13. Zmieniłaś zdanie?

3.2K 156 426
                                    

— Ale Sol, po co ci to?! — powątpiewa w celowość odwetu na Zeldzie i Elijahu przyjaciółka.

— Wiesz, być może to nie sama zemsta na nich jest dla mnie teraz najważniejsza... — mówię z namysłem.

— No to widzisz, bez sensu, żebyś się tak... no wiesz! Tylko się będziesz spalać.

— Widzę. Ale to bardziej skomplikowane. Bo Chris, ja czuję... Ba, ja WIEM, że nie mogę tego tak zostawić.

— Czego? Tych zaręczyn? Ślubu?

— Owszem, na początku postanowiłam sobie, że za wszelką cenę nie dopuszczę, żeby tych dwoje się pobrało. Chciałam ich jak najbardziej zranić — przyznaję się uczciwie, bo z nią mogę. — Sama już nie wiem, które z nich bardziej...

— Na początku? Czyli zmieniłaś zdanie?

— Może? Bo teraz, po dwóch tygodniach, już nieco ochłonęłam.

— I bardzo dobrze, powinnaś! Zemsta dla nikogo nie jest dobra.

— Hmmm.

— Bo Sol, skoro jak mówisz, twoja matka jest taka okropna, a ten typ to kłamca, zdrajca i naciągacz, to może są siebie warci. Zostaw ich, niech się ze sobą kotłują. Pozwól działać karmie!

No tak, takie podejście to cała Christine. Mądra, silna i dobra. Ponad różne ludzkie słabości i pokusy, w tym tę do odgrywania się na wrogach, którą ja niestety w jakimś stopniu wciąż posiadam.

— A ty zajmij się w tym czasie Asherem! — Wreszcie przypomina sobie mojego nowego chłopaka, czy też kim tam on dla mnie jest.

W sumie to coraz bardziej chciałabym to wiedzieć.

— Hmm, do zajmowania się Ashem nie musisz mnie namawiać, kochana. — Mimo iż zestresowana i rozstrojona, na wspomnienie osoby młodszego Holdena aż się muszę uśmiechnąć, co nie umyka uwadze brunetki.

— Nareszcie jakieś dobre wiadomości! — cieszy się zatem, od razu pełna romantycznych nadziei.

— Tylko że nie do końca mogę sobie na to pozwolić, Chris. To znaczy zająć się Asherem i zapomnieć o reszcie świata

— Jak to?

Zgryzam od wewnątrz policzek i ponownie odtwarzam w głowie niektóre fragmenty z ostatniej rozmowy z Mariją Lopez. Im dłużej o niej myślę, tym większy odczuwam niepokój, co tak naprawdę dzieje się teraz w Bellamy Publishing.

Co wymyśliła Zdzirella?

O co jej chodzi?

— Widzisz, mam podstawy przypuszczać, a właściwie to na serio się tego boję, że matka ma jakiś plan co do naszej firmy. Coś knuje — zdradzam się wreszcie ze swoimi obawami i podejrzeniami.

— Skąd ten pomysł?

Przede wszystkim podpowiada mi to jakieś dziwne, mdlące uczucie w brzuchu, czy może w okolicach serca. Prawdopodobnie reszcie ludzkości znane jako intuicja, a mnie — jako skrzyżowanie instynktu samozachowawczego z mądrością, odziedziczoną po przodkach po mieczu.

"W interesach nie ufaj nikomu, Sol" — powtarzał mi zawsze tata. I sam się tego trzymał niczym Dekalogu. Dlatego między innymi, choć ogromne, Bellamy Publishing nigdy na serio nie weszło na giełdę, a ojcu udało się utrzymać w ręku aż osiemdziesiąt procent udziałów, nie szukał też nowych wspólników. Pozostaliśmy bardzo bogatą firmą rodzinną, jeśli można tak powiedzieć.

Brakujące dwadzieścia procent wciąż należy do rodziny Flores, spadkobierców pierwszego i jedynego jak dotąd w historii naszej firmy wspólnika, jeszcze z czasów dziadka Armanda. Niestety, między moim przodkiem, a nestorem Floresów doszło z czasem do wielkiego rozłamu, nie tylko w biznesie. 

High Stakes ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz