Przelotny romans zamienia się w grę o bardzo wysoką stawkę. Oszukana i zdradzona, Sol Bellamy musi walczyć o rodzinną fortunę, miłość, a nawet o życie. W tej walce wszystkie chwyty są dozwolone!
#RiPpowstańzmartwych 🖤
UPRZEDZAM, MOGĄ WYSTĘPOWAĆ:
✔...
Kochani, na moment publikacji od zeszłego tygodnia dla High Stakes przybyło aż 2800 wyświetleń. To dla mnie absolutny rekord, odkąd od trzech lat publikuję na Wattpadzie i wiele dla mnie znaczy. Dziękuję za każde jedno wejście, nawet tylko na chwilę, bo może ktoś wróci później, prawda? :3
Dostałam też dzisiaj, dosłownie tego wieczora, przemiłą wiadomość od nowej Czytelniczki. Słowa z gatunku tych dodających skrzydeł i weny do pisania, więc po prostu muszę się nimi podzielić:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
A teraz zapraszam na rozdział, wiem, jak bardzo czekacie! Dziś naprawdę późno, przepraszam, ale ogromnie się starałam napisać go dla Was jak najlepiej🖤
◇◇◇
Gwałtowne opuszczenie przez Holdena domu, dość nieoczekiwanie powoduje pojawienie się — a może raczej wzrost — dziwnego napięcia między mną i Asherem. Niby zostając tylko we dwoje powinniśmy się poczuć swobodniej, bez pochmurnej obecności jego brata na karku, a jednak nie do końca tak się dzieje.
Przeciwnie, jakbyśmy właśnie zesztywnieli i stracili resztki pewności siebie. Ja na pewno, więc nawet odsuwam się od niego, wyplątuję się z ciepłych, lecz nie do końca wygodnych objęć, co brunet przyjmuje z rezygnacją.
Chyba podszytą nieukrywaną przykrością.
No, ale jak mogłabym się w tej chwili tulić do niego nieprzytomnie, gdy tak strasznie boli mnie złamane serce oraz kąsają potężne wyrzuty sumienia za wszystkie błędy, słabości i przewinienia? Jestem beznadziejna, głupia, a co najgorsze, nie potrafiłam uchronić bliźniaków przed Zeldą!
Zresztą temat, wokół którego się poruszamy, nie pomaga nam w nawiązaniu głębszej nici porozumienia. Chłopak — jak na, mimo wszystko, lojalnego młodszego brata przystało — próbuje mnie przekonywać, że Elijah jest w istocie super gościem, na co ja z kolei nie potrafię ukryć niedowierzania.
Co już samo w sobie jest uciążliwe i frustrujące, zapewne dla nas obojga porównywalnie, bo każde z uporem obstaje przy swoim. Mimo jego ewidetnej niewygody, trzymamy się tego nieszczęsnego tematu niczym pijany płotu, ehh.
Dlatego sądzę, iż tak naprawdę pies jest pogrzebany gdzie indziej. Założę się, że bardziej chodzi o przysłowiowego słonia w pokoju, co do którego oboje usiłujemy udawać, iż go tu nie ma. Albo chociaż, że go nie dostrzegamy.
Lecz on tu jest, może nawet nie jeden. Powiedziałabym wręcz, że to całe stado olbrzymich słoni.
Pierwszy z nich to to, co się zadziało w mojej przeszłości, przy niezbywalnym współudziale Elio. Nasz, hmm, tygodniowy „związek" oraz jego owoce, w postaci biednych, utraconych dzieci.