nie ułatwiał.

- Masz racje. Należy jeszcze raz przemyśleć ten produkt.

Angela podniosła na niego wzrok zaskoczona nagłą zmianą w jego głosie. Matt uśmiechnął się do niej zadziornie.

- Mogę ci jeszcze jakoś pomóc, pani?

Angela pokręciła głową i zamknęła szafkę. Na jej twarzy również zaczął się pojawiać uśmiech.

- Nie, to wszystko. Dzięki z uratowanie życia, mój rycerzu.

- Marny ten twój smok, księżniczko - zaśmiał się Matt, mrugając do niej.

Angela również się roześmiała. Ich rozbawione spojrzenia spotykały się raptem kilka centymetrów od siebie.

Przez ciało Matta przemknął ten sam dreszcz, który poczuł dzień wcześniej w bibliotece. Jednak tym razem nie zamierzał uciekać. Pozwolił, aby dawno zapomniane uczucie nim owładnęło. Dźwięki otoczenia zaczęły cichnąć, kiedy powoli zatapiał się w te błękitne odmęty.

Better than you [!WYDANE!] (cz.1 cyklu Better)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz