29. Tak zdecydowałam!

2.4K 131 285
                                    

Po całodziennym studiowaniu dokumentów, a następnie trwającym pół nocy śledztwie w internecie, trochę następnego dnia zasypiam. W efekcie docieram do firmy dopiero około południa, z zapuchniętymi oczami, podbitymi głębokimi, fioletowymi cieniami, których nie daje rady ukryć najlepszy nawet korektor. 

Zresztą nie mam już czasu ani siły na takie sztuczki. W sumie nawet się może dobrze składa, że tak fatalnie dzisiaj wyglądam, bo Holden obrzuca mnie na dzień dobry nieco podejrzliwym spojrzeniem, które jednak mięknie na widok mojego zmarnowania.

— Dobrze się czujesz, Sol? Na pewno powinnaś dziś przychodzić do pracy?

— Dziękuję, dobrze. Przepraszam za spóźnienie — odpowiadam apatycznie.

— Nie szkodzi. Gdybyś czegoś potrzebowała...

— Wszystko w porządku. Czy mogę już iść?

— Tak, oczywiście.

Prawie stoję w drzwiach, gdy mężczyzna decyduje się zadać jeszcze jedno pytanie:

— Wybierzesz się później ze mną na lunch?

— Nie sądzę, żeby to był najlepszy pomysł.

— Nie?

— Nie — powtarzam nieco tępo i z uporem.

Skończyły się już czasy, gdy miałam nadzieję, że uda mi się wydobyć od niego jakieś informacje, czy inaczej wpłynąć na jego funkcjonowanie. O tym, że Elio umie trzymać język za zębami, chyba nawet nie tylko w sprawach zawodowych, przekonałam się już aż za dobrze.

Podobnie jak o tym, że on bez problemu potrafi wpływać na moje zachowanie, tak samo jak i pociągnąć mnie za język. Oraz w swoje ramiona.

Dlatego dziś mam na sobie zwyczajną białą koszulę, znowu zapinaną na guziki oraz ciemne dżinsy, a włosy związałam w wysoki koński ogon. Na pocieszenie i aby podnieść sobie morale, w uszy wpięłam śliczne brylantowe kolczyki, oczywiście znów prezent od mojego ukochanego taty.

Jestem Bellamy, posiadam pieniądze i nie zamierzam się tego nigdy wstydzić.

Holden jednak nie zamierza się łatwo poddać:

— Nie sądzisz, że powinniśmy porozmawiać, Sol?

— Nie mamy o czym.

— A ja wręcz przeciwnie.

No to masz problem, typie — myślę sobie w duchu. Niestety to on jest tu szefem, więc muszę przyjąć do wiadomości, gdy mówi:

— Potraktuj to jako polecenie służbowe.

— Przerwa lunchowa to mój prywatny czas, proszę pana.

— Ale dziś spóźniłaś się do firmy o kilka godzin.

Przez kilka sekund mierzymy się nieustępliwie spojrzeniami. Moje na pewno można zaklasyfikować jako wrogie.

Jego, hmm, no cóż... Raczej wydaje się być bardzo uważne, nieco spięte, a nawet wręcz zmartwione.

— Chciałabym, ale coś czuję, że mnie będzie brzuch bolał — stwierdzam po chwili, w oczywisty sposób lekceważąco.

— W takim razie tym bardziej będziesz potrzebować trochę odpoczynku. Wyglądasz na przemęczoną.

Mam ochotę zgrzytnąć zębami, z irytacji na niego, ale i na siebie samą. Ostatnio na plaży popełniłam wielki błąd, pozwalając na nasze ponowne zbliżenie fizyczne i on mi teraz tak łatwo nie odpuści, za dużo mu się zaczęło wydawać.

High Stakes ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz