Gdy tata wyszedł z pokoju rozryczałam się, płakałam jak małe dziecko. Nie mogłam uwierzyć, że opuszczam ludzi których pokochałam, nawet jeśli to nie moja decyzja to przecież mogłam się nie wtrącać wtedy na korytarzu przecież to nie była moja sprawa. Gdyby nie to to teraz nie musiałabym się pakować.
Zdałam sobie sprawę, że skoro chcą mnie oddać do domu dziecka to znowu będzie tam Sara, Maja Zack i Tom. O ile ktoś ich nie adoptował, ale jakoś wątpię.
Nie ma kurwa opcji że znowu trafie do domu dziecka. Pakowałam się i myślałam co muszę zrobić, żeby tam nie trafić. Jedyną opcją było po prostu uciec. Pytanie brzmi gdzie miałabym się udać. Na wjeździe do miasta widziałam jakiś Hostel jednak jest to bardzo ryzykowne, najlepiej by było opuścić miasto.
Pakując ostatnie rzeczy przypomniało mi się o broszce. Otworzyłam szafkę ze skarpetkami ale jej tam nie było, wzięłam głęboki oddech, bo przecież mogłam ją położyć w innym miejscu. przetrzepałam cały pokój. Ten dzień jest najgorszym dniem w moim życiu. Poczułam że w tym momencie straciłam cząsteczkę siebie, nie wiem czy ta broszka miała jakąś wartość materialną, ale dla mnie sentymentalną miała wielką.
Rozryczałam się kolejny raz tego dnia kiedy usłyszałam otwierające się drzwi.
- Dziś jednak nie pojedziesz, kierowca który miała po ciebie przyjechać miał jakiś problem. Przyjedzie rano. - Zakomunikował tata, choć nie wiem czy mogę tak jeszcze na niego mówić.
-Dobrze- nie chciałam na niego patrzeć
- Nie płacz, trzeba było myśleć wcześniej o swoim zachowaniu. - już wychodził ale zapytałam.
- Gdzie są chłopcy?
- Pojechali załatwić kilka spraw, nie dzwon do nich bo muszą się skupić, nie wiedzą również o tym że wyjeżdżasz ale jak wrócą to im powiem, zdążysz się pożegnać.
- Dobrze - i wyszedł.
To jest moja szansa. Skoro nie ma chłopaków, James o tej porze pracuje w zakazanej części domu więc mogę wyjść z domu nie zauważona muszą jedynie muszę ominąć ochroniarza który jest na podwórku. Zabrałem moje wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy, trochę ubrań, 200 $ które zdążyło uzbierać telefon i ładowarkę.
Postanowiłam że udam się na dworzec, kupię bilet do sąsiedniego miasteczka i tam zatrzymam się w jakimś najtańszym hoteliku.
Bardzo słaby plan ale innego nie mam.
Z plecakiem na ramieniu wyszłam z pokoju. Udałam się do tylnego wyjścia aby przez ogródek dostać się do szopki z narzędziami dlatego, ponieważ dowiedziałam się któregoś dnia od Cama gdy siedział u mnie teraz już w starym pokoju i sobie plotkowaliśmy, że tam nie ma kamer.
Wszystko szło dobrze i jeszcze chwila a wyszłabym z posesji, jednak oczywiście musiałam zapomnieć o jednym ważnym szczególe, uświadomiłam sobie to w momencie w którym przede mną staną mój ukochany Alex. Modliłam się żeby nie zaczął szczekać i nie przywołał w ten sposób Bruna i Kaji, bo w ten sposób na pewno zostałabym zdemaskowana.
Alex podszedł do mnie i popatrzył na mnie przenikliwym wzrokiem, czasami wydawało mi się że on mnie rozumie lepiej niż wszyscy ludzie których znam. Przychodziłam do niego codziennie, nie po to żeby się z nim bawić bo on już nie mógł z powodu wieku, przychodziłam do niego, siadałam na trawie on wtedy kładł mi pyszczek na kolana i streszczałam mu co danego dnia robiłam. Może to głupie ale kochałam to. Boli mnie to że najprawdopodobniej o już nie zobaczę tak samo jak chłopaków, pani Evy, Ethana i Jamesa. Nawet jeśli mi się nie uda uciec to jutro i tak odjadę.
Kiedy chciałam go ominąć chwycił mnie za nogawkę spodni.
- Alex puść - powiedziałam cicho. - Alex, proszę, muszę iść.- powiedziałam łamliwym głosem.
Puścił jednak. Zaczął skomleć. Głaskałam go, serce mi się łamało, ostatni raz go przytuliłam i poszłam. Teraz już mnie nie zatrzymywał.
I wyszłam. Włączyłam GPS. Mieszkaliśmy kawałek od miasta przy lesie. jednak na moje szczęście dworzec był przy wjeździe i miałam około 2 km do przejścia.
Idąc nasłuchiwałam czy jakieś samochody nie jadą, bo skoro chłopaków nie ma w domu to w każdej chwili mogą wrócić.
Było już ciemno więc o wiele łatwiej było się ukrywać, w dodatku miałam na sobie zestaw czarnego dresu i kaptur na głowie, dosyć małe szanse żeby ktoś mnie rozpoznał.
Na dworcu poczułam odrobinkę szczęścia bo praktycznie nie musiałam czekać na autobus tylko od razu wsiadłam wcześniej kupując bilet, nałożyłam słuchawki i aby jeszcze bardziej się przybić puściłam sobie Alec Benjamin - Let me down slowly.
Jechałam około godzinki. W czasie drogi już sprawdziłam sobie najbliższy i najtańszy motel.
Całe szczęście nikt nie zwrócił szczególnej uwagi w recepcji na mój wygląd i nikt nie poprosił o moje dane osobowe, nie powiem było to zadziwiające i jestem pewna że pani która wydawała mi kluczyk od pokoju była pewna, że nie mam osiemnastu lat to nic sobie z tego nie robiła bo jednak dla niej jest to zarobek.
Pokój był co prawda w nie najlepszym stanie ale zawsze to dach nad głową i ciepło.
byłam tak zmęczona, że jedyne co zrobiłam to podłączyłam telefon do ładowania i poszłam spać.
CZYTASZ
Zaginiony kwiat
Novela JuvenilCałe życie myślałam o tym żeby mieć kochającą rodzinę, ale czy jak już ją znajdę odnajdę wewnętrzny spokój i będę szczęśliwa?