41. Jesteś pewna?

1.9K 120 239
                                    

Nie śpię tej nocy ani minuty. Zbyt jestem rozbudzona i upojona rozkoszą. A jednak w miarę upływu godzin, podczas których czuwam, przytulona do jego boku, powoli, ale w końcu zaczyna wracać mi świadomość.

Zarówno tego, co się stało, jak i przede wszystkim: kim jestem, z czym się zmagam oraz po co wybrałam się z Holdenami w podróż do Biloxi. A mianowicie mam tutaj ważne spotkanie do odbycia, to jest rozmowę z moim prawnikiem.

Te jakieś wrażliwe informacje do poznania i w ogóle diabli wiedzą, co jeszcze. Na pewno nie wdawanie się w romanse po drodze ani uprawianie dzikiego seksu z którymkolwiek z przeklętych braci.

I to nieważne, co mi podpowiadają moje głupie serce oraz jeszcze głupsze ciało. Znowu dopada mnie potężny atak zwątpienia: chyba oszalałam, przychodząc tutaj.

Może to przez paraliżujący stres przed naradą u Lawsona, ale decyduję, że co się wydarzyło ostatniej nocy, powinno już na zawsze do niej przynależeć. A co się zadziało w tym pokoju – niech w nim pozostanie i nigdy się nie powtarza.

A na pewno nie tak... bezrozumnie i nieprzytomnie.

Nie przeczę, było cudownie, ale muszę w trybie pilnym powrócić do prawdziwego życia. Nie wiem, co mnie w nim czeka, lecz jednego mogę być pewna: nie będzie łatwo. Więc tym bardziej czas się skoncentrować oraz wszechstronnie ogarnąć.

Dlatego, choć chce mi się płakać, wysuwam się ostrożnie spod silnego ramienia mężczyzny i wciąż nasłuchując jego spokojnego, głębokiego oddechu, ostrożnie kieruję się w stronę wyjścia. Usiłuję przy tym stąpać na palcach oraz czynić jak najmniej hałasu, bo nie wolno mi go obudzić.

Nie zniosłabym teraz żadnej sceny pożegnania ani nawet tłumaczenia, dlaczego muszę go opuścić. W dodatku wiem, że zbyt łatwo potrafiłby mnie tutaj zatrzymać, gdyby tylko zechciał.

A zechciałby na pewno.

Na szczęście śliski jedwabny szlafroczek w ferworze naszych erotycznych zmagań zsunął się w końcu z łóżka, więc bez trudu odnajduję skrawek białego materiału na podłodze. Oddycham z ulgą, przynajmniej nie będę musiała przemykać po hotelu kompletnie naga albo tylko w podkradzionym ręczniku, ha!

Na całe szczęście, bo ledwo zamykam za sobą drzwi od apartamentu kochanka, a od razu okazuje się, iż nie jestem na korytarzu sama. W sumie znając mnie, coś takiego było do przewidzenia; po prostu prawo Murphy'ego* nigdy, ale to nigdy nie zawodzi.

I naturalnie nie wpadam na byle kogo, a na... drugiego z braci. Najwyraźniej też nie mógł spać, więc już o świcie wybrał się na trening do hotelowej siłowni, z którego właśnie wraca. Przez sekundę nie mogę oderwać wzroku od jego wysportowanej, umięśnionej sylwetki, ale szybko spływa na mnie otrzeźwienie.

Wystarcza mi do tego jeden rzut oka na jego zszokowaną twarz. Zresztą nie tylko zszokowaną, rozpoznaję tam również zawód, złość i – no tak, jasne – zazdrość.

Cóż jednak mogę na to poradzić? Dla dobra oraz spokoju nas wszystkich chciałam przecież zachować dla siebie, co się zadziało w nocy.

Zapuścić zasłonę milczenia.

Jak zwykle mi nie wyszło i teraz będę musiała z tym żyć. Wszyscy będziemy musieli, nieważne, jak by niektórzy z nas nie byli boleśnie rozczarowani.

Zbieram się więc w sobie, a następnie rzucam na tyle spokojnie, na ile potrafię:

— Dzień dobry. Wcześnie dziś wstałeś.

— Nie wcześniej niż ty.

Jego głos pełen jest tłumionych — czy raczej z trudem, ale wciąż trzymanych na wodzy — emocji. Aż mi przebiega dreszcz wzdłuż kręgosłupa, tym razem niezbyt miły.

High Stakes ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz