Matthias, obecnie
- Szefie, znaleźliśmy samochody należące do Whiltona. - podbiegł do mnie jeden z moich ludzi i oznajmił zdyszany. Stałem przed budynkiem dziupli z innymi zaangażowanymi w poszukiwania i dopalałem drugiego papierosa. Kurwa, cztery lata temu rzuciłem to dziadostwo i znów zacząłem palić.
Od porwania Rose minęło już kilka godzin i nadal nie mieliśmy konkretnych poszlak.
Podniosłem wzrok na informatora i wypuściłem dym z ust wprost jego twarz.- Interesują mnie konkrety. Nie trzeba być geniuszem żeby domyśleć się, że przecież musieli zmienić samochód, jeśli chcieli szybko uciec . Ktoś musiał im pomóc zatrzeć ślady, dlatego następnym razem kiedy do mnie przyjdziesz chcę kurwa znać nazwisko tej osoby. Zrozumiałeś? - wrzasnąłemm
- Tak szefie - wyprostował się i przybrał poważną minę.
- To wypierdalaj szukać dalej! - rozkazałem groźnie.
Godziny mijały, a ja nie miałem żadnych istotnych informacji, sam jeździłem po ulicach Londynu i szukałem nie wiadomo czego. Ale nie mogłem bezczynnie siedzieć z myślą, że gdzieś przetrzymują Rose i moje dziecko. Zatrzymałem się na poboczu przy leśnej ścieżce wysiadłem z samochodu i sięgnąłem po paczkę fajek, na dworze było kurewsko zimno, hulał wiatr i w dodatku padał deszcz ze śniegiem. Typowa pogoda jak na początek lutego. Oparłem się o karoserie samochodu, odpaliłem papierosa i spojrzałem w ciemne niebo, na którym dostrzegłem migające gwiazdy. Wypuściłem z ust dym po czym odgarnąłem swoje długie niesforne włosy opadające na twarz. ( Musiałem je w końcu obciąć ). Mimo, że w mojej głowię szalało tysiące złowieszczych słów dźgając moje serce niczym tępe ostrze, musiałem przez chwilę się zatrzymać i zebrać myśli, aby dojść do istotnych wniosków.
Pierwszy jaki mi się nasunął był taki, że jeśli SEKTA chciała się zemścić na mnie. To nie zabije Rose od razu. Drugi - będą ją torturować, ale zrobią to w taki sposób żebym o tym wiedział. Jak tylko dotrą do kryjówki odezwą się, byłem tego pewny. Chcą żebym miał świadomość do czego są w stanie się posunąć. Oni nie uchodzili za normalną organizacje mieli jakieś pierdolone religijne poglądy, przez które poświęcali swoich najbliższych. Nie chciałem nawet sobie wyobrażać do czego mogą się posunąć krzywdząc moją żonę. Kiedy znalazłem ją w hotelu myśląc, że została brutalnie zgwałcona obiecałem sobie, że już nikt jej nie skrzywdzi, że nie pozwolę na to żeby cierpiała. I Kurwa zawiodłem!Byłem rozjebany, totalnie rozjebany. Wyjąłem telefon chcąc zadzwonić do jedynej osoby, która mogła mnie wesprzeć. Jednak zawahałem się, jeśli do niego zadzwonię i powiem o całej sytuacji, rzuci wszystko i przyleci do Londynu, a przecież nie mogłem pozbawić ochrony sióstr Rose, w dodatku teraz kiedy było największe zagrożenie. A z drugiej strony Parker miał całkowicie odciąć się od całego tego gówna i zacząć normalne życie. Brakowało mi go, ale wiedziałem, że każdy kontakt z Londynu do Atlanty może spowodować niechciane konsekwencje. Nie mogłem na to pozwolić, w Stanach Parker i dziewczyny byli zdani tylko na siebie, bez jakiejkolwiek ochrony - żeby nie wzbudzać żadnych podejrzeń. Powstrzymałem się, wygaszając ekran telefonu. I wtedy do głowy przyszedł mi jeszcze jeden człowiek, którego niegdyś bardzo szanowałem i ceniłem. Wiedziałem, że przeżył, ale zaszył się gdzieś w lesie nie wchodząc nikomu w drogę. Musiałem przyznać, że jeśli chodziło o szpiegostwo nie mógł się z nim nikt równać wytropił każdego - taki jebany miał zmysł. Ale chuj mnie zdradził, i od teraz miałem mu nagle wszystko darować? Cud, że w ogóle przeżył po tym jak go zmasakrowałem. W sumie dzięki Rose go nie zabiłem jeden cios wystarczył żebym go uśmiercił.
Rzuciłem niedopałek na ziemię i przydeptałem butem. Wsiadłem do samochodu i zadzwoniłem do jednego z moich żołnierzy Toma, który bardzo dobrze znał Aleksa.
CZYTASZ
UTRACONA NIENAWIŚĆ [18+] Część II Zakończone
RomanceDalsze losy Rose i Matthiasa. Rose została porwana i każdy dzień jej nieobecności sprawia, że Matthias traci nadzieje, na odnalezienie żywych - jej i swojego nienarodzonego dziecka. Pewnego dnia otrzymuje tajemniczą wiadomość, która sprawia, że mężc...