Rozdział 36

1.2K 108 13
                                    

~ Jacob ~

Wszedłem na piętro i od razu natknąłem się na Tracey. Po jej minie wnioskuję, że doskonale słyszała moją rozmowę z Pearl.

- Naprawdę daruj sobie. - Powiedziałem do niej wymijając ją.

- Właśnie, że nie. Co to za kretyńskie zachowanie Jake?

- Normalna reakcja Tracey na wieść, że ktoś kogoś zabił. Choć też nie do końca, bo gryzie się ogólnie z moim sumieniem, ale nie aresztuję jej przecież.

- No jeszcze tego by brakowało. - Syknęła na mnie. - A tak co do pozostałego, co powiedziałeś to jak chcesz lecieć do rodziców to leć sobie sam. Ja nie mam zamiaru tam lecieć i zostawić Pearl bez wsparcia, którego powinieneś okazać jej ty.

Odwróciła się i poszła z powrotem na dół. Ja natomiast poszedłem do sypialni, którą chwilowo zajmowaliśmy z Pearl. Rozłożyłem moją walizkę na łóżku i zacząłem do niej pakować swoje rzeczy, które już Pearl zdążyła rozpakować.

Niby spodziewałem się, że prędzej czy później będę się musiał z tym zmierzyć, ale nie myślałem, że ona już po tygodniu bycia na wolności kogoś zabije. Przecież gdy ktoś się o tym dowie to z miejsca ją zamkną i już nawet nie zostanie potraktowana w tak łagodny sposób, jak to miało miejsce 10 lat temu. Wtedy sąd wziął pod uwagę jej młody wiek i nawet po części to, że Yoshiyuki nie był świętym człowiekiem.

Przerwałem moje pakowanie i podszedłem do okna. Z tego pokoju jest idealny widok na ogród. Spojrzałem się w dół, gdzie mój syn beztrosko bawił się z Lily i nawet próbował zabawiać Victora od Ruby. Jej dziecko ma już rok więc z czyjąś pomocą próbuje już chodzić. Theo asekurowany przez Ruby chodził sobie z małym, bawił się z nim na huśtawce oraz samochodzikami. W ogóle nie przypuszcza, co się przed kilkunastoma minutami wydarzyło między mną, a jego matką w salonie. Nie wie, że zareagowałem w taki, a nie inny sposób na to co Pearl powiedziała.

Spojrzałem się na walizkę, która była wypełniona już praktycznie wszystkimi moimi ciuchami. Nie powinienem zostawiać jej samej. Zachowuję się szczeniacko w tym momencie. Mogę tego nie popierać, ale nie powinienem jak obrażona panienka uciekać od niej.

Wyszedłem z pokoju i poszedłem na dół. Drzwi do gabinetu były uchylone. Spojrzałem się tam przez szparę. Tracey siedziała przy swoim komputerze i nad czymś myślała.

- Co jest? - Zapytałem wchodząc do gabinetu.

- Coś mi tutaj nie pasuje. - Skrzywiła się. - Niby Satō powinien być w samolocie, bo tak wynika z dokumentów, które zdobyłam włamując się do systemu lotniska, ale jego telefon zalogował się właśnie w Las Vegas.

- Myślisz, że próbował nas zmylić tym, że wyleciał z powrotem do Tokio?

- Sama nie wiem... Jeżeli tak właśnie próbował zrobić to mógł też chociaż zrobić coś z telefonem. - Skrzywiła się. - Myślałam, że będzie bardziej przebiegły.

- Sam sobie będzie winny. Idę po Pearl i pozostałych i możemy wracać do Vegas. Tam się już skupimy na poszukiwaniu go.

- To nie jedziesz w końcu do rodziców? - Zapytała zaskoczona. - Myślałam, że jak ty sobie coś postanowisz, to zdania nie zmieniasz.

Wybacz mi Pearl (American Mafia Story vol. 4) (18+) ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz