28. Poradzę sobie!

2.3K 135 144
                                    

W rozdziałach 3 i 7 pojawiły się zdjęcia rezydencji Bellamych oraz imponującej klatki schodowej, po której schodziła Sol na bal zaręczynowy matki, w swoich słynnych przejrzystościach. Zapraszam wszystkich, zainteresowanych poznaniem szczegółów wizualnych :)

◇◇◇

Wykończona atakiem endometriozy i sobą samą, wracam do domu dopiero we wtorek około południa. Zelda chyba jeszcze nie ściągnęła, a zresztą nie mam siły się o nią dopytywać.

Jak dla mnie może poniewierać się nawet w piekle.

Mój staż w Bellamy Publishing to jedna wielka kpina, ale przynajmniej staram się zachować minimum klasy i profesjonalizmu. Dlatego jeszcze w poniedziałek rano skontaktowałam się Mariją Lopez z działu kadr i poinformowałam ją o mojej niedyspozycji, zapowiadając, iż najprawdopodobniej wrócę do firmy dopiero w środę.

Mam nadzieję, że do tej pory poczuję się już dostatecznie dobrze. Oraz, że nikt mi się nie będzie w międzyczasie naprzykrzał w rezydencji.

Zwłaszcza mój nieznośny szef.

Z tego samego powodu od razu zapowiadam Mercedes:

— Kochana, gdyby jakimś cudem ktoś mnie szukał, mów wszystkim, że nadal przebywam poza domem i nie masz pojęcia, kiedy wrócę.

Od razu okazuje się, że nie są to bezsensowne obawy, bo kobieta pyta:

— Dobrze, oczywiście. Ale panu Holdenowi też mam tak mówić?

— Zdecydowanie, po prostu nie ma mnie dla nikogo. A skąd w ogóle to pytanie?

— Ponieważ on ostatnio już kilka razy dzwonił do rezydencji, pytając o was obie. To znaczy i o panienkę, i o panią Zeldę.

Aha, pewnie próbował zamaskować poszukiwania mojej osoby, bo nie sądzę, żeby zapomniał nagle, gdzie przebywa jego ukochana narzeczona. Natomiast z pewnością całkowicie stracił z oczu mnie.

W sumie musiał się zdziwić moim nagłym zniknięciem i to w tak nabrzmiałej emocjami oraz pożądaniem sytuacji. No cóż, ja też się zdziwiłam.

Najbardziej to tym, że się w niej znalazłam.

W związku z tym, kiedy w środę przed południem pojawiam się w firmie, zadziwiam wszystkich dramatyczną zmianą swojego image'u. Jak wcześniej ubierałam się kolorowo, oryginalnie oraz pikantnie, tak teraz — totalnie casualowo. I jest to również moja bardzo świadoma decyzja.

Stwierdzam, być może grubo za późno, że moje trwające od paru miesięcy eksperymenty modowe należy uznać za jednocześnie chybione oraz niebezpiecznie. A zatem nie ma mowy, żebym je kontynuowała, nie po tym, do czego niemalże doszło w ostatni piątek.

Mimo iż owszem, w moim pokoju czekał na mnie stos kolorowych toreb i opakowań z logo Amnesia Concept Store oraz Dolce Vita, to ominęłam je szerokim łukiem. Fakt, pozwoliłam Elio zapłacić za te rzeczy, ale bardziej w ramach odgrywania z nim jakiejś chorej — jak się okazało — fantazji o Jednym Idealnym Dniu razem.

Teraz jednak widzę i wiem na pewno, że ich nie potrzebuję. Nie powinnam i nie chcę zatrzymywać niczego, co dostałam od niego. Wystarczy, że nie mam pojęcia, co zrobić z tym cholernym czekiem na dwadzieścia pięć tysięcy dolarów.

W każdym razie zlecam Mercedes odesłanie zakupów do odpowiednich salonów, a więc pieniądze też powinny do niego wkrótce wrócić. Gospodyni nie wie zresztą na szczęście, że to Elijah sfinansował owo konsumpcyjne rozpasanie i lepiej, żeby tak zostało.

High Stakes ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz