Rozdział 11

1.1K 82 3
                                    

~ Pearl ~

Wraz z moją ochroną odwieźliśmy go do jego mieszkania. Gdy już byliśmy pod jego budynkiem to pomogłam mu jeszcze z dojściem do mieszkania. Chciałam zostać, ale uparł się, że sobie poradzi sam. Nie powinien być sam.

Boże, co ja wyprawiam?! Zachowuję się jak zakochana idiotka. Nie powinnam... Powinnam cieszyć się tym, że jest ranny... Wyłącz to Pearl. Musisz to w tej chwili wyłączyć!!!

- Dziękuję za pomoc skarbie. - Z moich myśli wyrwał mnie Jacob, który właśnie położył się na łóżku.

- Nie ma problemu. Na pewno mogę jechać? Może jednak zostanę?

Znowu kurwa mać zaczynam...

- Na pewno. To nie pierwsze takie zdarzenie w moim życiu i na pewno nie ostatnie. Szczególnie, gdy zajmujesz się takimi sprawami, jak ja.

- Właśnie dlatego powinieneś odpuścić tą konkretną. Osobiście uważam, że Cole nie jest wart narażania życia. Co innego jakby ofiarą był ktoś niewinny, ale to był skurwysyn, który zasłużył na taki los.

Gdybyś tylko wiedział, co zrobił to myślałbyś dokładnie tak samo, jak ja. Nie powiem ci jednak o tym. Tą tajemnicę zabiorę ze sobą do grobu. Nikt nie dowie się o tym do czego zmuszał mnie przez ten rok, gdy bezkarnie pojawiał się w więzieniu i zamykał wraz ze mną w biurze naczelnika.

- Pearl, co on ci zrobił? Nie udawaj, że nic i że chodzi tylko o to czym się zajmował.

Kurwa wiedziałam, że on zaraz zacznie coś podejrzewać.

- A to jest mało Jake? Żona mojego przyjaciela przez 10 lat była prostytutką. Porwał ją wraz ze swoim wspólnikiem, gdy miała tylko 15 lat. Mówiłam ci o siostrze mojej przyjaciółki. W więzieniu odkryłam, że Yoshiyuki działał na zlecenie Cole'a. To tylko dwa przykłady. Z całą pewnością jest ich tysiące i to grube tysiące.

- Na razie i tak nic nie zrobię. Zapewne będę uziemiony w biurze przez kilka dni.

Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Chwycił dłonią za mój kark i namiętnie mnie pocałował w usta.

Wcale nie mam ochoty stąd wychodzić, ale chcę jeszcze coś załatwić.

- Jedź spokojnie do domu i nie myśl już o tym.

- Uważaj na siebie Jake.

- Ty też skarbie.

Pocałowałam go jeszcze raz i wyszłam z jego mieszkania. Przed wejściem czekał Fabio. Zjechaliśmy na dół i poszliśmy do naszego samochodu.

- Przesyłka czeka w kasynie. - Odezwał się do mnie, gdy już siedzieliśmy oboje w samochodzie.

- Więc jedziemy do kasyna.

Bez zbędnych słów ruszył i zawiózł mnie do kasyna. Nie podaruję śmieciowi, że ośmielił się zaatakować Jacoba. Wprawdzie jemu powiedziałam, że ten ktoś uciekł, ale no przecież nie powiem, że go złapałam, kiedy to ja chcę się nim zająć za to. Dodatkowo muszę wiedzieć dla kogo on pracuje.

Wyciągnęłam jeszcze mój telefon i napisałam do Aidena, Dylana i Maxwella prośbę o spotkanie jutro. To musi być ktoś od któregoś z nich. Podejrzewam Aidena. To on zabił Johnsona. Do tego nienawidzi Jacoba za ten romans z Ruby. Nieważne, że to było zanim Ruby zaczęła myśleć o nim na poważnie, ale z tego, co Ruby opowiadała to jest on cholernie cięty na Jacoba.

Pearl:

Potrzebuję się z Tobą spotkać. Jutro o 9:00 rano w moim biurze. Nie chcę słyszeć słowa nie.

Wybacz mi Pearl (American Mafia Story vol. 4) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz