32

4.8K 181 2
                                    

Charlotte.

Obudziłam się i pierwsze co zrobiłam to chwyciłam telefon w rękę. Dwunasta i prawie piędziesiąt nieodebranych połączeń od Hannah.

Tylko jeden sms dwie godziny temu.

Hannah: wybudzają go.

Telefon padł. Nie podłączyłam go do ładowarki na noc. Cholera! Biegiem zaczęłam się szykować. Rzęsy pomalowałam tylko tuszem, w tym samym czasie myłam zęby. Zadzwoniłam po taksówkę. Ubrałam się w jeansy i bluzę. Założyłam trampki. Włosy związałam w luźnego koka na czubku głowy gdy wybiegałam na zewnątrz. Taksówka już czekała. Wpadłam na tylne siedzenia.

- do najbliższego szpitala.

Powiedziałam na jednym wdechu. Od razu wyciągnęłam portfel i gdy wyjeżdżaliśmy na parking rzuciłam kierowcy na siedzenie z przodu.

- reszty nie trzeba.

Wyszłam z samochodu, zaczęłam wbiegłam do szpitala i od razu pobiegłam w stronę klatki schodowej. Schodami będę szybciej. Wbiegłam na odpowiednie piętro. Skręciłam w prawo i ruszyłam w stronę sali na której leżał Victor.

- Charlotte on nie pa..

Zaczęła Hannah ale nawet jej nie słuchałam. Otworzyłam drzwi do sali. Wpatrywałam się w niego. Zjechałam wzrokiem w dół na jego dłoń. Trzymał dłoń Bonnie i gładził ją kciukiem tak samo jak robiłam to ja przez cały ten czas. Zamarłam. Uniosłam wzrok na Bonnie. Jej wzrok mówił "i co teraz suko?" Uśmiechnęła się szeroko. Wróciłam wzrokiem na Victora, patrzył na mnie jak na zupełnie obcą osobę. Czułam jak robi mi się słabo.

- ja.. ja..

Zaczęłam się jąkać.

- pomyliłaś sale?

Zapytał Havoc lekko zachrypniętym głosem. Pojedyncza łza spłynęła po moim policzku. Starłam ją szybko.

- tak, właśnie tak.. pomyliłam sale, przepraszam..

Wyszeptałam, odwróciłam się na pięcie i już miałam wyjść, jednak musiałam się odezwać.

- mam nadzieję, że szybko dojdziesz do siebie.

Powiedziałam bardziej do siebie niż do niego. Wyszłam z sali. Od razu ruszyłam w stronę windy. Łzy spływały po moich policzkach, miałam wrażenie, że się duszę. Jeszcze pięć metrów i będę w windzie. Poczułam za sobą ciało niewiele większe od mojego. Hannah przytuliła mnie od tyłu. Szloch wydobył się z moich ust.

- nie pamięta ostatnich czterech lat.. on myśli, że obudził się po wypadku który miał z Mattem tamtej nocy..

Płakała w moje plecy, a ja stałam jak sparaliżowana. Nie pamięta mnie. Nie wie kim jestem. Skinęłam tylko głową. Milczałam dłuższą chwilę.

- nie..

Zaczęłam jednak przerwałam na chwilę chcąc się upewnić, że na pewno chce to zrobić.

- nie mów mu o mnie, nie kontaktuj się ze mną. Ty ani inni.

Powiedziałam cicho. Hannah wypuściła mnie z objęć i stanęła przede mną.

- o czym ty mówisz?

Zapytała, a ja wzruszyłam lekko ramionami nawet na nią nie patrząc.

- pokłóciliśmy się, to moja wina, gdybym go wpuściła tamtego wieczoru do mieszkania, nie miałby tego wypadku, nie scigałby się z Mario.

Nie mówiłam wcześniej o tym Hannah. Nie mówiłam nikomu co zaszło tamtego wieczoru i wieczór wcześniej.

- nie mówisz poważnie.. zżerały cię wyrzuty sumienia to dlatego przy nim siedziałaś dzień w dzień czy co?

Milczałam, to był jak cios w policzek. Chciałam jej powiedzieć, że byłam cały czas przy nim bo go kocham, bo dotarło to do mnie gdy zobaczyłam go pierwszy raz na tym cholernym łóżku i gdy dotarło do mnie, że mogę go stracić.

- przepraszam..

Wyszeptałam ostatecznie nie mówiąc nic więcej. Wyszłam ze szpitala, pobiegłam do mieszkania.

Sprawdziłam telefon, już się naładował. Wybrałam numer mamy z którą nie kontaktowałam się od momentu gdy przyjechałam do Seattle. Drżącą dłonią przyłożyłam słuchawkę do ucha.

Pierwszy sygnał.

Drugi sygnał.

Trzeci.

Odebrała.

- halo?

Zapytała. Znowu się rozpłakałam.

- Charlotte czy ty płaczesz?

Milczała, czekała aż się uspokoję. Wzięłam kilka głębokich wdechów, starłam łzy z policzków.

- mogłabyś przyjechać po mnie z tatą?

Wyszeptałam. Odpowiedziała mi cisza.

- mogę wrócić mamo?

Zapytałam, usłyszałam jak bierze urywany oddech.

- bardzo źle?

Zapytała, a łzy dalej zalewały moje policzki.

- paskudnie.

Odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- wyjedziemy jeszcze dziś wieczorem ale będziemy dopiero za dwa dni, z Chicago jedzie się samochodem ponad trzydzieści godzin do Seattle, a jeśli chcesz wrócić musimy mieć w co cię spakować.

Skinęłam głową na jej słowa chociaż wcale mnie nie widziała.

- spokojnie, nigdzie się nie wybieram.

Znowu cisza.

- wyśle ci adres, dajcie znać jak będziecie wyjeżdżać i.. dziękuję.

Słyszałam jak mama bierze urywane oddechy. Była bliska płaczu. Rozłączyłam się, wysłałam smsem adres. Wyciągnęłam walizki i zaczęłam się pakować.

CHARLOTTE #1CukierekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz