Charlotte.
Nie wiem co się wydarzyło poprzedniego wieczoru, czego Victor oczekiwał gdy zaproponował, że odwiezie mnie do domu ale wiem jedno - będę przychodzić do pracy godzinę wcześniej ii wychodzić jak najpóźniej się da by na niego nie trafić. Oczywiście nie znudził mi się, moja fascynacja tym mężczyzną nie minęła ale wprawiał mnie w taki stan jak nikt nigdy wcześniej. Zakłopotanie, podniecenie i lekka dezorientacja w jednym. Nie potrafiłam poradzić sobie z natłokiem myśli i to mnie dobijało. Jestem prosta i zwykle oczekiwałam tego samego od innych. Poza tym, co jeśli odbieram jego hm.. sygnały w nie ten sposób co powinnam? Co jeśli się ze mnie nabija? Przecież żadna kobieta w jego towarzystwie nie wygląda tak jak ja. A może się z kimś założył? Nie chciałabym być zakładem, podejrzewam, że to paskudne uczucie. A co jeśli jednak..
- ziemia do Charlotte!
Krzyknęła Hannah a ja aż podskoczyłam.
- tak?
Zapytałam lekko zdezorientowana. Już przyszła? Która godzina?
- Mówię do Ciebie od dziesięciu minut, a ty nic.
Wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się lekko.
- przepraszam.
Wyciągnęłam z szafki fartuszek i założyłam. Wsunęłam kosmyki włosów za uszy by mi nie przeszkadzały, dziś postanowiłam je zostawić rozpuszczone.
- dlaczego dzisiaj przyszłaś wcześniej?
Zapytała, a ja tylko wzruszyłam ramionami. Przyglądała mi się chwilę.
- unikasz mojego brata?
Ponowny ruch ramion. Hannah uderzyła mnie z piąstki w ramie i spojrzała groźnie.
- zrób tak jeszcze raz, a zrobię ci krzywdę.
Tym razem przytaknęłam.
- na litość boską Charlotte!
Wyrzuciła ręce do góry, a ja się zaśmiałam.
- no może odrobinę go unikam, tak troszeczkę.
Powiedziałam zmieszana. Dziwnie mi było o nim rozmawiać z Hannah. W końcu był jej bratem.
- no ale przecież ci się podoba tak?
Chciałam wzruszyć ramionami ale powstrzymałam się.
- ale jest taką mieszanką wybuchową, że nie wiem czy to zniosę, już mój umysł cierpi od natłoku myśli. Widzisz?
Wskazałam na czubek głowy.
- to odrost Poe.
Zaśmiałam się.
- no wiem, ale mówię serio, z jednej strony mnie pociąga, z drugiej wprawia w dezorientację a z trzeciej.. nie wiem, w końcu dlaczego miałby się mną zainteresować skoro ma przy sobie taką Bonnie?
Hannah wzięła głęboki oddech. Zastanawiała się nad czymś czy powinna mi powiedzieć czy nie.
- dobra, ale ode mnie tego nie wiesz..
Skinęłam głową, a ta zaczęła mówić szybko na jednym wdechu.
- dla Victora jego motor to świętość. Wierz mi, gdyby musiał to by jakiś ważny organ za niego oddał. Nikt nawet na nim nie siedział, nikt na nim nie jechał. I cały czas gada, że jeśli znajdzie kobietę odpowiednią dla siebie to wtedy będzie z nią jeździł. No i zaproponował, że cię odwiezie dlatego wczoraj zareagowałyśmy tak a nie inaczej. No i to w sumie wszystko.
Wzięła głęboki oddech gdy skończyła mówić, a ja patrzyłam na nią jak na ostatnią idiotkę.
- no a Bonnie?
Zapytałam bo naprawdę nie chciałam wejść w jakieś gówno.
- jeździła na nim, nie z nim, dawno temu a teraz jest kulą u nogi.
Tym razem to Hannah wzruszyła ramionami. Zauważyłam, że chyba nie bardzo za nią przepada. Poczułam lekkie uczucie zazdrości gdy wspomniała, ze oni.. pokręciłam głową na boki chcąc o tym zapomnieć.
- nie przepadasz za nią co?
I znowu wzruszyła ramionami, a to mnie groziła, że zrobi mi krzywdę gdy nie przestanę.
- nie, ale ona za mną też nie specjalnie więc luz.
I na tym rozmowa się skończyła. Zabrałyśmy się do pracy. Tym razem Victor odpuścił sobie ranną espresso. Nie pytałam Hannah dlaczego, wolałam nie zaczynać jego tematu gdy nie było to konieczne.
Skonczyłyśmy zmianę. Posprzątałyśmy i poszłyśmy do szatni.
- pójdziesz ze mną w sobotę na imprezę?
Zapytała Hannah, a ja drugi raz tego dnia spojrzałam na nią jak na idiotkę.
- wyglądam ci na kogoś kto imprezuje?
Uniosłam brew. Zmierzyła mnie wzrokiem i uśmiechnęła się szeroko.
- jesteś oryginalna a to jest super, poza tym to domówka, będzie fajnie.
Ściągnęła fartuszek i odłożyła do szafki. To samo zrobiłam ze swoim.
- nie wiem, zobaczę.. coś czuję, że będzie mnie męczyć żałoba po złotej rybce.. wiesz, bardzo byłam do niej przywiązana, a ona z dnia na dzień mnie opuściła.. bardzo cierpię, o tutaj..
Położyłam dłoń na sercu i naprawdę udawałam załamaną. Owszem, miałam złotą rybkę i zdechła z przeżarcia ale to było dziesięć lat temu i wcale nie musiała znać tego szczegółu..
- och.. tak mi przykro, jak miała na imię?
Starłam niewidzialną łzę. Nie powiem jej, że moja złota rybka miała na imię rybka. Boże.
- Cleo.
Wymyśliłam na poczekaniu. Hannah skinęła głową i przytuliła mnie. Powinnam iść na aktorstwo albo coś bo chyba uwierzyła.
- dobrze, ale i tak wyśle Ci adres jakbyś jednak miała ochotę przyjść.
- dobrze..
Wyszeptałam i starłam niewidzialną łzę. Gdy zabrałyśmy swoje rzeczy, standardowo chwyciła mnie pod ramię i udałyśmy się na zewnątrz jak zwykle wykrzykując:
- do jutra Ben!
I dopiero gdy zobaczyłam przed sobą całą piątkę przypomniałam sobie o swoim postanowieniu który w tej chwili diabli wzięli. Każdy patrzył na mnie. Okej, to trochę dziwne..
- mam coś na twarzy czy co?
Wyszeptałam do ucha Hannah. Zaśmiała się i pokręciła głową.
- do jutra Charlotte.
Pocałowała mój policzek i ruszyła w stronę swojego motoru.
- do jutra.
Powiedziałam lekko zmieszana. Naprawdę nie miałam pojęcia o co chodzi. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam w stronę mieszkania.
- do jutra cukierku!
Krzyknął Victor, a ja przyspieszyłam czując, że robię się czerwona.
CZYTASZ
CHARLOTTE #1Cukierek
RomanceCharlotte Candy Poe - niewinna, urocza, spokojna dwudziestodwuletnia dziewczyna pracująca w kawiarni. Jej życie z dnia na dzień zostanie wywrócone do góry nogami przez Victor'a Havoc'a. Czy jest taka niewinna jak się wydaje? 18+