18. Co masz do stracenia?

2.6K 137 283
                                    

Rozdział dedykowany wszystkim, którzy postanowili odpowiedzieć na moje zaproszenie do zaobserwowania mnie! To bardzo wiele dla mnie znaczy, od razu mi motywacja do pisania rośnie, więc bardzo Wam dziękuję! 🖤

◇◇◇

Patrzę na Holdena z absolutnym niedowierzaniem. Czy on naprawdę myśli, że jego pieniądze są w stanie cokolwiek między nami zmienić? Załatwić?

Naprawić?!

— Czy ty właśnie próbujesz mi zapłacić za to, że pozwoliłeś mi sobie zaufać i zakochać się w tobie? — szepcę wreszcie, coraz bardziej drżącymi wargami, z nerwów zapominając tytułować go per pan, co oczywiście w najmniejszym stopniu mu nie przeszkadza.

Mężczyzna kręci głową, a w jego oczach wydaje się malować dziwnie prawdziwy smutek. Jaka szkoda, że ja już nie wierzę w jego dobre intencje ani empatię.

— Nie, Sol. Zdaję sobie sprawę, że to wszystko nie ma ceny. I że nigdy nie zdołam ci tego wynagrodzić.

— To co próbujesz osiągnąć, Justin? Na co liczysz?

— Po pierwsze, zwracam ci dług, jaki u ciebie zaciągnąłem. Wtedy, na Teneryfie.

Tak ci się tylko wydaje, draniu!

— To niemożliwe. I nie potrzebuję twoich pieniędzy. Zatrzymaj ten czek.

— A po drugie...

— Jeszcze coś? — rzucam zimno.

— Tak. Chcę spróbować zacząć z tobą wszystko na nowo — odpowiada, jakby nie słyszał moich słów. — I już nigdy więcej nie być dla ciebie Justinem, ale prawdziwym mną.

A to w ogóle możliwe, ty psychopato?

Szybko mrugam powiekami, próbując odgonić zdradzieckie łzy. Wiem, że on ich nie rozumie, pewnie uważa, że opłakuję stracone przez niego złudzenia albo to, że nam się nie udało.

Nie mówię, że nie. Ale niestety, dzięki interwencji tego potwora, mojej matki a jego narzeczonej, to teraz najmniejsze z moich zmartwień.

Dlatego kiedy on wyciąga w moją stronę dłoń, ze słowami:

— Jestem Elijah Holden, miło mi cię poznać, Sol. — Ja ją ignoruję i tylko zaciskam szczęki oraz pytam wrogo: — Dlaczego miałabym ci uwierzyć?

Mężczyzna wzdycha. Najwyraźniej nasza rozmowa nie idzie po jego myśli. Ciekawe, czemu nie, prawda? 

Jakoś mu w ogóle nie współczuję.

— A dlaczego nie, moja piękna? Co masz do stracenia?

Mam ochotę wybuchnąć mu śmiechem prosto w twarz. Ten człowiek naprawdę jest niesamowity.

I najwidoczniej bierze mnie za nieuleczalną idiotkę.

— Powiedzmy, że bym się zgodziła, Holden. To jak niby by to miało wyglądać? — pytam, udając, że biorę jego słowa za dobrą monetę.

Nie wiem, czy udaje mi się go nabrać, ale przyjnajmniej wsuwa czek do kieszeni spodni, po czym spogląda na zegarek i nieoczekiwanie proponuje:

— A może porozmawiamy o tym podczas lunchu?

— Próbujesz odwrócić moją uwagę?

Posyła mi absolutnie czarujący uśmiech. Dupek, aż za dobrze zdaje sobie sprawę z tego, jaką ma wtedy władzę nad kobietami.

I bardzo jest z tego zadowolony.

— Tylko trochę — przyznaje szelmowsko.

A ja mam ochotę sama plasnąć się w czoło, bo choć wiem już, kim jest ten facet i znam asortyment jego sztuczek, to jakaś ogłupiona hormonami część mojego mózgu ma się wciąż ochotę rozpłynąć pod wpływem jego niebezpiecznego uroku. Chyba naprawdę jestem taką idiotką, jak mu się wydaje.

High Stakes ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz