Rozdział 16

4K 221 20
                                    

Zapraszam na kolejny rozdział, następny pojawi się jutro. Teraz będę dodawała dwa rozdziały jeden w sobotę i jeden w niedzielę. W tygodniu nie mam czasu niestety :(  Wiem, ze ta historia, którą piszę jest oklepana, ale ja lubię takie klimaty i być może jest dość przewidywalna, ale jest moja i napisana przeze mnie.  Miłego czytania :D

Matthias

Po dwóch godzinach spędzonych z moją córką, Kate przełożyła ją do mobilnego  łóżeczka i wspólnie udaliśmy się do sali gdzie przebywała Rose. Lekarz poinformował, że moja żona ocknęła się, ale jest zdezorientowana, dlatego chciałem jak najszybciej się z nią zobaczyć.

Weszliśmy do sali, mój wzrok powędrował na Rose. Miała otwarte oczy i wpatrywała się w jeden punkt, cichutko coś mrucząc pod nosem. Podszedłem do niej bliżej, nie wyglądała najlepiej leżała praktycznie nieruchomo. Kiedy wyczuła moją obecność jej wzrok powędrował w moją stronę. Był taki pusty i dziki. Jej oczy zaczęły wypełniać się łzami i wtedy z jej ust wydobył się przeraźliwy szloch.

— Nie ma go! — zaczęła się zanosić — Przepraszam, zabiłam je — lamentowała wylewając z siebie hektolitry łez. Chciałem ją w jakiś sposób uspokoić, zapewnić, że naszej córce nić nie grozi i jest całą i zdrowa. 

— Rose uspokój się, spójrz mamy córkę — Wziąłem od Kate małe łóżeczko i przybliżyłem je do łóżka Rose, aby mogła zobaczyć naszą kruszynkę. Moja żona spojrzała na mnie z żalem i wyrzutem po czym zerknęła na łóżeczko i krzyknęła

— Ona nie jest nasza! Zabiłam je, zabiłam nasze dziecko! — jej krzyk był pełen bólu i cierpienia. Malutka chyba wystraszyła się hałasu i nagle zaczęła płakać wybudzając się ze snu. Nie zastanawiając się wsunąłem dłoń pod jej drobne ciałko i podniosłem do góry układając ją sobie na ramieniu.

— Cii, Cii już dobrze kruszynko — zacząłem ją kołysać. Robiłem to instynktownie, nigdy nie miałem do czynienia z takimi malutkimi dziećmi. Zbliżyłem się do Rose, która cały czas była jakby nieobecna. Chciałem żeby namacalnie poczuła, że to nasze dziecko, że ono jest tu z nami.

— Rose to nasza córeczka, zobacz jaka jest śliczna — chciałem ją położyć przy Rose żeby poczuła bliskość i zapach. Myślałem, że to w jakiś sposób pomoże, lecz byłem w błędzie.

— Zabierz to dziecko! Ono nie jest nasze! Zabiłam je! Rozumiesz? Zabiłam nasze dziecko! — krzyczała coraz mocniej. Kurwa nigdy nie widziałem w takim stanie Rose. Wpadał w jakąś furię. Prawie odskoczyłem z zawiniątkiem na rękach, bo Rose nagle poderwała się z łóżka i zaczęła wyrywać siebie wenfoln. Zachowywała się jak jakaś opętana. Skąd miała tyle siły po takiej operacji? Musiała przecież  być obolała jeszcze, a ona nagle dostała jakiś przypływ adrenaliny. Nie zwlekając odłożyłem malutką do łóżeczka i przekazałem Kate. Sam chciałem jakoś pomoc Rose, która w tamtym momencie nie była sobą. Ubzdurała sobie, że straciła ciążę i nawet to, że trzymałem nasza córkę w ramionach nie przemawiało do niej w żaden sposób.

Przytrzymałem ją za ramiona chcąc żeby się uspokoiła. Do sali wbiegły już trzy pielęgniarki w gotowości aby podać zastrzyk uspokajający. Ale nie chciałem żeby cokolwiek robiły. Zamierzałem sam załagodzić sytuacje bez żadnych środków przymusu. Już jeden zastrzyk dostała i jak widać nie poskutkował. Musiałem w jakiś sposób jej wytłumaczyć, że nasze dziecko żyje i nic mu nie jest.

— Rose, już dobrze, spójrz na mnie — zacząłem mówić do niej łagodnym głosem. Otarłem jej łzy z policzków i zacząłem wpatrywać się w jej twarz. Ułożyłem ją z powrotem na łóżku i kiedy opadła na nim ujrzałem widoczny grymas bólu. Jednak była obolała. 

UTRACONA NIENAWIŚĆ [18+] Część II ZakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz