Charlotte.
Właśnie sprzątałyśmy kawiarnie. Ben do tej pory kręcił się po kuchni szykując produkty potrzebne na jutro. Myślałam, że już z niej nie wyjdzie, jak zwykle zresztą ale było zupełnie inaczej.
Szef stanął za ladą, oparł się łokciami o ladę i myślał. Czekałam aż coś powie. Zawsze tak robi gdy ma coś ważnego do powiedzenia. Stanęłam przed nim i również oparłam się łokciami o blat.
- co masz mi do powiedzenia Ben?
Patrzyłam na jego twarz, od razu uniósł brwi jakby nie wiedział o czym mówię.
- znamy się dwa lata i już wiem kiedy chcesz coś ważnego powiedzieć.
Wzruszyłam ramionami. Hannah stanęła obok mnie.
- myślałem by wprowadzić pracę na zmiany ale.. nie jestem pewien czy to potrzebne. Kawiarnia jest otwarta od dziewiątej do dziewiętnastej. Ludzie i tak przychodzą od dziesiątej do siedemnastej bo później już idą na kolację a nie na ciastka.
Skinęłam głową i chyba wiedziałam co ma na myśli.
- będziemy pracować dalej od dziewiątej ale będziemy zamykać o siedemnastej, w soboty od dziesiątej do piętnastej a w niedzielę od dwunastej do siedemnastej.
Zbladłam. Wiedziałam, że Hannah jest dziana to jej to będzie pasować bo tak naprawdę nie potrzebowała tej pracy ale.. ja to zupełnie inna bajka. Kiedy skończyłam szkołę i powiedziałam rodzicom, że nie chce iść na studia i zostać lekarzem, tylko chce malować od razu powiedzieli, że mam nie liczyć na ich pomoc więc utrzymuje się sama. A gdy odejdzie mi tyle godzin.. Wzięłam głęboki oddech.
- mam też swoje lata, żona cały czas mówi, że więcej czasu spędzam w kawiarni niż z nią.. sama rozumiesz Charlotte..
Przytaknęłam tylko. Mniej godzin wiązało się z mniejszą wypłatą. Zawsze byłam w stanie coś odłożyć na czarną godzinę, a teraz będę musiała żyć z miesiąca na miesiąc.
- jasne, rozumiem..
Uśmiechnęłam się lekko i już miałam iść do szatni za Hannah która była wyraźnie zadowolona z takiego obrotu sprawy. Jednak Ben odchrzaknął jakby chciał coś jeszcze powiedzieć.
- wiem jaka ta praca jest dla Ciebie ważna i wiem, że sporo godzin odejdzie ale.. umówmy się, że jeśli będziesz miała ochotę, możesz przychodzić wcześniej i pomagać mi w kuchni, oczywiście za wszystko będziesz miała zapłacone.
Pisnęłam i rzuciłam się w jego ramiona. Przytuliłam starszego mężczyznę.
- dziękuję Ben, jestes najlepszy.
Ben był dla mnie trochę jak ojciec, może trochę nawet jak dziadek w końcu miał swoje lata. Był naprawdę kochany i znaliśmy się jak łyse konie mimo, że pracowałam tutaj dopiero dwa lata. Poklepał mnie po plecach. Odkleiłam się od niego i pobiegłam zadowolona do szatni. Ściągnęłam fartuszek, włożyłam do szafki i chwyciłam za plecak.
Hannah jak poprzedniego wieczoru chwyciła mnie pod ramię i ruszyłyśmy do wyjścia.
- do jutra Ben!
Krzyknęłyśmy wspólnie i znów się zaśmiałyśmy. Była naprawdę w porządku. Wcześniej myślałam, że należy do dziewczyn pokroju Bonnie ale myliłam się.
Wyszłyśmy z kawiarni i znowu cała piątka czekała na Hannah.
- do jutra.
Uśmiechnęłam się do dziewczyny. Pomachała mi, założyła kask i wsiadła na motor.
- do jutra cukierku.
Usłyszałam jak tylko się odwróciłam i ruszyłam w stronę swojego mieszkania. Słyszałam jak odpalają kolejno motocykle. Wzięłam głęboki oddech, ten dźwięk przyprawiał mnie o dreszcze które zdecydowanie należały do tych przyjemnych.
CZYTASZ
CHARLOTTE #1Cukierek
RomantizmCharlotte Candy Poe - niewinna, urocza, spokojna dwudziestodwuletnia dziewczyna pracująca w kawiarni. Jej życie z dnia na dzień zostanie wywrócone do góry nogami przez Victor'a Havoc'a. Czy jest taka niewinna jak się wydaje? 18+