36. Znam go!

2K 127 288
                                    

UWAGA: rozdział zawiera wulgaryzmy oraz nawiązania do przemocy.

Poza tym duuużo silnych emocji, uprzedzam! ;)


— Ja tak nie uważam! Na pewno ci nie odbija — zapewnia mnie natychmiast Asher. — Od początku czułem, że z Zeldą jest coś nie tak! To bazyliszek! Mówiłem wam to! Pamiętacie?

W ferworze rozmowy zapomina najwyraźniej, że przed chwilą pobił się z bratem, bo chyba zwraca się teraz do nas obojga. Ja się oczywiście z nim zgadzam, a Elio, choć wciąż się nie odzywa, również potwierdza jego słowa, tyle że wyłącznie ruchem głowy i lekkim skrzywieniem wyrafinowanych ust.

Swoją drogą nie wiedziałam, że człowiek może stać się aż tak blady. Może przez to, prawem kontrastu, oczy Elijaha wyglądają teraz jak dwie bezdenne otchłanie. Ciemne, matowe oraz pozbawione życia, niczym najczarniejsza noc.

I to w samym piekle.

Przełykam nerwowo ślinę i niemal bez tchu, lecz snuję swoją mroczną i krwawą opowieść.

— Po upadku ze schodów pamiętam tylko straszny ból, przez który niemal natychmiast straciłam przytomność. Ocknęłam się na chwilę w miejscowym szpitaliku...

— Moje biedactwo! — Ash znów wchodzi w, jakże przeze mnie pożądaną, rolę mojego pocieszyciela i wspierającego opiekuna; czemu starszy Holden przygląda się bez słowa, ale bardzo uważnie.

Przez chwilę wytrzymuję jego pełne napięcia spojrzenie, choć odruchowo przytulam się mocniej do młodszego z braci, by móc kontynuować zmaganie się z bolesnymi wspomnieniami:

— Właściwie to nie był chyba nawet szpital z prawdziwego zdarzenia, tylko jakaś wiejska praktyka, jak się potem mogłam przekonać, gdy jako tako doszłam do siebie. Jeden lekarz staruszek, jedna niewiele mniej wiekowa pielęgniarka i zarazem recepcjonistka.

— Przecież to... to... musiało być dla ciebie niebezpiecznie! To jakiś skandal!

Kiwam głową ponuro, no bo chłopak znów ma rację. Naprawdę było niebezpiecznie, przez co wszyscy ponieśliśmy tego konsekwencje. I moje nieszczęsne dzieci, i ja sama.

— Co prawda mam jakieś niejasne wspomnienie, że kiedy przygotowywano mnie do cesarskiego cięcia, na sali były obecne dwie, a może nawet trzy inne osoby. Jakiś inny lekarz, to na pewno, dużo młodszy od tego z przychodni, z którym potem miałam okazję rozmawiać. I chyba jeszcze ktoś, jakaś kobieta. Ale gdy odzyskałam przytomność, już ich nigdy więcej nie widziałam. Dziwne.

— Tak, rzeczywiście, bardzo dziwne. Pytałaś o to?

Wzdycham i czuję, jak znów zaciska mi się gardło.

— Chyba tak, nie pamiętam. Wydaje mi się, że mi powiedziano, że zmyślam. Może? Zresztą długo byłam nieprzytomna po operacji, a potem miałam o wiele więcej i to ważniejszych pytań do zadania.

— Na przykład, co się stało z twoimi dziećmi?

— Tak, to przede wszystkim. Nikt mi nic nie chciał powiedzieć i dopiero po kilku dniach dowiedziałam się od Zeldy, że nie przeżyły.

— Ale jak to?!

— Do dzisiaj nie wiem, bo odmówiła dalszych informacji. Zapewne miało to coś wspólnego z faktem, że doszło u mnie podczas porodu do pęknięcia macicy...

— Biedne maleństwo! Ale już wszystko dobrze? Wyleczyli cię?

Spoglądam na Ashera z namysłem, wreszcie wzruszam ramionami i dodaję z rezygnacją:

— Tak sobie, szczerze mówiąc.

— To znaczy?

— Mam zaawansowaną endometriozę, której najwyraźniej nie udało się wyleczyć ani operacyjnie, ani przy pomocy kuracji hormonalnej. Może już nigdy więcej nie uda mi się zajść w ciążę. Uprzedzałam cię.

High Stakes ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz