Rozdział 47

1.1K 107 16
                                    

~ Pearl ~

Zjechaliśmy na dół w milczeniu. Nie wiem co mam jeszcze powiedzieć. Zapytać się go, czy naprawdę nie zmieni zdania i nie będzie próbował doprowadzić mnie na policję, gdy zobaczy co dzieje się z Takeo? Co jeszcze zamierzam mu zrobić? Nie chcę prowokować kolejnej kłótni. Boję się jednak, że coś się spieprzy...

Stwierdziłam, że nie ma sensu ukrywać przed nim ciąży. Może i pokłóciliśmy się, ale skoro to jego dziecko to ma prawo o nim wiedzieć. Boże mam nadzieję, że to jego dziecko. Jutro się pewnie o tym dowiem. Mam też nadzieję, że z dzieckiem wszystko w porządku.

- Pearl mogę pojechać jutro z tobą do lekarza? - Nagle przerwał naszą ciszę. - Wiem, że w dalszym ciągu chcesz sobie wszystko przemyśleć, ale też chciałbym zobaczyć nasze dziecko. Chcę być na każdym etapie jego rozwoju. Nie miałem tej możliwości z Theo więc chcę chociaż z tym.

- A co z Theo? Przecież masz się nim zająć. Nie chcę żebyś go zabrał do kliniki i zobaczył mnie taką.

- Myślę, że Tracey jest na tyle odpowiedziała żeby zostać ze swoim bratankiem przez kilka godzin.

Nie to żebym nie ufała Tracey, ale ona nie ma zielonego pojęcia o opiece nad dziećmi. Co jeżeli Theo będzie chciał robić cos czego nie powinien? Znając ją to nie będzie nawet wiedzieć, czy to może. Ewentualnie od razu na wszystko się zgodzi. Czuję, że moi rodzice w ciul go rozpuścili przez te dwa tygodnie.

- Co jak coś będzie nie tak? Tracey nie ma pojęcia o dzieciach.

- Ma takie samo Pearl jak my. Ile go znamy? Niecałe dwa miesiące?

- Nie o to mi chodzi. Słyszałeś go dzisiaj? Prezenty były najważniejsze. Jak znam moim rodziców to na wszystko mu pozwalali i teraz będziemy mieli ciężki orzech do zgryzienia żeby go na nowo nakierować na właściwy tor.

- Damy radę. - Uśmiechnął się do mnie. - Uwierz mi, że moi rodzice pewnie będą robić to samo. Może nie będą kupować aż tak drogich prezentów, jak wyobrażam sobie, że twoi rodzice kupowali, ale na pewno w inny sposób będą go rozpieszczać. Tracey sobie poradzi, a my razem pójdziemy do lekarza. Nie zabraniaj mi tego proszę.

W jego oczach było tak wiele nadziei. Cholera nie potrafię mu odmówić. Też chcę go na tym badaniu. Boję się, że coś może być nie tak, a wtedy będę go przy sobie potrzebować.

- No dobrze, ale jak coś się będzie działo to ma od razu dać ci znać. W ogóle to pojedzie dzisiaj z tobą kilku ochroniarzy. Nie chcę pomimo, że Takeo tu jest żebyście byli bez ochrony.

- Nie będę się o to kłócić. - Uśmiechnął się do mnie.

Dziwne, że tak od razu się zgodził. Nie miałam jednak już czasu się o to zapytać, bo winda stanęła i otworzyła się w podziemiach. Wyszliśmy oboje z niej i od razu usłyszeliśmy krzyki dobiegające z jednego, z pomieszczeń. Husky musi się zabawiać skoro Takeo tak bardzo drze swoją mordę.

- Co oni mu tam robią? - Zapytał się Jacob.

- To na co zasłużył. Chyba nie myślałeś, że będzie spokojnie czekał aż się tu pojawimy. Dostaje właśnie to w czym tak bardzo sam się lubuje.

Nie musiałam nic więcej mówić. Jacob chyba zrozumiał o co chodzi. Przeszliśmy do pokoju, w którym znajdowały się narzędzia tortur. Wzięłam ze sobą szczypce, nóż i obcęgi. Nie potrzebuję wygórowanych rzeczy. Chcę po prostu pozbawić go wszystkich części ciała, którymi mnie dotknął.

Wybacz mi Pearl (American Mafia Story vol. 4) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz