Rozdział 10

1.2K 83 3
                                    

~ Jacob ~

Sprawy z Pearl jeszcze na dobre się nie rozpoczęły, a już zaczynają komplikować moje do tej pory poukładane życie. Z jednej strony nie powinienem się w to angażować, bo wiem, że ona gra, a z drugiej pragnę jej kurewsko. Kiedy do mieszkania weszła Ruby to nie poczułem nic. Do tej pory myślałem, że w dalszym ciągu coś do niej czuję. Jednak cholernie się myliłem. W moim sercu zawsze było miejsce tylko dla jednej kobiety. Z całą pewnością nigdy nie była to Ruby.

Wsiadłem do samochodu i wziąłem do ręki telefon. Wybrałem numer i czekałem aż mój rozmówca odbierze. Nastąpiło to po kilku sygnałach.

- Halloooo

Po jego głosie już mogę wyczuć, że siedzi w barze i pije.

- Gdzie jesteś?

- W kasynie.

No to mi kurwa odpowiedział...

- Kurwa Max, w którym?

- A czy to ważne? Zaraz mnie stąd wykopią, bo nie mam już za co grać. Pożyczysz trochę kasy? Odkuję się i ci oddam.

Tak to ja się z nim nigdy nie dogadam... Zastanawiam się, czy dobrze robię próbując go wkręcić do ochrony Pearl. Przecież jest cieniem samego siebie. Kiedyś był poukładany, a teraz pije i gra w kasynie przegrywając wszystko...

- Podaj tą cholerną nazwę to przyjadę do ciebie.

- W tym największym twojej słodkiej Pearl. Swoją drogą mógłbyś jej powiedzieć, żeby zatrudniła milszych krupierów. Straszny cham trafił mnie się przy ruletce.

- Powiem jej przy najbliższym spotkaniu. Teraz czekaj na mnie tam i już w nic nie graj.

Jeszcze brakuje tego, żeby się zadłużył... Może jakbym nie powiedział Pearl jego nazwiska to jeszcze moglibyśmy pójść w tę stronę, żeby się do niej dostał, ale skoro już zna je to lepiej nie robić takich głupot.

- I tak już nie mam za co.

Rozłączyłem się i ruszyłem w stronę kasyna. Niby niedzielne popołudnie, a tutaj są korki... Chyba jednak wolę Waszyngton. Tam chociaż w niedzielę można trochę odetchnąć. Vegas żyje całą dobę, przez cały rok.

Mieszkanie Pearl na szczęście nie jest za daleko od kasyna więc nawet w miarę szybko się tam dostałem. Nawet ten korek mi tego aż tak bardzo nie utrudnił. Przed wejściem czekał na mnie Max. Podjechałem na podjazd przed drzwiami do budynku i otworzyłem szybę od strony pasażera.

- Wsiadaj.

Bez słowa wsiadł do samochodu.

- Co ode mnie chcesz?

- Pearl powiedziała, że pomyśli o zatrudnieniu cię. Ogarnij się, bo w tym momencie zaczynam się zastanawiać, czy to, aby dobry pomysł, żeby angażować cię do jej ochrony.

- Daj mi dzień lub dwa. Rozumiem, że to poważna sprawa.

- Teraz pewnie cię sprawdzi zanim się zgodzi. Powiedz tylko, że nie narobiłeś sobie długów u niej lub konkurencji.

- To była jednorazowa gra. Chciałem się trochę rozejrzeć. Wypiłem dwie szklanki whisky i jakoś tak chciałem spróbować szczęścia. Jak widać nawet do tego go nie posiadam. - Zaśmiał się sam z siebie.

- Podaj mi adres to zawiozę cię do domu. Powinieneś się odświeżyć i przespać. Pearl może jutro do ciebie zadzwonić. Jak ją znam to po wizycie Ruby zacznie cię sprawdzać.

O ile już tego komuś nie zleciła. W końcu nie jest to głupia gęś, która nie wie w czym siedzi i czym rządzi. Kurwa przecież my nie mamy szans na to, żeby być razem. Nawet jeżeli wybaczyłaby mi to, co jej zrobiłem, to do cholery ja jestem policjantem, a ona Bossem Mafii. Może FBI nie ma na to dowodów, ale kurwa mać wszyscy to wiedzą.

Wybacz mi Pearl (American Mafia Story vol. 4) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz